Gdyby samolot wczesnego ostrzegania i kierowania operował w centralnej Polsce, jego radary widziałyby to, co dzieje się w powietrzu, na lądzie i na wodzie całego kraju. Tę supermoc daje system AWACS, który dba m.in. o bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO. O służbie w komponencie NATO E3A rozmawiamy ze „Slyem”, dyrektorem taktycznym i instruktorem.
Gdy dwa lata temu Rosjanie zaatakowali Ukrainę, słowo AWACS było odmieniane przez wszystkie przypadki. Co to za system i dlaczego jest on tak ważny dla bezpieczeństwa?
Mjr „Sly”, dyrektor taktyczny w komponencie AWACS: To Powietrzny System Wczesnego Ostrzegania i Naprowadzania (ang. Airborne Early Warning And Control System – przyp. red.). Został on zainstalowany na pokładzie samolotu Boeing 707-320. Wykonuje swoje zadania od 1982 roku, kiedy siły NATO Airborne Early Warning & Control Force (NAEW&CF) osiągnęły gotowość bojową. Głównym zadaniem AWACS-a jest rozpoznawanie oraz kontrola przestrzeni powietrznej, wykrywanie obiektów nawodnych i powietrznych oraz źródeł promieniowania elektromagnetycznego. Samolot może być też wykorzystywany do kierowania lotnictwem taktycznym w czasie wykonywania zadań bojowych, wsparcia działań wojsk lądowych, marynarki wojennej czy akcji poszukiwawczo-ratowniczych, bo zakres jego działań jest naprawdę ogromny. Rzeczywiście, od kiedy na Ukrainie wybuchła wojna, AWACS jest bardziej zaangażowany w działalność na wschodniej flance NATO w ramach misji Assurance Measures, czyli zwiększonej obecności sił NATO w tym rejonie. Misja ma odstraszyć potencjalnych agresorów oraz zapewnić bezpieczeństwo państwom sojuszu. Operacje z nim związane były wykonywane również przed wojną, ale po 22 lutego 2022 jest ich znacznie więcej.
Na czym te misje polegają?
Po pierwsze, żeby było jasne, samolot znajduje się w przestrzeni powietrznej państw NATO, nie wlatujemy do Rosji. Sama misja polega na rozpoznaniu i zebraniu informacji, które dają nam lepszy obraz tego, co dzieje się w regionie.
Czy informacje, które pozyskują radary naziemne są mniej wartościowe?
Nie do końca o to chodzi. Nie możemy porównywać jakości uzyskanych w tak różny sposób danych. Po prostu AWACS wykonuje misje tam, gdzie radary naziemne nie docierają, bo nie mają takiego zasięgu. Maszyny te dają możliwość wykrywania celów lecących na niskim pułapie z odległości kilkuset kilometrów, podczas gdy dla radaru naziemnego ten zasięg jest znacznie mniejszy. Dokładne dane dotyczące zasięgu AWACS-a są niejawne, ale możemy sobie wyobrazić, że gdyby operował w rejonie centralnej Polski, jego radar widziałby wszystko, co dzieje się w kraju i w pewnym promieniu poza jego granicami.
Radar zdobywa dane i co dalej? W jaki sposób są one potem przetwarzane?
Zacznijmy od tego, że na pokładzie AWACS-a znajduje się dość liczna załoga, w zależności od misji może to być nawet 30 osób. To międzynarodowy personel, dlatego porozumiewamy się wyłącznie po angielsku. Załoga podzielona jest na kilka sekcji. Pierwszą jest Fly Deck, czyli piloci i inżynier pokładowy. Kolejną sekcję tworzą specjaliści zajmujący się wykrywaniem, identyfikacją i śledzeniem obiektów. Następnie jest sekcja dowodzenia lotnictwem oraz środkami walki, w której pracują nawigatorzy naprowadzania. Za nimi znajduje się Tactical Director. Rozpoznany obraz sytuacji powietrznej, tak zwany RAP (Recognized Air Picture), który jest efektem końcowym pracy wszystkich sekcji na pokładzie samolotu AWACS, jest przesyłany do naziemnych stanowisk dowodzenia poprzez systemy transmisji danych Data Link w czasie niemal rzeczywistym.
Pana stanowisko to Tactical Director…
Moim zadaniem jest przede wszystkim realizacja misji pod względem taktycznym. Odpowiadam również za komunikację z innymi stanowiskami dowodzenia oraz przełożonymi wyższego szczebla. Dodatkowo czuwam nad bezpieczeństwem załogi i realizowanej misji oraz koordynuję pracę wszystkich biorących w niej udział sekcji. Ale wracając na pokład AWACS-a, mamy tu jeszcze passive controllera, czyli osobę, która wykrywa źródła promieniowania elektromagnetycznego, oraz techników, w tym jednego, który zajmuje się wyłącznie radarem. Wszystkie te osoby pracują nad pozyskaniem, a następnie przeanalizowaniem informacji, którą możemy wysłać do użytkowników sieci Data Link np. CAOC (The Combined Air Operations Centre).
