moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Abrams: początek historii

Pod koniec listopada na poligonie w Biedrusku odbyły się pierwsze strzelania z czołgów Abrams. – Prowadzenie ognia z Abramsa nie jest trudne. Wymaga jednak wprawy, a dla tych załóg to dopiero początek – mówi Kim Mace, szef ekipy instruktorów, pod okiem których szkolą się polscy żołnierze. Jak zapowiada, w kolejnych dniach będą strzelać również z karabinów maszynowych.

– Obsługa Abramsów wymaga oczywiście specjalistycznej wiedzy, ale pod wieloma względami jest intuicyjna. Usterkę sygnalizuje sam system, a szczegóły można poznać dzięki diagnostyce. To znacząca różnica w porównaniu choćby z czołgami PT-91, którymi zajmuję się na co dzień, a które są w dużym stopniu analogowe – mówił kpr. Paweł Węclewski z plutonu remontu uzbrojenia Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych.

Ciemna sylwetka czołgu wyraźnie odcina się od bieli strzelnicy. Za pojazdem kilku żołnierzy. Mijają kolejne minuty. Po chwili ciszę rozdziera huk. W pewnym sensie to historyczna chwila. Polska załoga Abramsa właśnie oddała swój pierwszy strzał. Na razie spoza wnętrza pojazdu, przy użyciu specjalnego joysticka. Kolejne padną już jednak z przedziału bojowego.

Przyjechałem na poligon w Biedrusku, by obserwować szkolenie żołnierzy, którzy już niebawem będą obsługiwać najlepsze ponoć czołgi świata. Jest 21 listopada. Od dnia, kiedy w pobliskim Poznaniu zainaugurowała działalność Akademia Abrams, upłynęły nieco ponad trzy miesiące. Nauka idzie pełną parą. A jednak przed polskimi załogami jeszcze długa droga.

Legendarna maszyna

Abramsy to jeden z najważniejszych nabytków, już niebawem mających stanowić o sile polskiego wojska. Resort obrony pozyska 366 pojazdów tego typu. 250 z nich to wozy w wersji M1A2SEPv3. Umowa na zakup została podpisana w kwietniu 2022 roku. Z kolei na mocy porozumienia z lipca Polska sprowadzi z USA 116 pojazdów w starszej wersji, które wcześniej służyły amerykańskim żołnierzom.

Wśród pancerniaków Abramsy zdążyły już zyskać status legendy. – Czołg został skonstruowany w czasach zimnej wojny. Zdolnościami miał przewyższać ówczesne sowieckie maszyny T-62, które dysponowały m.in. 115-milimetrowymi armatami – podkreśla Kim Mace, kiedyś czołgista, a obecnie szef ekipy instruktorów, którzy przyjechali z USA do Polski, by szkolić polskie załogi. Prace nad projektem trwały długo. Pierwsze Abramsy zaczęły wchodzić do służby w latach osiemdziesiątych. I choć z założenia były przeznaczone do walk w Europie, Amerykanie szybko zaczęli je wykorzystywać również w innych częściach świata. Czołgi wzięły udział m.in. w obydwu wojnach przeciwko Irakowi. Jednocześnie maszyny były konsekwentnie modernizowane. Przykład? Wozy M1A2SEPv3 zostały wyposażone w system obrony aktywnej Trophy HV. Składa się on z czterech radarów, które lustrują otoczenie. Jeśli namierzą lecący w stronę Abramsa pocisk, system wyrzuca w jego kierunku MEFP (Multiple Explosively Formed Penetrator), czyli inny pocisk, który likwiduje zagrożenie. Z takiego rozwiązania korzysta armia USA. Czołgi przeznaczone dla Polski mogą zostać w niego doposażone, tyle że za dodatkową opłatą.

Ale nawet bez tego lista atutów Abramsa jest długa. Przede wszystkim: siła ognia. Czołg korzysta z gładkolufowej armaty M256 kalibru 120 mm, której konstrukcja opiera się na rozwiązaniach firmy Rheinmetall z Niemiec. Wyposażony jest także w dwa karabiny kalibru 7,62 mm oraz zdalnie sterowany moduł CROWS (Common Remotely-Operated Weapons Station) z wielkokalibrowym karabinem maszynowym 12,7 mm. Na tym jednak nie koniec. –Dzięki zastosowanym w czołgu rozwiązaniom dowódca może w każdej chwili przejąć obsługę uzbrojenia i nie opuszczając swojego stanowiska, wykonać strzelanie z głównego działa. Może też obsługiwać karabin maszynowy, nie wychylając się z wozu – wylicza kpt. Grzegorz Pasturczak, wykładowca z Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych, który bierze udział w kursie jako członek załogi.

Bezpiecznie jak w czołgu

Abrams nasycony jest elektroniką, która pozwala na wykorzystywanie go w sposób maksymalnie efektywny. Tam jednak, gdzie lepiej bezpośrednio zaangażować człowieka, jest on angażowany. – Czołg nie ma na przykład mechanizmu ładującego. Pocisk do lufy wprowadza ładowniczy, ale za to nie istnieje ryzyko, że podczas strzelania automat się zatnie – wyjaśnia inny uczestnik kursu, st. szer. specjalista Paweł Sydorowicz, specjalista kierowca z Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych.

I wreszcie rzecz ostatnia – bezpieczeństwo. Abrams, co zgodnie podkreślają wojskowi, daje żołnierzom duży komfort służby. Czołg został skonstruowany tak, by maksymalnie zwiększać szanse załogi na przeżycie. Magazyny amunicji np. są oddzielone od przedziału bojowego pancernymi grodziami. Znajdują się one w tylnej części kadłuba. W razie trafienia siła wybuchu kierowana jest w górę. Do tego wnętrze Abramsa zostało wygłuszone tak, że odgłos strzałów z czołgowej armaty nie jest przesadnie dokuczliwy. W sumie drobiazg, ale tylko człowiek, który w ciasnym przedziale spędza po kilka godzin, może zrozumieć, jak ważny… Żołnierze chwalą więc Abramsy i krok po kroku odkrywają ich sekrety.

Pierwsze kroki

– Polska jest bastionem, jeśli chodzi o obronę wschodniej flanki NATO. Dziś potwierdza swoje zaangażowanie wobec sojuszników, a jednocześnie gotowość do odpowiedzi na wszelkie potencjalne zagrożenia – podkreślał podczas inauguracji Akademii Abrams gen. broni John Kolasheski, dowódca V Korpusu US Army. Kiedy wypowiadał te słowa, w Poznaniu były już pierwsze Abramsy. Czołgi w wersji M1A2SEPv2 wyczarterowanym statkiem przepłynęły z USA do Niemiec. Ostatni odcinek drogi – z Niemiec do Polski, pokonały na lawetach. Łącznie jest 28 maszyn. W ślad za nimi do Poznania przyjechała doświadczona grupa instruktorów – cywilów z bogatą przeszłością w wojskach pancernych. – W US Army [amerykańskich wojskach lądowych] służyłem ponad 30 lat. Poznałem Abramsy w kilku wersjach. Od 12 lat pracuję jako instruktor na zlecenie rządu USA – tłumaczył Kim Mace. Po zakończeniu cyklu szkoleń zarówno ekipa instruktorska, jak i czołgi wrócą za ocean.

Tymczasem same szkolenia rozpoczęły się jeszcze w sierpniu. Wówczas to w Biedrusku pojawili się pierwsi żołnierze, którzy w swoich jednostkach odpowiadają za techniczną obsługę czołgów. Wywodzili się zarówno z 18 Dywizji Zmechanizowanej, do której niebawem trafią polskie Abramsy, jak i z Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych, które w przyszłości będzie odpowiedzialne za przygotowanie do służby kolejnych załóg. Przez kilka tygodni krok po kroku poznawali budowę nowych czołgów. Instruktorzy np. podpinali komputery pod poszczególne systemy i pokazywali, jak prowadzić diagnostykę oraz wykrywać usterki. Uczyli też demontażu i ponownego montażu poszczególnych elementów. – Obsługa Abramsów wymaga oczywiście specjalistycznej wiedzy, ale pod wieloma względami jest intuicyjna. Usterkę sygnalizuje sam system, a szczegóły można poznać dzięki diagnostyce. To znacząca różnica w porównaniu choćby z czołgami PT-91, którymi zajmuję się na co dzień, a które są w dużym stopniu analogowe – mówił kpr. Paweł Węclewski z plutonu remontu uzbrojenia Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych.

Kilka tygodni później ruszyły szkolenia dla członków załóg. Oni też początkowo ćwiczyli na terenie parku maszyn w Biedrusku. W listopadzie jednak pierwsza grupa wyjechała na pobliski poligon, by wziąć udział w inauguracyjnym strzelaniu. Zanim Abramsy otworzyły ogień, żołnierze musieli zgrać armaty z przyrządami optycznymi. Punktem odniesienia stała się tarcza umieszczona w odległości 1200 m. – Zgrywanie odbywa się w kilku etapach. Najpierw czołg stoi na płaskiej powierzchni, potem dwukrotnie zmienia ustawienie. Odpowiednie nastawy są niezbędne, by prowadzić skuteczny ogień – wyjaśnia kpt. Pasturczak. Potem czołgi ruszyły do punktu poboru amunicji, wreszcie pierwsza trójka zajęła miejsce na strzelnicy.

