Doświadczenia płynące z „Combined Resolve 25-1” staną się punktem wyjścia do modyfikacji naszych stałych procedur operacyjnych. Część zmian jest także efektem wniosków z wojny w Ukrainie – mówi gen. dyw. Piotr Fajkowski, dowódca 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej. Sztabowcy z Żagania w niemieckim Hohenfels dowodzili czterema brygadami z różnych armii NATO.
Mamy dopiero luty, tymczasem wygląda na to, że dowodzeni przez Pana żołnierze najważniejszy sprawdzian w roku mają już za sobą.
gen. dyw. Piotr Fajkowski : A skądże! My się dopiero rozgrzewamy. W końcu to 11 Dywizja, z nami jest jak z filmami Hitchcocka – zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rośnie. Ale mówiąc poważnie, zakończone ćwiczenia „Combined Resolve” faktycznie były dla naszych sztabowców niezwykle ważnym testem kompetencji.
W końcu nieczęsto się zdarza, że polskie dowództwo staje na czele wielonarodowej dywizji...
Trochę już takich przypadków było. My sami podczas „Combined Resolve” w rolę nadrzędnego dowództwa, czyli tzw. HICOM-u, wcieliliśmy się już kilkukrotnie. Podobne doświadczenia mają też inne dywizje naszej armii. O ile jednak one w Hohenfels korzystały tylko z amerykańskiego sprzętu, o tyle my przyjechaliśmy tutaj z własnym taktycznym stanowiskiem dowodzenia, które zostało zintegrowane z systemami US Army. Można więc powiedzieć, że jeśli chodzi o interoperacyjność z wojskami USA zarówno tę proceduralną, jak i dotyczącą sprzętu, jesteśmy krok przed wszystkimi.
Żołnierze 11 Dywizji Kawalerii Pancernej biorą udział w „Combined Resolve” od 2019 roku. W jaki sposób przez ten czas zmieniały się wasze zadania?
W poprzednich latach do Hohenfels wysyłaliśmy nie tylko sztabowców, lecz także pododdziały liniowe, które operowały w polu. Za każdym razem jednak ćwiczenia wymagały długotrwałych przygotowań. Weźmy obecną edycję. Zanim utworzyliśmy HICOM, nasze dowództwo miało okazję kierować poczynaniami amerykańskiej brygady podczas manewrów „Dragon '24”. Do tego doszły liczne szkolenia i warsztaty prowadzone między innymi przez oficerów z 1 Dywizji Kawalerii. Podczas tych zajęć oswajaliśmy się z amerykańskimi procedurami. Chodziło o to, abyśmy z jednej strony byli gotowi dowodzić brygadą US Army, z drugiej zaś w razie potrzeby mogli natychmiast wejść w podporządkowanie V Korpusu Armii Stanów Zjednoczonych. To kwestia wypracowania w swoim działaniu pewnych automatyzmów, bo może się zdarzyć, że podczas walki taki transfer nastąpi natychmiast i na przygotowania nie będzie czasu.
„Combined Resolve”, jak rozumiem, zamykało pewien cykl przygotowań do integracji z amerykańską armią?
Można tak powiedzieć. W Hohenfels realizowaliśmy scenariusz rozpisany przez 7 Army Training Command, a pod nasze rozkazy trafiły cztery brygady – amerykańska, norweska, brytyjska i rumuńska. Całość działań realizowano zgodnie z procedurami obowiązującymi w US Army.
Czy te amerykańskie procedury bardzo różnią się od natowskich?
Co do ogólnych założeń, oczywiście nie. Procedury stosowane w armiach Sojuszu zostały oparte na tej samej natowskiej doktrynie APP-28. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Przykład: proces planowania i przygotowania do działań u nas i w wojskach USA składa się z takich samych etapów. Tyle że Amerykanie mają więcej różnego rodzaju spotkań roboczych. One są mniej sformalizowane niż w polskiej armii, w dużej mierze opierają się na stosunkowo luźnych dyskusjach i wymianie poglądów, a zebrane podczas nich wnioski służą do wypracowania rekomendacji dla dowódcy. Kiedy więc wchodzimy w struktury amerykańskie, musimy wiedzieć, czym w istocie są poszczególne spotkania, do czego mają prowadzić, jak się do nich przygotować. Należy też opanować pewien specyficzny język, oparty na skrótach i akronimach, ale to detale. Generalnie, powtórzę to raz jeszcze, proces planowania działań w państwach NATO jest ujednolicony.
Co zatem stanowiło dla was największe wyzwanie, kiedy wpasowywaliście się w struktury i cykl dowodzenia US Army?
