Dwanaście min z czasów II wojny światowej odkryły i zneutralizowały załogi okrętów dowodzonych przez polski sztab zespołu SNMCMG1. Operacja u wybrzeży Łotwy stanowiła część natowskich ćwiczeń „Northern Coasts ‘23”, które przez prawie dwa tygodnie trwały na Bałtyku. Uczestniczyły w nich trzy okręty biorące udział w misji PKW „Czernicki”.
„Northern Coasts” to jedne z najważniejszych natowskich ćwiczeń na Bałtyku. W tym roku wzięło w nich udział 30 okrętów, 19 samolotów oraz 3200 żołnierzy z 14 państw. U wybrzeży Łotwy pojawił się amerykański desantowiec USS „Mesa Verde” z 500-osobowym kontyngentem marines na pokładzie, a oprócz tego trałowce, niszczyciele min, fregaty. Ważna rola przypadła też Polakom, którzy od lipca kierują działaniami natowskiego zespołu przeciwminowego SNMCMG1. – Przed rozpoczęciem ćwiczeń naszemu sztabowi podlegało osiem jednostek. Na czas „Northern Coasts” do zespołu został dodatkowo włączony niemiecki okręt zaopatrzeniowy FGS „Elbe”, a pod moją komendę trafiły też dwa inne zespoły przeciwminowe. Ostatecznie kierowaliśmy działaniami aż 15 okrętów – wyjaśnia kmdr por. Piotr Bartosewicz, dowódca polskiego kontyngentu i jednocześnie dowódca natowskiego zespołu SNMCMG1.
Ćwiczenia zostały podzielone na trzy fazy. Pierwsza wiązała się ze zgrywaniem sił. W drugiej – jednostki kierowane przez sztab SNMCMG1 wykonywały operację przeciwminową na wodach Łotwy. Załogi poszukiwały tam niebezpiecznych pozostałości z czasów II wojny światowej. Jeszcze przed rozpoczęciem działań marynarze otrzymali od Szwedów i Niemców mapy z zaznaczonymi pozycjami linii min. Namierzenie ich nie było jednak łatwe. – Informacje zawarte w starych dokumentach nie zawsze są precyzyjne. Trzeba pamiętać, że okręty stawiające miny nie dysponowały tak zaawansowaną aparaturą nawigacyjną, jak ta dzisiejsza. Pozycje bywały więc oznaczane niedokładnie – tłumaczy kmdr por. Bartosewicz. – Do tego po wojnie państwa minujące poszczególne akweny otrzymały polecenie, by je oczyścić. Nie wszystkie to zrobiły. Wiele min pozostało w morskiej toni. Niektóre były jedynie przeciągane na inne pozycje – wyjaśnia oficer. A to nie wszystko. Morze przez cały czas przecież „pracuje”, więc ruchy wody czy morskiego dna nierzadko doprowadzały do zrywania min i ich przemieszczania. Wiele z nich spoczywa na dnie, zagrzebane w mule. Słowem, aby je namierzyć, trzeba się nieraz nieźle natrudzić.
Film: Standing NATO Mine Countermeasures Group 1
Podczas „Northern Coasts” poszczególne akweny zostały podzielone na sektory, które były przeszukiwane przez okręty metr po metrze. W działaniach brały udział trzy polskie jednostki – okręt dowodzenia ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”, czyli jednostka flagowa SNMCMG1, na którego pokładzie ulokowany został sztab zespołu, oraz dwa trałowce – ORP „Hańcza” i ORP „Drużno”. Dla nas to był historyczny moment. Nie dość, że pierwsza operacja typu HODOPS (z ang. Historical Ordnance Disposal Operations), to jeszcze braliśmy w niej udział jako pełnoprawni członkowie natowskiego zespołu – podkreśla kpt. mar. Adam Pilipczuk, dowódca ORP „Hańcza”.
Załogi trałowców lustrowały dno za pomocą stacji podkilowych. Po namierzeniu obiektów przypominających miny były opuszczane do morza pojazdy podwodne, które miały pomóc w przeprowadzeniu ich identyfikacji. – Ostatecznie na przeszkodzie stanęły kiepskie warunki i spowodowana nimi mała widoczność. Musieli nas wspomóc łotewscy nurkowie zaokrętowani na ORP „Czernicki”, ale i tak był to dla nas wartościowy trening. Pojazdy Ukwiał i Głuptak posiadamy od niedawna i wciąż jeszcze szkolimy się w ich obsłudze – zaznacza kpt. mar. Rafał Duszewski, dowódca ORP „Drużno”. – Dzięki nim nasze okręty zyskują nowe możliwości. Upodabniają się pod tym względem do klasycznych niszczycieli min – dodaje. Finalnie okręty dowodzone przez polski sztab odnalazły i zlikwidowały 12 starych min. – Jak na stosunkowo krótki czas operacji, to naprawdę dobry wynik – przekonuje kmdr por. Bartosewicz.
Tymczasem HODOPS stanowił zaledwie wstęp do operacyjnej fazy ćwiczeń. W tej części szczegóły scenariusza do ostatniej chwili pozostawały dla załóg tajemnicą. Rozkazy spływały do uczestników na bieżąco i od razu należało na nie reagować. – Tutaj naszym zadaniem było sprawdzenie szlaków prowadzących ku wybrzeżu w okolicy miasta Ventspils. Chodziło o to, by mogły nimi bezpiecznie przejść siły desantowe. Szlaki okazały się czyste – wspomina kmdr por. Bartosewicz. Kilka dni temu okręty dotarły do Kopenhagi, gdzie ćwiczenia zostały zakończone. W tej chwili zespół SNMCMG1 ponownie jest na morzu.
– Wszyscy uczestnicy „Northern Coasts '23” odnieśli ogromne korzyści, jeśli chodzi o gotowość operacyjną i umiejętność współpracy w międzynarodowych strukturach. Z wyników jestem bardzo zadowolony – podkreśla kadm. Stephan Haisch, kierownik ćwiczeń, cytowany przez służby prasowe niemieckiego wojska. Oficer przyznaje jednocześnie, że „Northern Coasts” były bacznie obserwowane przez Rosjan. – Rosyjskie okręty i samoloty zachowywały się zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Obeszło się bez prowokacji i eskalowania napięcia. Pokazaliśmy, że jesteśmy gotowi na każdą ewentualność i zachowujemy czujność. Myślę, że rosyjska marynarka jest tego w pełni świadoma – podsumowuje kadm. Haisch.
SNMCMG1 to jeden z czterech stałych zespołów NATO. Wchodzi w skład sojuszniczych Sił Odpowiedzi, a do jego zadań należy patrolowanie kluczowych dla żeglugi szlaków północnej Europy, prowadzenie w tym rejonie operacji przeciwminowych i udział w międzynarodowych ćwiczeniach. Zespół musi też utrzymywać stałą gotowość do działania, ponieważ w każdej chwili może zostać użyty podczas kryzysu bądź wojny. Obecnie na czele SNMCMG1 stoi kmdr por. Piotr Bartosewicz. Wspomaga go międzynarodowy sztab, w którym główne role pełnią Polacy wydzieleni z jednostek 8 Flotylli Obrony Wybrzeża. W zespole operują też trzy polskie okręty. Nasze siły tworzą Polski Kontyngent Wojskowy „Czernicki”. Liczy on 140 marynarzy.
autor zdjęć: kpt. mar. Łukasz Koziarski, SNMCMG1
komentarze