Siedzibę Dowództwa Wojsk Specjalnych w Krakowie zaatakowali nieznani sprawcy. Jeden z budynków został podpalony, a w drugim podłożono ładunek wybuchowy. Do akcji ruszyli komandosi, policyjni antyterroryści i straż pożarna. Alarm okazał się tylko ćwiczeniem sprawdzającym, czy różnego rodzaju służby potrafią ze sobą współpracować.
Taką akcję żołnierze przeprowadzają raz w roku. Chodzi o to, by sprawdzić, jak są chronione wojskowe obiekty w podkrakowskich Pychowicach, gdzie siedzibę ma Dowództwo Wojsk Specjalnych i Jednostka Wojskowa NIL, która zajmuje się m.in. zbieraniem informacji wywiadowczych z tzw. rozpoznania elektronicznego.
Scenariusz ćwiczeń zakładał, że nieznani sprawcy wtargnęli na teren siedziby i podpalili jeden z budynków. W innym podłożyli materiał wybuchowy. Do akcji włączyli się wartownicy, kolejno służba dyżurna DWS i NIL, straż pożarna, policja i Żandarmeria Wojskowa.
Dzięki interwencji policyjnych antyterrorystów i żandarmów zamachowcy zostali ujęci. W operacji wzięli też udział wartownicy Specjalistycznych Uzbrojonych Formacji Ochronnych (SUFO).
– Akcja miała sprawdzić, czy w sytuacji kryzysowej różnego rodzaju służby potrafią ze sobą współpracować. Ale także czy poprawnie działa system alarmowania w jednostkach – mówi major z JW NIL.
Ppłk Ryszard Jankowski, rzecznik prasowy DWS, dodaje, że żołnierze ćwiczą wszystkie procedury dotyczące ochrony obiektów jednostek specjalnych, sposoby alarmowania, powiadamiania i obiegu informacji. – W takich sytuacjach dobre współdziałanie wielu służb to gwarancja naszego bezpieczeństwa. To także dobry trening dla SUFO. Możemy zobaczyć, jak działają, by chronić nasze obiekty, a tym samym żołnierzy i pracowników – dodaje ppłk Jankowski.
autor zdjęć: Wydział Prasowy DWS
komentarze