Komandosi uczcili pamięć swojego żołnierza – st. chor. sztab. Mirosława „Mirona” Łuckiego. Operator, który w sierpniu 2013 roku zginął podczas wykonywania zadań w Afganistanie, został patronem jednego z zespołów bojowych Jednostki Wojskowej Komandosów. – Dzięki temu pamięć o „Mironie” nigdy w JWK nie zginie – przyznają żołnierze.
Decyzję o nadaniu imienia st. chor. sztab. Mirosława Łuckiego ps. „Miron” Zespołowi Bojowemu C Jednostki Wojskowej Komandosów podjął kilka dni temu wicepremier, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. O ustanowienie patrona wnioskowali do MON-u sami komandosi. To oddolna inicjatywa żołnierzy, której celem jest uczczenie pamięci poległego operatora JWK.
St. chor. sztab. Mirosław Łucki był doświadczonym operatorem. Służbę zasadniczą zaczął w 1997 roku w Lublińcu, a potem kontynuował ją w 1 Pułku Specjalnym Komandosów (dziś JWK) już jako żołnierz zawodowy. Od 2005 roku przez cztery lata służył w Jednostce Wojskowej GROM, ale ostatecznie w 2009 roku wrócił do JWK. Był operatorem Zespołu Bojowego „C”. W czasie służby podoficer kilkukrotnie brał udział w misjach zagranicznych: raz w Iraku i trzykrotnie w Afganistanie. „Miron” zginął dziesięć lat temu w wyniku wybuchu miny pułapki.
Do tragicznego wypadku doszło w nocy z 23 na 24 sierpnia 2013 roku, gdy żołnierze JWK brali udział w operacji specjalnej w Afganistanie. Jej celem było zlikwidowanie składu amunicji, która miała być wykorzystana do ataku na bazę Ghazni. Jak się później okazało, operatorzy wpadli w przygotowaną dużo wcześniej zasadzkę. – Doskonale pamiętam każdą minutę tej akcji. Niespełna kwadrans po północy na teren compoundu [afgańskie zabudowania – przyp. red.] weszły dwie sekcje. Chłopaki sprawdzali każde pomieszczenie. Nigdzie nie było żywego ducha, ale w jednym z narożników żołnierze znaleźli skład materiałów wybuchowych. Było to jakieś 700 kg ładunku. „Miron” powiedział wtedy: „Mamy stuff. Obiekt czysty” – wspomina ostatnie słowa „Mirona” jeden z operatorów. 24 minuty po północy nastąpiła potężna eksplozja i wszystkie zabudowania wyleciały w powietrze. „Miron” zginął, bo znalazł się w epicentrum wybuchu, ale było też wielu rannych po stronie Polaków i współpracujących z nimi afgańskich policjantów. Dla JWK to była najtragiczniejsza misja.
Mirosław Łucki pośmiertnie został awansowany do stopnia starszego chorążego sztabowego, wyróżniony wpisem do Księgi Honorowej Wojska Polskiego i odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Krzyża Wojskowego oraz Krzyżem Zasługi za Dzielność.
Pamięć o poległym przed dziesięcioma laty komandosie nie słabnie. Kilka lat temu m.in. z inicjatywy żołnierzy otworzono wystawę poświęconą pamięci „Mirona” w bastionie św. Rocha na Jasnej Górze w Częstochowie, a rok temu odbyła się pierwsza edycja „Memoriału Mirona”. Ekstremalny 240-kilometrowy marsz zorganizował „Mixu”, były operator i szef selekcji JWK, oraz Jednostka Wojskowa Komandosów i Fundacja „Wspieram cicho i skutecznie”.
autor zdjęć: Irek Dorożański/Cisi i Skuteczni, arch. Wojsk Specjalnych
komentarze