Celem były tarcze oddalone o 1500 m. Choć Abrams może prowadzić ogień podczas jazdy, na początek załogi robiły to ze stojącego pojazdu. A właściwie – spoza niego. – To kwestia techniczna. Czołgi, z których korzystamy, od pewnego czasu nie strzelały, dlatego amerykańscy technicy musieli na spokojnie sprawdzić, czy wszystkie mechanizmy zadziałały w prawidłowy sposób. Dla bezpieczeństwa kazali nam pozostać na zewnątrz – wyjaśnia kpr. Marcel Mańkowski, dowódca czołgu z 1 Warszawskiej Brygady Pancernej, która podlega 18 Dywizji.

Potem załogi zajęły miejsca w czołgu i pod okiem amerykańskiego instruktora kolejno oddały po trzy strzały. Każdy z nich był pilnie obserwowany przez kolejną grupę instruktorów, którzy rozłożyli swoje stanowisko naprzeciw strzelnicy. – Prowadzenie ognia z Abramsa nie jest trudne. Jednak jak wszystko, wymaga wprawy, a dla tych załóg to dopiero początek. W kolejnych dniach będą prowadziły ogień nie tylko z armaty, lecz także z karabinów maszynowych – zapowiada Kim Mace.

Uniwersalny żołnierz

Pierwszy dzień na strzelnicy upływał raczej niespiesznie. Swoje strzały zdołały oddać załogi trzech czołgów. Jak podkreślali Amerykanie, taka jest specyfika szkolenia – od tempa ważniejsza jest tutaj dokładność, przede wszystkim zaś bezpieczeństwo. – Dla nas to niezwykle ciekawe doświadczenie. Nie tylko dlatego, że przygotowujemy się do przyjęcia czołgów zupełnie nowego dla nas typu – przyznaje mjr Krzysztof Cydzik, szef sekcji planowania i programowania w Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych. – Dzięki szkoleniu na czołgach Abrams mamy okazję nie tylko obserwować, lecz także brać udział w szkoleniach zupełnie innego rodzaju. Amerykański sposób przygotowania czołgistów do służby zasadniczo różni się od naszego. W Polsce na początkowym etapie skupiamy się na wyszkoleniu kierowców, działonowych, dowódców. Amerykanie szkolą od razu całą załogę. Co więcej, poszczególni jej członkowie muszą być przygotowani do służby na każdym ze stanowisk – dodaje. Chodzi na przykład o to, by w razie potrzeby dowódca był w stanie poprowadzić czołg albo obsłużyć armatę, a działonowy – pokierować poczynaniami swoich kolegów. Często żołnierze, którzy przejdą kurs, dopiero w rodzimych jednostkach przydzielani są na poszczególne stanowiska w załodze.

Do końca 2022 roku specjalistyczne kursy w Akademii Abrams ma przejść około 150 żołnierzy. Pierwsze Abramsy w polskim wojsku powinny się pojawić w przyszłym roku. Dostawy czołgów mają zostać sfinalizowane w roku 2026.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Bogusław Politowski, Łukasz Zalesiński

dodaj komentarz

komentarze


Święto podchorążych
 
Święto w rocznicę wybuchu powstania
Ostre słowa, mocne ciosy
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Setki cystern dla armii
Olimp w Paryżu
„Szczury Tobruku” atakują
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Wojskowa służba zdrowia musi przejść transformację
„Husarz” wystartował
Karta dla rodzin wojskowych
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Jaka przyszłość artylerii?
Terytorialsi zobaczą więcej
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Right Equipment for Right Time
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Olympus in Paris
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Medycyna w wersji specjalnej
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Czworonożny żandarm w Paryżu
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
W MON-ie o modernizacji
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Wybiła godzina zemsty
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
Transformacja dla zwycięstwa
O amunicji w Bratysławie
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Zmiana warty w PKW Liban
Jesień przeciwlotników
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Wzmacnianie granicy w toku
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Polskie „JAG” już działa
Huge Help
Co słychać pod wodą?
Norwegowie na straży polskiego nieba
Od legionisty do oficera wywiadu
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Szef MON-u na obradach w Berlinie
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO