moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Urwany ślad wiecznej legendy

Twórcy filmu „Orzeł. Ostatni patrol” postawili sobie niezwykle wysoko poprzeczkę. Z historii najsłynniejszego okrętu podwodnego polskiej marynarki wojennej sfilmowali jego ostatnie chwile – najtragiczniejsze, wciąż owiane tajemnicą i kontrowersją. Na premierę nowego obrazu o ORP „Orzeł” wybrano 14 października, czyli dzień, od którego rozpoczęła się jego sława. Wtedy to okręt po brawurowej ucieczce z Tallina, 18 września 1939 roku, dwudziestu dniach krążenia po Bałtyku opanowanym całkowicie przez Kriegsmarine i przedarciu się przez cieśninę Sund, dotarł do wybrzeży Wielkiej Brytanii.

Wyczyn był to tym większy, że dokonano tego bez map, które zarekwirowali Estończycy. Zrekonstruował je prowizorycznie i z pamięci oficer nawigacyjny podporucznik Marian Mokrski, za co otrzymał od dowódcy „Orła” kapitana Jana Grudzińskiego w nagrodę… dwie ostatnie puszki z ananasem i pochwałę. Nagroda była to niebagatelna, gdyż na okręcie kończyło się jedzenie, a wody pitnej zabrakło na dzień przed przekroczeniem Sundu – 9 października.

Przez dwa dni – 12 i 13 października – na morzu szalał sztorm, załoga cierpiała głód i pragnienie, ale najgorsze było to, że nie wiedziano, gdzie zostały rozmieszczone brytyjskie pola minowe. Kapitan Grudziński i jego oficerowie zdali się na instynkt i szczęście – i udało się! Jednak przepłynięcie pól minowych nie gwarantowało jeszcze sukcesu. „Orzeł” nie znał szyfrów pozwalających na skomunikowanie się z sojuszniczą flotą. Mógł więc zostać uznany przez jej obronę wybrzeża za U-boota i zaatakowany z całą bezwzględnością. Grudziński decyduje się więc nadać depeszę tekstem otwartym: „Żądam pozwolenia wejścia i pilota. Nie mam map. »Orzeł«”. O godzinie 11.00 zauważono sylwetkę okrętu brytyjskiego. Czy depeszę „Orła” przyjęto? Czy zacznie się atak? Na szczęście HMS „Valorous” zasygnalizował, że wszystko jasne. „Orzeł” po czterdziestu czterech dniach od opuszczenia Gdyni zawinął do przystani.

 

Polski drapieżca

Prasa całego wolnego świata oszalała na punkcie polskiego okrętu podwodnego. Pierwsze szpalty dzienników w Paryżu, Londynie, Lizbonie i Nowym Jorku wielkimi literami głosiły o wielkim wyczynie polskiego okrętu, który przechytrzył całą potęgę Kriegsmarine! Francuzi ochrzcili „Orła” mianem „Le sous-marin fantôme” („widmowa łódź podwodna”). Jeden z wyższych oficerów Royal Navy raportował: „Duch załogi »Orła« jest wspaniały, a to czego dokonała, może być postawione w równym rzędzie ze sławnymi czynami naszej marynarki na przestrzeni dziejów. Powiedziałem im, że obie mapy [wyrysowane przez podporucznika Mokrskiego – PK] powinny być zachowane jako skarb i potem ofiarowane muzeum”.

Darek Minkiewicz/ Orzeł. Ostatni patrol 

Przytaczając powyższe pochwały polskiego okrętu, należy pamiętać, że jego wyczyn był tym cenniejszy, iż alianci w tym okresie nie mogli poszczycić się niczym znaczącym na froncie. Na Zachodzie wciąż trwała dziwna wojna, a Kriegsmarine zaczynała zbierać wśród alianckiej floty krwawe żniwo. Pierwsze sukcesy w boju przyszły dopiero na wiosnę następnego roku w Norwegii. I kolejny raz w awangardzie popularności znalazł się ORP „Orzeł”. 8 kwietnia 1940 roku okręt kapitana Grudzińskiego posłał na dno między norweskimi fiordami niemiecki transportowiec „Rio de Janeiro” wypełniony po brzegi wojskiem i sprzętem. Był to nie tylko sukces bojowy, ale i operacyjny, gdyż „Orzeł” zdemaskował niemieckie plany inwazji na Norwegię. Polscy podwodniacy znowu byli na pierwszych stronach gazet, znowu pito ich zdrowie we wszystkich marynarskich szynkach po obu stronach kanału La Manche.

