„Anakonda-12” to było ćwiczenie o ogromnym rozmachu, które zrealizowano zgodnie z planem – według koncepcji zaakceptowanej przez szefa Sztabu Generalnego WP. Ćwiczenie było monitorowane przez Zarząd Szkolenia P-7. Skala zaangażowania wojska, jednostek sojuszniczych oraz elementów pozamilitarnych była bezprecedensowa. Całością dowodził gen. broni Edward Gruszka, dowódca operacyjny sił zbrojnych i to do niego oczywiście należy podsumowanie przebiegu ćwiczenia. Ale takie przedsięwzięcie ma także swój wymiar szkoleniowy i chciałbym w tym miejscu podzielić się kilkoma spostrzeżeniami. Na dokładne analizy przyjdzie jeszcze czas, ale już teraz jestem przekonany, że mamy się czym pochwalić.
Poprzednia edycja w 2010 roku to była dopiero pierwsza „Anakonda” w warunkach pełnej profesjonalizacji armii. W planowaniu tegorocznej edycji ćwiczenia wykorzystaliśmy te doświadczenia i widać było rosnącą jakość wyszkolenia dowództw, sztabów i wojsk. Na wszystkich szczeblach, od szeregowego po dowódców, dało się zauważyć, że przyjęte na starcie założenia 3-letniego cyklu szkolenia pododdziałów zawodowych były słuszne.
W 2008 roku podjęliśmy prace nad 14 programami operacyjnymi i programami uzbrojenia w ramach „Planu rozwoju Sił Zbrojnych 2009–2018”. W tym roku było już widać efekty realizacji tych programów. Na poligonie pojawiło się dużo nowoczesnego uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Były m.in. systemy dowodzenia i kierowania oraz rozpoznania, WRiA, uzbrojenie strzeleckie, sprzęt noktowizyjny, sprzęt wojsk inżynieryjnych i przeciwlotniczych, logistyki.
Wejście do służby w krótkim czasie takiej liczby różnorodnego uzbrojenia i sprzętu to także duże wyzwanie szkoleniowe. Rodzi to przecież nie tylko potrzebę nauczenia żołnierzy jak obsługiwać ten sprzęt, ale także dostosowania taktyki użycia w ramach pododdziałów i oddziałów. Takie podejście do szkolenia mieści się w ramach doktryny działań połączonych rodzajów sił zbrojnych. Ma ono zapewnić uzyskanie efektu synergii na wyższych poziomach dowodzenia w układzie narodowym i sojuszniczym. Równie ważne jak szkolenie żołnierzy i oficerów jest zbieranie doświadczeń. Dotyczy to różnych obszarów funkcjonalnych sił zbrojnych, w tym także dostosowania służb logistycznych do pracy z nowym sprzętem.
„Anakonda-12” była w tym względzie egzaminem. Praktyka działania wojsk m.in. w tym ćwiczeniu wskazuje, że Wojsko Polskie jest w stanie zagospodarować kupiony sprzęt i szybko wdrożyć go do służby.
Nie miałem co do tego wątpliwości, ale potwierdziło się po raz kolejny, że mamy w wojsku zdolnych ludzi, którzy są w stanie nauczyć się i dostosować do nowych sytuacji. To jest jedna z najważniejszych i pożądanych cech współczesnego oficera – umiejętność szybkiego uczenia się i przyswajania doświadczenia na bieżąco.
Po raz pierwszy w „Anakondzie” wzięły też udział zespoły Centrum Doktryn i Szkolenia. Liczę, że zebrane przez specjalistów z Centrum informacje posłużą do wypracowania nowych rozwiązań szkoleniowych, a wdrożone wnioski będzie można zauważyć nie tylko na kolejnej „Anakondzie”, ale także w trakcie innych manewrów Wojska Polskiego.
Podczas ćwiczenia miałem przyjemność wraz z grupą zagranicznych gości oglądać pokaz uzbrojenia polskiej armii. Co ogromnie cieszy, bardzo dużo sprzętu było rodzimej produkcji. W trakcie tego spotkania zauważyłem jeszcze jedną rzecz, także potwierdzającą rosnącą jakość szkolenia w armii – coraz lepiej jest ze znajomością języka angielskiego. Naprawdę przyjemnie było usłyszeć, że oficerowie młodsi, a nawet podoficerowie, byli w stanie odpowiadać na pytania zagranicznych gości dotyczące prezentowanego uzbrojenia i sprzętu wojskowego.
autor zdjęć: SGWP
komentarze