Wojsko żyje sprawą przyszłych zmian w strukturach dowódczych. Dyskutujemy na ten temat, zastanawiamy się, jak reforma może wyglądać, jak wyglądać powinna. Na razie wiemy niewiele. Jedynie, że w miejsce dowództw Rodzajów Sił Zbrojnych zostanie utworzone Dowództwo Generalne, że na czas wojny dowodzenie przejmie Dowództwo Operacyjne. Nasze środowisko, czemu trudno się dziwić, czeka na szczegóły.
Ja jednak, będąc niepoprawnym optymistą, sądzę, że głównym celem reformy będzie uproszczenie struktur dowodzenia i uporządkowanie kompetencji. Mam też nadzieję, że przy reorganizacji uniknie się wylania dziecka z kąpielą, to znaczy tego, że z nasze szeregi opuszczą doświadczeni i profesjonalnie przygotowani oficerowie.
Wiem jedno – nie będzie to ostatnia reorganizacja wojska. Nie jest też ona przecież pierwsza. Przed podobnym wyzwaniem jak dzisiejsi reformatorzy prawie sto lat temu stanął marszałek Józef Piłsudski.
Jako szef Sztabu Generalnego marszałek miał poważne zastrzeżenia zarówno do organizacji poszczególnych organów dowodzenia wojskiem, jak i do zakresu ich kompetencji. Według niego, chaos w dowodzeniu armią był spowodowany brakiem jasnego podziału obowiązków pomiędzy naczelnym wodzem i nadzorującą go instytucją – Ścisłą Radą Wojenną, ministrem spraw wojskowych i szefem Sztabu Generalnego.
Szef Sztabu Generalnego był w podwójnej zależności. Podlegał ministrowi spraw wojskowych i generałowi przewidzianemu na naczelnego wodza. Kwestia organizacji najwyższych władz wojskowych była przyczyną wielu konfliktów i sporów kompetencyjnych. Nie było łatwo przeprowadzić reformy. Z gruntowną reorganizacją naczelnych władz wojskowych marszałek Piłsudski mógł ruszyć dopiero po zamachu majowym w 1926 roku.
Dekretem prezydenta z 6 sierpnia 1926 utworzony został Generalny Inspektorat Sił Zbrojnych (GISZ). Na jego czele stanął Generalny Inspektor, który w razie wojny objąłby stanowisko Naczelnego Wodza. Miał on kompetencje we wszystkich sprawach dotyczących przygotowania sił zbrojnych i państwa do obrony na wypadek konfliktu zbrojnego. Wraz z utworzeniem Generalnego Inspektoratu ukształtował się dwutorowy system dowodzenia wojska: pokojowy – sprawowany przez Ministerstwo Spraw Wojskowych (i Dowództwa Okręgów Korpusów) i wojenny – realizowany przez GISZ (Inspektorzy Armii oraz Sztab Generalny). Zmniejszono kompetencje dowódców okręgów korpusów. Ich sztaby sprowadzone zostały do roli terytorialnego ogniwa administracji wojskowej. Podział kompetencji pomiędzy instytucjami wydawał się słuszny i właściwy. Była to duża rewolucja w organizacji naczelnych władz wojskowych.
System ten przetrwał z niewielkimi zmianami do wybuchu wojny. Czy był dobry? Trudno to jednoznacznie ocenić. Na pewno wprowadził czytelniejszy niż wcześniej podział kompetencji.
Wiem, że dzisiejszym reformatorom armii też o to chodzi, dlatego trzymam kciuki. Ale niewątpliwie są oni w lepszej sytuacji niż marszałek, bo na szczęście dziś, aby zmienić struktury wojska nie trzeba robić zamachu stanu.
komentarze