Interoperacyjność trzeba rozważać w trzech aspektach – ludzi, procedur i sprzętu. Jeśli chodzi o ludzi, współpraca nie nastręcza większych problemów. Nasi oficerowie dobrze znają angielski, dysponują dużą wiedzą, potrafią myśleć nieszablonowo. Procedury, jak już wspominałem, również mamy podobne. Najważniejszą dla nas kwestią pozostają różnice dotyczące sprzętu. Współdziałanie z Amerykanami wymagało spięcia w jedną sieć komputerowych systemów dowodzenia i środków łączności – tak aby dowódcy brygad i podległych im jednostek na monitorach swoich komputerów widzieli dokładnie to, co my w HICOM-ie, i tak żebyśmy w czasie rzeczywistym mogli wymieniać się informacjami. To klucz do budowania tak zwanej świadomości sytuacyjnej, a co za tym idzie sprawnego dowodzenia i w konsekwencji zwycięstwa na polu walki. Takie rozwiązanie w Hohenfels zdało egzamin. Przekonaliśmy się, że w przyszłości, jeśli oczywiście zajdzie taka potrzeba, 11 LDKPanc może równie dobrze operować w ramach 2 Korpusu Polskiego, jak i V Korpusu Armii Stanów Zjednoczonych, a także kierować działaniami brygad US Army.
A jak ćwiczenia „Combined Resolve” zmieniały się przez ostatnie lata? Czy scenariusz odzwierciedla na przykład doświadczenia płynące z wojny w Ukrainie?
Oczywiście te ćwiczenia ewoluują, co zresztą było doskonale widać w tym roku. Wzięła w nich udział 3 Brygada 10 Dywizji Górskiej US Army, która w ostatnim czasie przeszła gruntowną reorganizację. Przeobraziła się w brygadę lekkiej piechoty, wyposażoną w ogromną liczbę dronów rozpoznawczych i uderzeniowych. W ten sposób Amerykanie przeszczepili na swój grunt obserwacje i wnioski z ukraińskiego frontu. Dla mnie dowodzenie tego typu związkiem taktycznym było zupełnie nowym doświadczeniem. Z drugiej strony pod moją komendę trafiły brygady zmechanizowane z Norwegii, Wielkiej Brytanii i Rumunii, wzmocnione jeszcze pododdziałami pancernymi. Uzyskaliśmy więc bardzo ciekawe połączenie. To ważne o tyle, że w wielu aspektach w niedalekiej przyszłości tak właśnie będzie ewoluowała polska armia. Z jednej strony wprowadzamy do linii ogromną liczbę czołgów, z drugiej nasycamy pododdziały bezzałogowcami. Przypomnę, że kilka tygodni temu powstało u nas dowództwo wojsk dronowych.
Z drugiej strony podczas „Combined Resolve” my także wykorzystaliśmy wiedzę pozyskaną od Ukraińców. Okazją są przecież szkolenia dla ukraińskich żołnierzy organizowane przez unijne dowództwo CAT-C, na czele którego stoję.
Czy tego rodzaju przedsięwzięcia jak „Combined Resolve” mają dla was ciąg dalszy? Czy w jakiś sposób przekładają na codzienne funkcjonowanie dywizji?
Zdecydowanie tak. Na ćwiczenia wysłaliśmy około 60% naszych sztabowców. W Niemczech zadania realizowali przedstawiciele wszystkich komórek wchodzących w skład dowództwa 11 LDKPanc. Po powrocie do Żagania przekażą doświadczenia pozostałym. Wiedza będzie skodyfikowana i znajdzie swoje odzwierciedlenie w postaci dokumentów. Docelowo stanie się punktem wyjścia do zmian w stałych procedurach operacyjnych. Wprowadzimy do nich pewne nowinki i usprawnienia. Obejmą one zarówno proces planowania, jak i realizacji zadań.
Wybieracie się na „Combined Resolve” w przyszłym roku?
Tym razem nie. Do Niemiec wyśle swoich przedstawicieli inna polska dywizja. My z kolei planujemy wyjazd do Francji i udział w ćwiczeniach „Orion 26”. Dowództwo 11 LDKPanc, podobnie jak było w Niemczech, pokieruje działaniami wielonarodowych sił. Naszym zwierzchnikiem nie będą Amerykanie, lecz sztab natowskiego Wielonarodowego Korpusu Szybkiego Reagowania. Zaproszenie na manewry to efekt współpracy naszej 10 Brygady Kawalerii Pancernej i 2 Brygady Pancernej armii francuskiej. Co ważne, jeszcze w tym roku Francuzi przyjadą do nas. Będziemy współdziałać podczas ćwiczeń „Waleczny bóbr ‘25”.
Okazuje się, że właściwie co roku 11 LDKPanc bierze udział w dużych międzynarodowych ćwiczeniach, zwykle za granicą... Takie funkcjonowanie w środowisku międzynarodowym musi być dla dywizji bardzo rozwijające.
Z sojusznikami mamy do czynienia na co dzień. Przecież w okolicach Żagania od lat stacjonują siły amerykańskiej Pancernej Brygadowej Grupy Bojowej. W dużej części korzystają one z naszej bazy. A co do ćwiczeń, to faktycznie staramy się wykorzystywać każdą okazję. Przygotowania zwykle pochłaniają sporo czasu i energii, ale takie przedsięwzięcia to najlepszy sposób na gromadzenie wiedzy i doświadczeń. Dzięki temu stajemy się po prostu lepszymi żołnierzami.
autor zdjęć: 11 DKPanc

komentarze