Czemu na mało znaczących targach rolniczych we Włoszech nasze firmy występują na narodowym stoisku pod marką „Polska”, a podczas największej wystawy zbrojeniowej na świecie już nie?
Wątpiących zapewniam solennie, iż odróżniam dżem od karabinu i mam świadomość, że sympatyczna pani Janina kupująca co kilka dni w spożywczym pod moim blokiem pyszne konfitury, raczej nie rozgląda się po sklepowych półkach za kałaszem. Ale nie o towar tutaj chodzi, lecz o mechanizmy wolnej gospodarki i jej dźwignię nad dźwigniami, czyli reklamę. Dżem i karabin to produkty jak każde inne. Aby je sprzedać, trzeba przekonać do nich klientów. Kto potrafi robić to skuteczniej, wygrywa. Branża zbrojeniowa to rynek specyficzny, bo karabiny, czołgi i samoloty sprzedaje się rządom, czyli politykom. Jak więc sprzedać granat ministrowi obrony danego kraju? Przecież nie emitując reklamę w telewizji. Jednym ze sposobów jest udział w targach zbrojeniowych, gdzie firmy zbrojeniowe mogą zaprezentować swoje produkty na tle konkurencji. Im większa impreza, im ważniejsza, tym polityków i wojskowych mających coś do powiedzenia w sprawie zakupów sprzętu i uzbrojenia więcej. W tym roku na Eurosatory zapowiedziało swój przyjazd ponad sto trzydzieści rządowych delegacji! Czytaj ministrów wraz ze świtą. Owszem, zatrzymają się na dłużej tylko przy kilku stoiskach, ale odwiedzą całe targi.
Teraz zagadka. Które stoisko bardziej przykuje uwagę? Niewielkie z nic niemówiącym logo firmy X lub Y, czy boks z dumnie powiewającą nad nim flagą danego kraju. Które będzie bardziej wiarygodne? Firmowane przez kraj czy przez przedsiębiorstwo? Naprawdę trzeba odpowiadać głośno? Nie potrafię zrozumieć, dlaczego Eurosatory to kolejna branżowa impreza, na której Polska nie ma swojego narodowego stoiska. Że pieniądze? Że ich nie mamy? Moment. Czy budżety obronne Rumunii czy Słowacji są większe od naszego? Chyba nie, a wymienione kraje mają tutaj swoje stoiska.
Gdy pierwszy raz przeglądałem mapę targów i zobaczyłem na niej biało-czerwoną flagę, serce zabiło mi mocniej. A jednak, pomyślałem, mamy swoje narodowe stoisko. Dopiero minutę później spostrzegłem, że mapa leży do góry nogami, a ja kibicuję stoisku Indonezji.
komentarze