Jak długo załoga AWACS-a pracuje nad pozyskaniem odpowiednich informacji?
To zależy od rodzaju misji. Nie są to jednak krótkie loty, średnio trwają około ośmiu godzin. Jednak lot można wydłużyć, bo samolot może być tankowany w powietrzu. Ten manewr można powtarzać wiele razy. Jedyne, czego nie da się przedłużyć, to wydajność pracy załogi, która ma swoje limity. Bezpieczeństwo w czasie lotu jest zawsze najważniejsze i nie możemy doprowadzać do przemęczenia personelu. Sam lot poprzedza bardzo długie planowanie misji, które zwykle trwa ponad 7 godzin.
Dlaczego zajmuje to aż tyle czasu?
Analizujemy wszystkie dokumenty rozkazodawcze, warunki atmosferyczne, przepisy dotyczące wykorzystania przestrzeni powietrznej w danym kraju oraz typ kontroli statków powietrznych. Zawsze zwracamy uwagę na to, kto jeszcze uczestniczy w misji i planujemy szczegółowo taką współpracę. Podczas planowania dobieramy członków załogi tak, by móc optymalnie zrealizować zadanie. Dokładnie ustalamy, kto za co odpowiada i jakie zadania musi wykonać. Między sekcjami zawierane są tzw. kontrakty. Obok planowania taktycznego odbywa się również planowanie dotyczące samego lotu. Trzeba m.in. wyznaczyć trasę, wystąpić o zgody dyplomatyczne, jeśli jest taki wymóg oraz określić optymalną orbitę dla wykonania zadania. Musimy również wziąć pod uwagę, że w misji mogą pojawić się dodatkowe okoliczności i zawsze staramy się być na nie przygotowani.
Czyli?
Choćby dowodzenie parą dyżurną myśliwców QRA (Quick Reaction Alert). W czasie lotu możemy otrzymać informację z naziemnych stanowisk dowodzenia, by naprowadzić myśliwce na cel. Zajmują się tym kontrolerzy w zespole kierowania lotnictwem. Po otrzymaniu zadania muszą nawiązać łączność z pilotami, a następnie przekazać im wszystkie parametry lotu oraz informacje dotyczące celu. To wszystko trzeba uwzględnić w planowaniu, więc zajmuje ono sporo czasu. Ale same misje potrafią być znacznie dłuższe…
Na przykład?
Zabezpieczanie wydarzeń takich jak szczyt NATO. Bardzo ważne zadanie, bo w czasie tego rodzaju lotu zapewniamy bezpieczeństwo w przestrzeni powietrznej kraju, w którym spotykają się najważniejsi ludzie mający wpływ na bezpieczeństwo świata. Podczas takiej misji czuwamy nad tym, żeby w przestrzeń powietrzną kraju nie wlatywały żadne obiekty, które nie zostały wcześniej zidentyfikowane, a które mogłyby stanowić zagrożenie dla uczestników wydarzenia. Misje tego rodzaju trwają ponad 12 godzin, są bardzo intensywne, cała załoga musi być bardzo skupiona, czujna i dobrze skoordynowana w swoich działaniach.
Czy często wykonuje Pan loty z innymi Polakami, którzy służą w bazie powietrznej NATO w niemieckim Geilenkirchen?
Zdarza się, bo mamy tu całkiem solidną reprezentację. Polska przystąpiła do programu NATO AWACS w 2007 roku. Z biegiem lat przybywało tu polskiego personelu i dziś Polacy służą na 21 stanowiskach w bazie, przy czym 15 z nich należy do personelu latającego i sześć do personelu naziemnego. W zasadzie mamy Polaków na prawie każdym stanowisku w składzie załogi. Nie mamy tylko pilota oraz obsady kilku stanowisk techników. Polacy są wśród dyrektorów taktycznych, nawigatorów naprowadzania, kontrolerów pasywnych, kontrolerów rozpoznania, operatorów, techników radaru, inżynierów pokładowych. Moglibyśmy z Polaków skomponować niemalże całą załogę.
Czy dobrze się służy w komponencie AWACS-a?
Rewelacyjnie. Międzynarodowe środowisko, świetna atmosfera, ciekawe wyzwania, rozmaite misje realizowane w różnych zakątkach świata dają wielką możliwość rozwoju zawodowego i zdobywania doświadczenia. No i jeszcze to poczucie, że robisz coś dla bezpieczeństwa wszystkich państw NATO. Polecam każdemu!
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze