Wojenne losy żołnierzy potrafią być doprawdy zaskakujące. Przykładem są perypetie trzech brytyjskich lotników, których przypadek rzucił nad Wisłę, tysiące kilometrów od rodzinnych stron. Więcej takich historii z II wojny światowej możecie przeczytać na łamach kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia”.
Brytyjscy jeńcy wojenni świętują wyzwolenie ze Stalagu XI-B, 16 kwietnia 1945. Fot. Wikipedia
Klęska Belgii i Francji w kampanii wojennej 1940 roku przeciwko III Rzeszy oznaczała również klęskę Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego – wydzielonej części British Army, która została skierowana na kontynent europejski do walk z Wehrmachtem. Ewakuacja okrążonych przez Niemców sił alianckich pod Dunkierką na przełomie maja i czerwca 1940 roku pozwoliła ocalić prawie 340 tys. żołnierzy z Wielkiej Brytanii, Francji, Belgii, Holandii i Polski. W trakcie kampanii na Zachodzie wielu Brytyjczyków trafiło jednak do niemieckiej niewoli. Jako jeńcy wojenni byli kierowani do obozów internowania na wschodnich terenach III Rzeszy. Część z nich podjęła próby ucieczki, niektórzy przedostali się na terytorium okupowanej Polski. Pierwsi Brytyjczycy pojawili się w Warszawie i Krakowie jesienią 1940 roku. W następnych miesiącach liczba zbiegłych Brytyjczyków regularnie wzrastała, co na Związku Walki Zbrojnej wymusiło ustalenie planu działania wobec sojuszniczych żołnierzy, którzy wydostali się z niemieckiej niewoli. Powołano do życia Towarzystwo Polsko-Angielskie skupiające osoby, które angażowały się w pomoc i ukrywanie Brytyjczyków. Od września 1940 do maja 1942 roku na terenie okupowanej Polski objęto opieką w sumie 65 brytyjskich żołnierzy. Spośród nich 52 osoby wróciły do Anglii przez Węgry, Rumunię lub przez Bliski Wschód. Pozostała trzynastka została na terenie Polski.
Poliglota, kurier, egzekutor
Kapral Ronald Jeffery służył podczas kampanii francuskiej 1940 roku w pułku piechoty liniowej West Kent. W czerwcu tegoż roku dostał się do niemieckiej niewoli w okolicach miejscowości Doullens w północno-wschodniej Francji. Przewieziono go do obozu jenieckiego na terenie okupowanej Polski: najpierw do Szubina (Kujawy), a następnie do Ostrzeszowa (południe Wielkopolski). Ostatecznie znalazł się w obozie jenieckim na obrzeżach Łodzi, skąd dzięki pomocy Polaków zbiegł 3 stycznia 1942 roku. Ukrywał się do czasu wyrobienia fałszywych dokumentów, został następnie przerzucony na teren Generalnego Gubernatorstwa.
Znalazł się pod opieką małżeństwa Makowskich, którzy w okupowanej Warszawie ukrywali dziesięciu Brytyjczyków zbiegłych z niemieckich obozów jenieckich. Jeffery bardzo szybko nawiązał kontakt z polskim ruchem oporu. Zajmował się wydawaniem podziemnych biuletynów, które tworzył na podstawie odsłuchów z audycji BBC. Obsługiwał powielacz, na którym drukował ulotki i podziemną prasę. W październiku 1942 roku Jeffery osobiście udał się do Krakowa, skąd przywiózł czterech Brytyjczyków, pilotów RAF-u.
Ron władał trzema językami: angielskim, niemieckim i francuskim, przyswoił sobie także podstawową znajomość języka polskiego. Docenił to wywiad Armii Krajowej, który skierował go na szkolenie z szyfrowania, posługiwania się kodami, a także kurs sabotażu. Jeffery został kurierem, który podając się za Niemca lub Polaka, podróżował pomiędzy Warszawą a Wiedniem, Pragą, Budapesztem i Berlinem. W ramach zakrojonej na szeroką skalę operacji Gestapo rozpracowało w maju 1943 roku komórkę wywiadowczą, w której służył Jeffery. W międzyczasie Anglik ożenił się z Polką, Marią Uszycką. Potrzebując środków do życia dla siebie i żony, Jeffery zgodził się zostać żołnierzem grupy likwidacyjnej AK. Komórka ta w imieniu Podziemnego Państwa Polskiego wykonywała wyroki na polskich kolaborantach. Ubrany w mundur niemieckiego oficera Jeffery potrafił zmylić niejednego donosiciela oraz agentów Gestapo. Wziął udział w likwidacji dwóch polskich małżeństw współpracujących z okupantem oraz napadł na dom bogatego polskiego przedsiębiorcy, który prowadził interesy z Niemcami.
Wisła jak krew czerwona
Jesienią 1943 roku Ron zdecydował się na podróż do Wielkiej Brytanii. Nie skorzystał ze wsparcia polskich komunistów, którzy proponowali mu pomoc Związku Sowieckiego w przerzuceniu na Wyspy. Obawiał się aresztowania przez NKWD. Dzięki znajomości z Borisem Smysłowskim, niemieckim oficerem białoruskiego pochodzenia, Jeffery przedostał się do Anglii przez Berlin, Oslo i Sztokholm. Smysłowski widział w nim pośrednika, który pomoże nawiązać wymierzony w Związek Sowiecki sojusz pomiędzy nazistami a zachodnimi aliantami. Gdy Jeffery na początku 1944 roku dotarł na Wyspy, przekazał brytyjskiemu rządowi raporty przygotowane przez Polskie Państwo Podziemne, zawierające między innymi szczegółowe informacje na temat zbrodni katyńskiej. Początkowo dokumenty te wywołały ogromne zainteresowanie, jednak z biegiem czasu Jeffery zaczął być traktowany z podejrzliwością.
Trzeba zaznaczyć, że w tamtym okresie tajne służby brytyjskie były zinfiltrowane przez sowiecką agenturę, na czele której stał Kim Philby. Informacje dotyczące Katynia i prawdziwej roli Sowietów w zbrodni ludobójstwa, której ofiarami byli polscy oficerowie, nie mogły ujrzeć światła dziennego. W grę wchodziła trwałość alianckiego sojuszu przeciwko III Rzeszy. W wydanych po latach wspomnieniach Jeffery wykazał w brytyjskim wywiadzie rolę sowieckich szpiegów: skutecznie sabotowali oni działania ruchu oporu z państw, które po zakończeniu wojny miały pozostać pod kontrolą Moskwy.
Jeffery trafił w końcu do swojego pułku w hrabstwie Kent. Nie otrzymał jednak zgody na powrót do czynnej służby, zajmował się sprawami biurowymi. Opuszczając Warszawę jesienią 1943 roku, Ron nie spodziewał się, że żonę zobaczy dopiero po dwóch latach. Ich córka przyszła na świat w okupowanej Warszawie w grudniu 1943 roku. Przyjechała z matką do Anglii już po zakończeniu wojny we wrześniu 1945. Marię tuż po przybyciu na Wyspy miał osobiście przesłuchiwać Kim Philby. Czy uczestniczył również w przesłuchaniu Jeffery’ego w 1944 roku? Sam zainteresowany nie miał co do tego wątpliwości, jednak nie był w stanie tego potwierdzić. We wrześniu 1946 roku na świat przyszło drugie dziecko Rona i Marii – syn Martin. Wkrótce rodzina wyemigrowała do Nowej Zelandii.
Grupa mężczyzn przed budynkiem pod strażą żołnierzy niemieckich, Warszawa, 1941. Fot. NAC
Ron Jeffery jest autorem książki „Wisła jak krew czerwona”, która ukazała się w Nowej Zelandii w 1985 roku. Polskie wydanie opublikowano w 2006 roku, już po śmierci Jeffery’ego. Zmarł w Auckland w 2002 roku. W 1943 roku generał Tadeusz Komorowski „Bór” odznaczył go Krzyżem Walecznych. Kiedy po wojnie spotkali się w Wielkiej Brytanii, generał został ojcem chrzestnym syna Jeffery’ego. W 1995 roku prezydent Lech Wałęsa nadał Ronowi Krzyż Komandorski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.
Anglik przy „Błyskawicy”
Dwudziestodziewięcioletni sierżant John Ward, radiotelegrafista z 226 Eskadry Bombowej RAF-u, został zestrzelony przez Niemców 10 maja 1940 roku nad terytorium Luksemburga. Trafił jako jeniec do obozu pod Lesznem w Wielkopolsce. Zbiegł stamtąd wiosną 1941 roku. Po kilku dniach został schwytany i umieszczony w areszcie w Gostyniu, ale już wkrótce podjął kolejną próbę ucieczki zakończoną sukcesem. Po dziesięciu dniach dotarł do Sieradza. Był na skraju wyczerpania, gdy trafił do domu Jana Kokoszki, który skontaktował Anglika z polskim podziemiem.
Po krótkim pobycie w Łodzi Ward został skierowany do Warszawy. Rozpoczął służbę w AK. Zajął się szkoleniem radiotelegrafistów i prowadził nasłuch zachodnich stacji radiowych. Z czasem zaczął tworzyć audycje radiowe i komunikaty w języku angielskim. Znał biegle trzy języki: ojczysty angielski, niemiecki oraz francuski. Został awansowany do stopnia porucznika AK.
Szczególną misję wykonywał w trakcie Powstania Warszawskiego. Obsługiwał radiostację „Błyskawica”, wysyłając wszystkie obcojęzyczne komunikaty. Przez 63 dni walki powstańców z okupantem niemieckim Ward nadał do Londynu ponad sto depesz. Były wśród nich prośby o dostawy broni dla żołnierzy walczących z Niemcami. Zwracał również uwagę na bierność Sowietów. W depeszy z 8 sierpnia 1944 roku podawał, że sowiecka propaganda kłamie, twierdząc, że w walkach powstańczych bierze udział tylko Armia Ludowa. W rzeczywistości w powstaniu wzięli udział pojedynczy żołnierze AL.
Kiedy w drugiej połowie sierpnia sytuacja powstańców stawała się coraz bardziej tragiczna, Ward w meldunkach do Londynu próbował na swoich rodakach wymusić reakcję. Prosił o broń, granaty i amunicję. Jego depesze trafiały do ludzi z gabinetu premiera Winstona Churchilla. Większość jego meldunków uznano jednak za mało wiarygodne i dostarczano je na biurko premiera w okrojonej formie i z dużym opóźnieniem. Widząc opieszałość polityków, Ward zdecydował się na akt desperacji – został korespondentem wojennym i swoje nieocenzurowane relacje wysyłał bezpośrednio do prasy w Wielkiej Brytanii. Mieszkańcy Londynu mogli przeczytać komunikaty między innymi na łamach dziennika „The Times”. Jeden z nich brzmiał następująco: „Całe miasto płonie. Niemcy zabijają wszystkich bez różnicy – mężczyzn, kobiety, dzieci, cywilów i żołnierzy AK”. W kolejnym komunikacie zwrócił się wprost do swoich rodaków: „Apeluję do całego narodu brytyjskiego: pomóżcie Warszawie!”.
Polacy z ogromnym podziwem, ale i ze zdziwieniem obserwowali Warda, który ramię w ramię szedł z powstańcami do walki przeciwko Niemcom. Został ranny, ale obrażenia nie zagrażały jego życiu. Z rąk Tadeusza Komorowskiego „Bora” otrzymał Krzyż Walecznych. Kiedy powstanie upadło 2 października, radiostacja „Błyskawica” nadawała jeszcze przez dwa dni. Potem prawie cały stan Komendy Głównej AK udał się na południe, by dotrzeć do Częstochowy i stamtąd kierować działaniami polskiego ruchu oporu.
Kilka dni później z warszawskich zgliszczy wydostał się również Ward i ruszył w ślad za dowództwem AK. Dołączył do 7 Dywizji Piechoty AK „Orzeł” i razem z kompanami atakował siły niemieckie, a później prowadził działania zaczepne przeciwko Sowietom. Został odznaczony przez generała Leopolda Okulickiego drugim Krzyżem Walecznych. Po nawiązaniu kontaktu z władzami brytyjskimi otrzymał polecenie ujawnienia się Sowietom. Gwarancję nietykalności dla niego potwierdził brytyjski oficer łącznikowy. Sowieckie służby przesłuchiwały go przez dwa miesiące, po czym został skierowany do Odessy. Z portu wyruszył statkiem na Maltę, a stamtąd samolotem do Londynu. Tam był przesłuchiwany przez brytyjski wywiad, po weryfikacji został agentem MI5. Oficjalnie pracował jednak jako dyplomata w brytyjskich placówkach na terenie całego świata. Na początku lat dziewięćdziesiątych odwiedził wolną Polskę. Zmarł w 1995 roku. Niestety, nie zdecydował się na spisanie wspomnień z lat pobytu na polskiej ziemi w okresie wojny.
W poszukiwaniu polskich partyzantów
Z Polską związane są również wojenne losy sierżanta Cyrila Rofe’a, pilota RAF-u. Gdy jego samolot został zestrzelony nad Holandią, Rofe trafił do Stalagu Lamsdorf (obecnie Łambinowice na Opolszczyźnie). Ponieważ miał żydowskie pochodzenie, zamienił się tożsamością z innym, pochodzącym z Litwy Żydem o nazwisku Kacenelenbeigen, który miał zostać wysłany na roboty w Sudety. W ten sposób Rofe znalazł się na Dolnym Śląsku. Bardzo szybko zorganizował ucieczkę: razem z dwoma kompanami jenieckiej niedoli zamierzał przedostać się na Zachód. Z planów niewiele jednak wyszło. Niemcy zatrzymali go na Górnym Śląsku, trafił do obozu w Tarnowskich Górach.
Ponieważ dowiedział się o istnieniu polskiego ruchu oporu, zapragnął dołączyć do walczących Polaków. Uciekł z obozu po raz drugi, mając zamiar przedostać się tym razem do Krakowa. Ponieważ nie udało mu się nawiązać kontaktu z żołnierzami AK, wyruszył samotnie na Kielecczyznę, aby tam spotkać partyzantów. W okolicach Miechowa zadenuncjował go Niemcom jakiś folksdojcz. Przesłuchano go w Krakowie i odesłano z powrotem do Stalagu Lamsdorf.
W sierpniu 1944 roku uciekł kolejny raz. Towarzyszył mu inny brytyjski żołnierz żydowskiego pochodzenia, Karl Hillebrand. Tułali się na pograniczu polsko-słowackim, zawędrowali na Podhale, kluczyli po Beskidach. Zamierzali przedostać się na drugą stronę frontu, poddać się Sowietom, skontaktować z brytyjskim oficerem łącznikowym i w ten sposób przedostać się na Zachód. Ostatecznie udało im się to, droga z Polski do Londynu wiodła ich jednak przez Moskwę i Murmańsk. Rofe i jego towarzysz wrócili do ojczyzny kilka dni przed Bożym Narodzeniem 1944 roku.
Swoją historię związaną z pobytami w obozach jenieckich, ucieczkami i poszukiwaniem polskiego ruchu oporu Rofe opisał w książce zatytułowanej „Against the Wind”. Ukazała się ona w Londynie w 1956 roku. O wiele cenniejsze niż sam opis wojennych przygód autora są zawarte w książce jego obserwacje zachowań zwykłych ludzi żyjących w trudnych czasach, obserwacje prowadzone z unikatowej perspektywy – brytyjskiego Żyda uciekającego z obozów jenieckich.
Przedstawione wyżej historie trzech Brytyjczyków, których wojenne losy nierozerwalnie związały z okupowaną Polską, pokazują, że poczucie obowiązku, służba na rzecz większej sprawy, oddanie i zaangażowanie sojusznicze potrafi czasem być silniejsze niż poczucie przynależności narodowej.
autor zdjęć: Wikipedia, NAC
komentarze