W największej w historii sportowej wojskowej imprezie zorganizowanej przez Francję startowało blisko tysiąc sportowców z 40 krajów. Po czterech dniach rywalizacji o miejsca na podium ze zwycięstwa w klasyfikacji medalowej cieszyli się gospodarze, którzy olimpijski ogień ściągnęli z włoskiej Aosty, gdzie przed trzema laty po raz pierwszy odbyły się wojskowe igrzyska w sportach zimowych - pisze Jacek Szustakowski, dziennikarz sportowy portalu polska-zbrojna.pl.
Francuzi wygrali „wyścig” o organizację imprezy pod patronatem Międzynarodowej Rady Sportu Wojskowego w maju 2011 roku na kongresie CISM w Seulu. Dwa miesiące później działacze z Annecy przeżywali w Durbanie gorycz porażki z powodu przegranej o prawo organizacji cywilnych zimowych igrzysk w 2018 roku. Francuzi mieli nadzieję, że wojskowa olimpiada będzie dla nich generalną próbą na pięć lat przed imprezą czterolecia w sportach zimowych. Niestety, Annecy nie poszło śladem Rio de Janeiro, które w 2011 roku zorganizowało wojskowe letnie igrzyska na pięć lat przed cywilnymi. Francuzom pozostało udowodnić, że potrafią podołać wielkim wyzwaniom organizacyjnym przygotowując w niespełna dwa lata imprezę dla sportowców wojskowych. Aby sprostać zadaniu, mimo kryzysu, na przeprowadzenie II Wojskowych Igrzysk Sportów Zimowych wydali 3,5 mln euro.
Zdaniem uczestników igrzysk w Aoście i Annecy Włosi przebili Francuzów szybkością i sposobem podawania wyników rywalizacji. – Jestem lekko rozczarowany jeśli chodzi o informowanie o zakończonych zawodach. Np. kilkanaście minut po biegu prosiliśmy organizatorów o komunikat końcowy i nie doczekaliśmy się go. Bardzo późno został też opublikowany na stronie internetowej – mówi mjr Leszek Korszun, szef wrocławskiego Wojskowego Zespołu Sportowego. – Problemem było uzyskanie wydruków z wynikami. Trudno mi to zrozumieć, bo we Włoszech spotkałem się z odmienną sytuacją. W Aoście wyniki były dostępne tuż po zakończeniu rywalizacji i organizatorzy sami zabiegali o to, aby jak najszybciej rozprowadzić informację z rezultatami. Możliwe, że pogoda pokrzyżowała Francuzom szyki, ale dziwi mnie, że podczas zawodów biatlonistów i patroli zabrakło telebimów, z których widzowie mogliby się na bieżąco dowiadywać o sytuacji na trasie. To na pewno podgrzałoby atmosferę i zawody byłyby bardziej widowiskowe – dodaje major.
I trudno odmówić mu racji. Mało tego, podczas rywalizacji patroli nawet spiker nie podawał na bieżąco wyników, a pół godziny po przybiegnięciu na metę ostatniego patrolu kobiet nie było wiadomo, kto zajął jakie miejsca.
Jeśli chodzi o miejsce zakwaterowania uczestników igrzysk, Francuzi wypadli podobnie jak Włosi – bardzo dobrze. – Ranga zawodów wymusza na organizatorach zapewnienie sportowcom lepszych warunków niż na wojskowych czempionatach, na których często kwaterowani są w koszarach. W Aoście i Annecy zakwaterowano nas w hotelach, pensjonatach czy ośrodkach sportowych – mówi szef wrocławskiego WZS. – Wojskowe czempionaty przyzwyczaiły nas do trudniejszych warunków, ale wiadomo, że ich organizatorzy chcą jak najniższym kosztem zorganizować imprezę. Na igrzyskach jest zupełnie inaczej – dodaje major.
Szef reprezentacji Wojska Polskiego na II Wojskowe Igrzyska Sportów Zimowych płk Wiesław Świtaj generalnie chwalił Francuzów. – Gospodarze bardzo dobrze wywiązali się z roli organizatorów. Pomimo tego, iż pogoda nie dopisywała przeprowadzili wszystkie konkurencje – podkreśla pułkownik. Aura faktycznie nie rozpieszczała organizatorów i uczestników igrzysk. Pierwszego dnia rywalizacji zawody utrudniła gęsta mgła. Drugiego dnia świeciło słońce, a przez dwa ostatnie cały czas padał deszcz lub śnieg. Tylko zawodnikom z dwóch dyscyplin aura wcale nie przeszkadzała – a to dlatego, że oni rywalizowali pod dachem.
Nie byłem przed trzema laty na igrzyskach w Aoście. Miałem natomiast okazję obserwować zmagania sportowców na wojskowym czempionacie w biatlonie i narciarstwie w Annecy w 1996 roku. Przed 17 laty zawodnicy i trenerzy byli zakwaterowani w koszarach 27 Batalionu Piechoty Górskiej. Spanie w żołnierskich salach jednak nikomu nie zaszkodziło, a ewentualne niedogodności rekompensowała wszystkim przestronna stołówka, w której nie trzeba było stać w długich kolejkach po posiłek. Przybyszom zza „żelaznej kurtyny” trudno było na początku się przyzwyczaić do przebogatego menu na żołnierskiej stołówce i do tego, że każdy mógł sobie poprawić apetyt szklaneczką, czy nawet dwoma, czerwonego lub białego wina. Tym razem wino na stołówkach nikogo już nie zaskoczyło, chociaż na bankiecie zorganizowanym w dużej hali dla ponad tysiąca ludzi wina nie było już pod dostatkiem. Sportowcom, choć może nie wszystkim, jednak dopisywały humory i pewnie wielu bawiłoby się świetnie do rana, gdyby nie konieczność wyjazdu z Annecy. Wiele ekip czekało spędzenie ponad pół doby w podróży.
Za cztery lata sportowcy w mundurach uprawiający zimowe dyscypliny czeka kolejny wyjazd na wojskowe igrzyska. Na razie jednak nie wiadomo, gdzie one się odbędą. Akces organizacji III Wojskowych Igrzysk Sportów Zimowych zgłosili już przedstawiciele Norwegii. Ciekawe czy dotrze tam również olimpijski ogień z Aosty?
komentarze