Marynarka Wojenna pożegnała z honorami mata Franciszka Wołyńskiego, członka załogi ORP „Garland”. Był jednym z ostatnich marynarzy walczących w II wojnie światowej. Jego historia odzwierciedla losy polskich oficerów, którzy resztę życia musieli spędzić na emigracji pracując fizycznie na utrzymanie.
Listopad 1944 roku. Trwa akcja poszukiwania zestrzelonych nad Morzem Śródziemnym alianckich lotników. Mat Franciszek Wołyński służy na niszczycielu ORP „Garland”. To on ratuje jednego z pilotów RAF-u. – W dowód wdzięczności otrzymał od niego złotą spinkę z brylantami – opowiada kmdr por. Mariusz Konarski z Biura Prasowego Marynarki Wojennej. Dla lotnika spinka miała symboliczną wartość – piloci RAF-u otrzymywali je od brytyjskiej monarchii w dowód zasług.
To właśnie w Wielkiej Brytanii mat Wołyński pozostał po zakończeniu wojny. Zmarł w Londynie w wieku 88 lat. Jednak pochowany został w Polsce, w Wiązownie koło Otwocka. Pożegnała go m.in. Kompania Honorowa i Orkiestra Reprezentacyjna Marynarki Wojennej RP.
Pochodził z Kresów, z miejscowości Tarna Ruda. Kiedy ziemie te zajęła Armia Czerwona, wraz z rodziną został wywieziony na Syberię. Tam pracował przy wyrębie tajgi. W 1942 roku wstąpił do armii Andersa, a następnie otrzymał przydział do Marynarki Wojennej.
Wołyński przeszedł szkolenie w angielskim Plymouth i został skierowany do służby na niszczycielu ORP „Garland”. Uczestniczył w konwojach na Atlantyku oraz w działaniach na Morzu Śródziemnym.
Po wojnie postanowił pozostać na emigracji. Pracował m.in. jako palacz oraz konserwator londyńskiego metra. Polskę mógł odwiedzić dopiero w połowie lat 80. – Podobny los spotkał większość marynarzy, którzy nie chcieli wracać do rządzonego przez komunistów kraju – podkreśla kmdr por. rez. Sławomir Kudela, historyk Marynarki Wojennej.
Najczęściej wybierali emigrację w Wielkiej Brytanii. Tam bowiem tuż przed wojną zostały skierowane trzy niszczyciele naszej Marynarki Wojennej: „Grom”, „Burza” i „Błyskawica”. Miały stać się zalążkiem polskiej floty przeznaczonej do walki z Niemcami u boku aliantów.
Polska Marynarka Wojenna została odbudowana głównie dzięki jednostkom wydzierżawionym od Brytyjczyków. Podczas wojny przepłynęły łącznie ponad 1,2 miliona mil morskich. Brały udział w 1162 operacjach, eskortowały 787 konwojów, zatopiły kilkanaście nieprzyjacielskich okrętów, zestrzeliły około 30 samolotów.
Po wojnie obecność polskich marynarzy w Wielkiej Brytanii zaczęła być kłopotliwa. Brytyjczycy uznali bowiem Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej utworzony przez komunistów. – Namawiano ich do powrotu. Oni jednak wcale się nie kwapili, by wyjechać do kraju. Nie ufali komunistom. Na powrót zdecydowali się nieliczni – tłumaczy Kudela. Już w latach 40. w polskiej Marynarce Wojennej rozpoczęła się czystka, a to oznaczało oskarżenie o zdradę, procesy kończące się nawet wyrokami śmierci, w najlepszym razie wydaleniem ze służby.
Ci, którzy zdecydowali się na pozostanie na obczyźnie, też nie mieli łatwo. Komandor Eugeniusz Pławski, były dowódca ORP „Piorun”, początkowo pracował jako drwal w Kanadzie. Potem pomogła mu znajomość pięciu języków obcych – znalazł zatrudnienie jako tłumacz w ambasadzie belgijskiej. Z kolei admirał Józef Unrug, który przed wojną dowodził polską Marynarką Wojenną, pod koniec życia pracował jako kierowca i zaopatrzeniowiec we francuskim domu opieki.
– Marynarze, którzy pozostali na emigracji, założyli Stowarzyszenie Marynarki Wojennej i wzajemnie sobie pomagali, także finansowo – opowiada Kudela.
Żołnierze Marynarki Wojennej walczący w II wojnie spotykają się podczas Światowego Zjazdu Marynarzy. – Jednak czas biegnie nieubłaganie. Dziś żyje ich może kilkunastu – podsumowuje Kudela. Powojenne losy bohaterów polskiej armii doskonale obrazują skomplikowaną historię naszego kraju.
Powojenne losy bohaterów Wojska Polskiego doskonale obrazują trudną historię naszego kraju. Na portalu polska-zbrojna.pl przedstawiamy sylwetki wybitnych dowódców polskiej armii.
Zdobywca Monte Cassino | Ojciec polskiej kawalerii pancernej | |
Wódz polskich spadochroniarzy | Generał, który obronił Tobruk |
autor zdjęć: pz
komentarze