Prowadzenie patroli, przeszukiwanie budynków, walka na małej przestrzeni – tak żołnierze 10 Brygady Kawalerii Pancernej przygotowują się do wyjazdu na misję PKW Liban. Pancerniacy zakończyli właśnie certyfikację na poziomie plutonów. W czerwcu planowany jest sprawdzian gotowości całego kontyngentu.
Polski kontyngent wojskowy pod flagą ONZ-etu wyjechał do Libanu w listopadzie 2019 roku. Dotychczas służyli w nim głównie żołnierze z 12 oraz 17 Brygady Zmechanizowanej. Teraz do misji szykuje się już VIII zmiana, której trzon tworzy 10 Brygada Kawalerii Pancernej ze Świętoszowa. – Na miejscu przede wszystkim mamy pilnować, czy przestrzegane jest zawieszenie broni w strefie bezpieczeństwa pomiędzy Izraelem a Libanem – wyjaśnia ppłk Remigiusz Rodykow, dowódca VIII zmiany PKW Liban. To rejon, w którym ciągle jeszcze aktywne są bojówki Hezbollahu. Po wycofaniu się stamtąd izraelskiej armii, odpowiedzialność za bezpieczeństwo przejęły siły pokojowe UNIFIL. – Podczas misji będziemy brać udział w patrolach, a także prowadzić obserwację linii demarkacyjnej, zwanej blue line. Inne zadania to wspieranie ludności cywilnej i współpraca z libańską armią – wymienia ppłk Rodykow. I właśnie gotowość do realizacji takich zadań była sprawdzana podczas certyfikacji na poligonie w Świętoszowie. Test objął plutony.
– Scenariusz został ułożony tak, by obejmował zarówno prawdopodobne, jak i czysto hipotetyczne sytuacje, z którymi możemy się zetknąć w Libanie. Musimy być przygotowani na każdą ewentualność – podkreśla por. Łukasz Iwaśkiewicz, dowódca kompanii, która pojedzie na misję. Żołnierze zostali rozlokowani w stałej bazie oraz na wysuniętym posterunku, gdzie strzegli bezpieczeństwa i prowadzili obserwację. Brali udział w patrolach, podczas których mieli do czynienia z improwizowanymi ładunkami wybuchowymi oraz ze wzburzonym tłumem.
Realizowali też działania w terenie zurbanizowanym. Jak przyznaje por. Iwaśkiewicz, to jeden z najtrudniejszych elementów wojskowego rzemiosła. – Podstawą jest dobre rozpoznanie. Żołnierze po pierwsze powinni dowiedzieć się, czy w miejscowości, do której mają zamiar wejść, znajduje się przeciwnik, a jeśli tak, to jakimi siłami dysponuje – zaznacza oficer. – Potem dowódca pododdziału podejmuje decyzję, czy wkraczają tam samodzielnie, czy może wzywają wsparcie. W samej miejscowości należy nieustannie monitorować miejsca newralgiczne, choćby dachy, z których przeciwnik może oddać strzał, czy przepusty, gdzie łatwo podłożyć ładunek wybuchowy. Do tego dochodzą skupiska ludzi. Jeśli tylko istnieje taka możliwość, warto ich unikać i wyznaczać alternatywną trasę przemarszu. Przeciwnik może bowiem ukryć się wśród tłumu i stamtąd zaatakować. Słowem: działając w terenie zurbanizowanym, trzeba mieć oczy dookoła głowy – podkreśla por. Iwaśkiewicz.
A to dopiero początek. – Podczas certyfikacji żołnierze przeszukiwali samochody i budynki. Musieli pokazać także, że potrafią walczyć na małych, zamkniętych przestrzeniach – wyjaśnia oficer. Oczywiście takie sytuacje to skrajność. – Do Libanu jedziemy z misją pokojową. W założeniu użycie siły mamy sprowadzać do minimum, a po broń sięgać w naprawdę wyjątkowych przypadkach. Ale dla własnego bezpieczeństwa trzeba być gotowym na różne scenariusze – przyznaje ppłk Redykow.
Certyfikacja na poziomie plutonów to jeden z kilku etapów przygotowań do misji. Niebawem odbędzie się certyfikacja kompanii, a w pierwszej połowie czerwca czeka żołnierzy sprawdzian gotowości całego kontyngentu. Do Libanu powinni wyruszyć na początku września.
Polski kontyngent liczy ponad 200 żołnierzy, którzy do dyspozycji mają kołowe transportery opancerzone Rosomak. W Libanie Polacy współpracują z żołnierzami z Irlandii i Węgier. Wchodzą w skład polsko-irlandzkiego batalionu IRISHPOLBATT.
autor zdjęć: 10 BKPanc
komentarze