Ma kilkaset samolotów, śmigłowców, okrętów i czołgów. Całość mieści się jednak na kilku półkach w jego pokoju. Hubert Pomiankiewicz klei miniaturowe drewniane repliki wojskowego sprzętu, wiernie oddające oryginały. Wystarczy garść drewnianych elementów, by powstały na przykład modele polskich okrętów, które walczyły w bitwie o Narwik.
– Pierwszy okręt, jeszcze bardzo nieudolnie, skleiłem kilka lat temu – wspomina Hubert Pomiankiewicz. Dziś spod jego ręki wychodzą wierne miniaturowe kopie. – Buduję głównie wojskowy sprzęt polskiej produkcji, a także zagraniczny, który służy w naszej armii. Przede wszystkim z okresu międzywojennego, czasów II wojny oraz współczesny – wymienia.
22-latek z Mielca z wykształcenia jest masażystą, ale to wojsko i modelarstwo jest jego prawdziwą pasją. W kolekcji ma kilkaset miniatur, w tym ponad sto samolotów i śmigłowców, tyle samo okrętów oraz kilkadziesiąt czołgów i wozów bojowych. Na półkach stoją m.in.: samoloty An-2, Mig-29 i F-16, śmigłowce Mi-24, W3-Sokół i Black Hawk, czołg Leopard 2 oraz transporter Rosomak, a także przedwojenny polski czołg 7TP i tankietka TKS. Miłośnik militariów wykonał też repliki okrętów wchodzących w skład przedwojennej Flotylli Rzecznej oraz wyrzeźbił miniaturowe repliki polskich niszczycieli OORP „Grom”, „Błyskawica” i „Burza”, które walczyły w bitwie o Narwik w 1940 roku. W kolekcji ma także makietę mieleckiego lotniska.
Modele powstają z nietypowego materiału – z drewnianych szpatułek lekarskich, patyczków do lodów, wykałaczek i zapałek. Niekiedy konstruktor używa drewna balsy. – Nie korzystam z gotowych części, wszystko tworzę od podstaw – podkreśla Hubert Pomiankiewicz. Najpierw skleja kilka szpatułek, tworząc bryłę. Potem nożykiem modelarskim rzeźbi kadłub. Drobne części dokleja z osobna, domalowuje oznaczenia i na przykład zarys kabiny.
Jego armia powstaje na podstawie zdjęć i rysunków, których szuka w książkach i Internecie. Problem ma ze współczesnym sprzętem. Chciałby mieć w kolekcji wszystkie pojazdy używane teraz przez polską armię, ale brakuje mu rysunków kilku z nich, na przykład transportera Ryś. – Pisałem do producentów z prośbą o przysłanie planów, ale zasłaniają się tajemnicą firmy – opowiada.
Zrobienie prostego modelu zajmuje 12 godzin, na bardziej skomplikowany potrzebny jest nawet tydzień. Konstruktor przyznaje, że najtrudniejszy do wykonania był niewykrywalny amerykański bombowiec F-117 Nighthawk. – Sam jego radar, który w moim modelu ma 4 mm, składa się z 11 elementów – wyjaśnia konstruktor.
Na razie odwzorowuje jedynie zewnętrzny wygląd maszyn. Tylko jego ulubiony śmigłowiec Mi-24 doczekał się przeszklonego kokpitu. – W przyszłości chcę stworzyć podobne, udoskonalone modele kilku innych śmigłowców i samolotów – zapowiada. W planach ma sklejenie dziesięciu polskich okrętów, które walczyły ze Szwedami w morskiej bitwie pod Oliwą w 1627 roku.
Marzenia? Ma ich kilka. Chce znaleźć pracę, najlepiej, by była związana z militariami. Marzy mu się też następna wystawa jego modeli. Na razie pokazał je raz, w mieleckiej szkole muzycznej. Swoją pasją chciałby zarazić innych. – Planuję założyć w Mielcu grupę modelarską, która będzie tworzyć repliki – zdradza.
autor zdjęć: Robert Podgórski
komentarze