Opanowali miasto, wysadzili bramę więzienia, otworzyli cele i uwolnili ponad 60 aresztowanych, w tym trzech żołnierzy ze swojego oddziału. W nocy z 5 na 6 czerwca 1944 roku żołnierze Armii Krajowej z oddziału por. Antoniego Hedy „Szarego” rozbili niemieckie więzienie w Końskich. To była już trzecia akcja AK, której celem było odbicie tamtejszych więźniów.
„Chłopcy na rozkaz »Szarego« zerwali się błyskawicznie i popędzili na przełaj przez cmentarz kościelny pod mury więzienia. Spieszyli się, aby wykorzystać moment zaskoczenia, zanim żandarmi postawią załogę więzienia na nogi”, wspominał w 1992 roku kpr. Edward Paszkiel „Pozew”, uczestnik akcji rozbicia niemieckiego więzienia w Końskich w Świętokrzyskiem.
Na początku czerwca 1944 roku Niemcy aresztowali kilku żołnierzy z oddziału partyzanckiego dowodzonego przez por. Antoniego Hedę „Szarego” m.in. jego zastępcę Henryka Gruszczyńskiego „Bladego”. Przetrzymywano ich w areszcie w Końskich i poddawano brutalnemu śledztwu. Por. Heda zdecydował się na ich odbicie. – Nie miała to być pierwsza tak brawurowa akcja jego oddziału, na początku sierpnia 1943 roku bez strat własnych zdobyli oni niemiecki areszt w Starachowicach i uwolnili ok. 80 aresztowanych – mówi dr Jan Kownacki, historyk II wojny światowej.
Operacja w Końskich nie była jednak prosta, ponieważ w mieście stacjonował silny niemiecki garnizon. Mieścił się tam posterunek niemieckiej żandarmerii, polskiej policji granatowej, a także oddziały Wehrmachtu. – Co ciekawe, polskie podziemie dwukrotnie organizowało akcje mające na celu rozbicie więzienia – podaje historyk. Pierwszego ataku dokonał 3 listopada 1942 roku oddział AK pod dowództwem Zygmunta Wyrwicza „Cumulusa”. Dostali się do więzienia wykorzystując mundur granatowego policjanta i uwolnili kilku więźniów. Z kolei 25 lipca 1943 roku areszt bezskutecznie próbowali opanować podkomendni cichociemnego Mariusza Szwieca „Robota”, m.in. oddział Tadeusza Jencza „Allana”. Partyzanci zostali jednak zauważeni przez wartowników.
„Szary” (pierwszy z lewej) razem ze swoimi partyzantami, zaprawionymi zarówno w akcjach dywersyjnych, jak i w boju z nieprzyjacielem. Fot. Archiwum IPN
W 1944 roku „Szary” perfekcyjnie zaplanował i przygotował akcję. Jego żołnierze przy wsparciu miejscowych konspiratorów weszli w nocy do miasta i obstawili najważniejsze budynki m.in. siedzibę Gestapo, dworzec kolejowy i pocztę. Kontrolowali także drogi dojazdowe. Pozostali zaatakowali areszt. „Grupa szturmowa (…) otworzyła gwałtowny ogień z kaemów i empików, a minerzy podbiegli pod mury i założyli ładunki trotylu na bramę i okna. (…) Za chwilę potężny huk wstrząsnął powietrzem, budynek przysłoniła chmura kurzu. Kanonada momentalnie ustała, a nasi podbiegli do więzienia” – opisywał kpr. „Pozew” w relacji opublikowanej na stronie „Zeszyty Kombatanckie”.
Akowcy wpadli do aresztu, znaleźli klucze i pootwierali cele. – Niektórzy więźniowie byli tak skatowani podczas przesłuchań, że trzeba było pomóc im wyjść – mówi dr Kownacki. Uwolniono, według różnych danych, od 60 do ponad 70 osób, w tym trzech żołnierzy z oddziału. W walce poległo czterech akowców: Ryszard Bielejec „Delfin”, Stanisław Ładak „Sikorka”, Stefan Pałka „Grom” i Stanisław Pietrzykowski „Błyskawica”. Po stronie niemieckiej było 17 zabitych. „Wycofywaliśmy się z miasta wśród nieustającej strzelaniny, rozlegającej się z różnych stron. (…) Już dniało, gdy nasza grupa ubezpieczonym marszem ruszyła w kierunku leśnych ostępów”, wspominał kpr. Paszkiel.
autor zdjęć: IPN
komentarze