Niepozorny wódz

Zresztą toasty na cześć „Orła” wznoszono nie tylko w marynarskich szynkach, ale i pośród żołnierzy innych formacji. Podpułkownik pilot Stefan Łaszkiewicz, służący wówczas w jednej z eskadr na terenie Francji wspominał: „Koledzy Francuzi gratulowali nam Polakom. Piliśmy zdrowie »Orła« i jego dowódcy”. Dla Łaszkiewicza było to tym przyjemniejsze, że kapitan Grudziński był jego przyjacielem jeszcze z czasów kadeckich we Lwowie. I nie dziwiło go wcale, że „Szczeniak” – bo takie przezwisko nosił Grudziński w szkole kadetów – zaszedł tak daleko, tak rozsławił imię swoje i okrętu, którym przyszło mu dowodzić. Choć pozornie wcale na herosa nie wyglądał. Łaszkiewicz tak odmalowywał przyjaciela we wspomnieniach: „Grudziński! Śmieszne, czupurne i zacięte stworzonko. Niepokaźny. Pała ostrzyżona przy samej skórze. Nosek trochę zadarty w górę. Chodzi jak kaczka. Kanciaste, ostre ruchy. Taki, gdyby się pojawił na zabawie, patrzono by na niego jak na stworzenie, które się wyrwało ze zwierzyńca”. Ta charakterystyka pasuje do niejednego podwodniackiego asa – dołożyć jeszcze niechlujny, zabrudzony ropą i smarami mundur plus zarost na twarzy i mamy wypisz, wymaluj wodza podwodnych głębin.

Przy tym wszystkim miał kapitan Grudziński niewątpliwie charyzmę, autorytet „pierwszego po Bogu” i posłuch wśród swej załogi. Jak wspomina inny as polskiej broni podwodnej, komandor Bolesław Romanowski (między innymi dowódca sławnego ORP „Dzik”), w ogóle „wszyscy oficerowie »Orła« byli bardzo bojowo nastawieni” i potrafili także mówić co myślą swemu zwierzchnictwu, a nawet bojkotować tych wyższych oficerów, których postawę z września 1939 roku uznali za niegodną munduru polskiego marynarza. W swych wspomnieniach Stefan Łaszkiewicz cytował jeden z ostatnich listów, który otrzymał od kapitana Grudzińskiego przed ostatnim rejsem „Orła” 23 maja 1940 roku: „Wrócimy – pisał Grudziński – silniejsi do Polski niż z niej wyszliśmy. I choć może nie wszyscy wrócimy, to jednak rozumiesz, Mój Stary, że to jest drobna rzecz w porównaniu z tym, co teraz dopiero nabrało krwi, dźwięku i prawdy – w porównaniu z Ojczyzną”.

O tym wszystkim – o sławie, legendzie i charakterze załogantów „Orła” należy pamiętać wchodząc na seans „Orła. Ostatniego patrolu”. Tym bardziej, że nie uniknie on porównań z arcydziełem Wolfganga Petersena „Das Boot” z 1981 roku ani z „Orłem” Leonarda Buczkowskiego z 1958 roku, który opiewa ucieczkę okrętu z internowania, a „Orła” gra jego bliźniak ORP „Sęp”. Warto te dwa filmy obejrzeć jednocześnie.

Bibliografia:
S. Łaszkiewicz, „Szum młodości”, Edynburg 1945; B. Romanowski, „Torpeda w celu”, Warszawa 1985; J. Pertek, „Wielkie dni małej floty”, Poznań 1990.

Piotr Korczyński , historyk, redaktor kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia”

autor zdjęć: Darek Minkiewicz/ Orzeł. Ostatni partol

dodaj komentarz

komentarze


Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
 
Charge of Dragon
Strażacy ruszają do akcji
Szpej na miarę potrzeb
Tusk i Szmyhal: Mamy wspólne wartości
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
Sandhurst: końcowe odliczanie
25 lat w NATO – serwis specjalny
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Przygotowania czas zacząć
Wojna na detale
NATO on Northern Track
Koreańska firma planuje inwestycje w Polsce
Wojna w świętym mieście, epilog
Zmiany w dodatkach stażowych
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
Bezpieczeństwo ważniejsze dla młodych niż rozrywka
Na straży wschodniej flanki NATO
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Święto stołecznego garnizonu
Sprawa katyńska à la española
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
NATO na północnym szlaku
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Front przy biurku
W Italii, za wolność waszą i naszą
Wojna w świętym mieście, część druga
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
SOR w Legionowie
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Gunner, nie runner
Barwy walki
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Ramię w ramię z aliantami
Głos z katyńskich mogił
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
Żołnierze-sportowcy CWZS-u z medalami w trzech broniach
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Kolejne FlyEle dla wojska
Szarża „Dragona”
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Kadisz za bohaterów
Zachować właściwą kolejność działań
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO