Trudno mi się pozbyć wrażenia, że związkowcy z Bumaru dali się wmanewrować w rozgrywkę, w której nie chodzi o setki miejsc pracy w bumarowskich fabrykach, a raczej o kilka miejsc w zarządach i radach nadzorczych – pisze Krzysztof Wilewski, dziennikarz portalu polska-zbrojna.pl.
Zanosi się na gorącą zimę w polskiej zbrojeniówce. Strajkiem grożą związkowcy z Bumaru i Wojskowych Przedsiębiorstw Remontowo-Produkcyjnych. Pierwsi chcą włączenia WPRP do Bumaru, drudzy są przeciw.
By zrozumieć ten konflikt, trzeba cofnąć się do 2007 roku. Wtedy rząd Jarosława Kaczyńskiego, dwa miesiące przed wyborami, przyjął założenia „Strategii konsolidacji i wspierania polskiego przemysłu obronnego w latach 2007 – 2012”. Kluczowym punktem było utworzenie na bazie Bumaru jednego, narodowego koncernu zbrojeniowego. Pod skrzydła Bumaru miały trafić niemal wszystkie kontrolowane przez rząd firmy przemysłu obronnego. Również kilkanaście podległych ministrowi obrony narodowej Wojskowych Przedsiębiorstw Remontowo-Produkcyjnych. Warunki były dwa. Po pierwsze, Bumar miał uporządkować swoje finanse, a potem zreformować się. Chodziło przede wszystkim o podzielenie spółki na piony technologiczne.
Koncern przeszedł trudną i bolesną kurację odmładzającą. Zwolnił kilka tysięcy pracowników, zainwestował w prace badawczo-rozwojowe nad nowymi produktami. Niestety, z jednym sobie nie poradził. Od czasu malezyjskiego kontraktu na czołgi PT-91 firma nie może się pochwalić żadną, spektakularną umową z zagranicznym odbiorcą. Kontrakt na dostawę wozów zabezpieczenia technicznego, który miał odwrócić złą kartę, jest dziś raczej powodem do wstydu niż do dumy. Okazał się dla firmy tak niekorzystny, że za jego podpisanie pracę stracił prezes Bumaru Edward Nowak.
Jednak kilka dni temu związkowcy z Bumaru skierowali do premiera Donalda Tuska pismo, w którym domagają się wypełnienia założeń Strategii 2007-2012 i przekazania WPRP pod skrzydła Bumaru. Grożą strajkiem, jeśli rząd nie podejmie działań w tej sprawie.
Trudno mi się pozbyć wrażenia, że związkowcy z Bumaru dali się wmanewrować w rozgrywkę, w której nie chodzi o setki miejsc pracy w bumarowskich fabrykach, a raczej o kilka miejsc w zarządach i radach nadzorczych.
Nie należy się dziwić, że na groźby płynące z Bumaru nerwowo zareagowali pracownicy WPRP, którzy zorganizowali referendum w sprawie konsolidacji z Bumarem i grożą strajkiem. Bumarowcom łatwo o tym nie pamiętać, ale WPRP również przeszły w ostatnich latach trudną i bolesną transformację. Setki ludzi straciło pracę, ale efekty są. WPRP, poza Stocznią Marynarki Wojennej, są dziś w lepszej sytuacji finansowej niż Bumar.
Co zrobi rząd? Na pewno ma poważny dylemat, a decyzji nie ułatwia fakt, że nowy minister gospodarki z PSL ma nieco inny pomysł na konsolidację przemysłu obronnego niż jego poprzednik. I trzeba go przekonywać od nowa.
Na portalu polska-zbrojna.pl zastanawiamy się, czy konsolidacja przemysłu zbrojeniowego to dobry pomysł. Zapraszamy do dyskusji.
Jeśli się łączyć, to z mocnymi Część zakładów, które miałyby zostać włączone do Grupy Bumar, świetnie sobie radzi na rynku. Dla nich przyłączenie się do grupy mającej problemy finansowe nie jest korzystne – mówi europoseł Janusz Zemke (SLD), były wiceminister obrony narodowej. |
||
Bumar-bis? Byłbym ostrożny
Nie jestem zwolennikiem tworzenia drugiego konsorcjum zbrojeniowego. Może się okazać, że będzie ono jedynie generować koszty – mówi Dariusz Seliga (PiS), członek sejmowej Komisji Obrony Narodowej. |
Pracownicy Wojskowych Przedsiębiorstw Remontowo-Produkcyjnych także skierowali do premiera pismo z prośbą o podjęcie działań w sprawie konsolidacji branży zbrojeniowej. Więcej czytaj na portalu polska-zbrojna.pl.
Nie chcą połączenia
96 procent pracowników Wojskowych Przedsiębiorstw Remontowo-Produkcyjnych opowiedziało się przeciwko włączeniu tych przedsiębiorstw do Bumaru. W zorganizowanym przez związki zawodowe referendum wzięło udział ponad 80 procent zatrudnionych w nich osób. Wynik oznacza odwieszenie pogotowia protestacyjnego we wszystkich dwunastu WPRP. |
komentarze