Grażynę wyjazdy męża na misję tak zahartowały, że sama wstąpiła do wojska. Dorota po latach walki o życie i zdrowie ciężko rannego w Iraku małżonka zaangażowała się w prace na rzecz weteranów. Żony żołnierzy, uczestników misji, opowiadają w albumie „Razem silne” o swoich przeżyciach związanych ze służbą mężów i o tym, jak powrót z misji zmieniał życie rodzin.
Wiosną 2019 roku Aneta Stępień, której mąż był pierwszym polskim żołnierzem rannym na misji w Afganistanie, założyła na Facebooku stronę „Razem silne – projekt żon weteranów”. Celem było wydanie albumu, w którym żony weteranów opowiedzą swoje historie oraz wydadzą kalendarz ze swoimi zdjęciami. Chodziło także o symboliczne wyjście z cienia, w jakim pozostawały przez lata, bo uwaga mediów koncentrowała się na ich mężach.
Grupę „Razem silne” stworzyło 15 kobiet. Ich losy przez wiele lat układały się podobnie: gdy mężowie służyli tysiące kilometrów od domu, one troszczyły się o rodzinę. Miesiącami towarzyszył im obezwładniający strach o życie ich partnerów, ojców ich dzieci. Każda z nich pamięta dzień, w którym odebrała telefon z informacją: „mąż jest ranny, ale żyje”. Od tego momentu nic nie było już takie samo. Rozpoczynała się trwająca miesiącami rehabilitacja i mozolna odbudowa dawnego życia. Aneta przyznaje, że po 20 latach, które minęły od wypadku, nadal nie może wyrzucić z głowy wspomnienia, momentu, gdy usłyszała: „mąż żyje, wszedł na minę, stracił nogę”.
Monika Kwiatkowska obliczyła, że w pierwszym roku życia jej syna, dziś już pięcioletniego Stasia, jego tata, żołnierz sił specjalnych, był w domu przez trzy–cztery miesiące. Nie było go przy rodzinie w najtrudniejszej dla Moniki chwili – gdy zmarła jej mama. Konrad uczestniczył wtedy w kolejnym szkoleniu w podzwrotnikowych lasach Gujany. W swojej opowieści do albumu napisała, że życie z żołnierzem, który kocha to, co robi, nie jest łatwe. Rozumie, że mąż przysięgał najpierw ojczyźnie, a dopiero później jej. Wiedziała, że nie będzie lekko, ale nie sądziła, że aż tak ciężko. Udział w projekcie „Razem silne” potraktowała jako formę terapii, szansę na pozbycie się traumy związanej ze strachem o życie męża i rozpaczą po śmierci mamy. – Terapia tylko częściowo okazała się skuteczna – przyznaje. Jednak razem z mężem, teraz już wojskowym emerytem, starają się odbudować rodzinę.
Gdy grupa „Razem silne” opublikowała na Facebooku post, że szuka fotografów chętnych do udziału w projekcie, odezwało się studio fotograficzne ZUPA, które zaoferowało swoją pracę na zasadach pro publico bono. Żony weteranów nie bez obaw stanęły przed obiektywem. Chciały, aby na zdjęciach było widać tę siłę, którą ma każda z nich, aby pokazać innym, że można pokonać problemy, które pojawiają się w rodzinie po powrocie męża z misji.
Podczas pierwszej sesji fotograficznej spontanicznie zrodziła się nowa inicjatywa. Jej uczestnicy postanowili, aby najpierw wydać kalendarz, a dochód ze sprzedaży przeznaczyć na rehabilitację Brunona, synka jednego z weteranów. – Ten mały wojownik, który dzielnie walczy ze swoją niepełnosprawnością, skradł nasze serca – tłumaczy Aneta. U chłopca zdiagnozowano rozszczep kręgosłupa (wada wrodzona), który spowodował m.in. wodogłowie i niedowład nóżek. Bruno przeszedł już wiele operacji, ale wymaga systematycznej rehabilitacji.
W prace nad wydaniem i rozpowszechnieniem kalendarza włączyła się Fundacja „Pomoc dla Weterana”. Druk sfinansowali prywatni sponsorzy. Pieniądze ze sprzedaży kalendarza wsparły rehabilitację Brunona. W tym roku udało się zdobyć fundusze na druk albumu. Na facebookowym profilu „Razem silne” odbywały się licytacje gadżetów związanych z wojskiem: kubków, koszulek, a także egzemplarzy pierwszego i drugiego wydania kalendarza.
Album opublikowało wydawnictwo Wojownicy. Z okładki albumu uśmiecha się 15 żon weteranów. Na kartach publikacji można przeczytać 15 historii o tym, jak walczyły o powrót mężów do zdrowia i do rodziny. Jak brzmią te opowieści? – „Wczoraj Damianowi zaczął wychodzić z kolana kolejny odłamek” – opisuje Marta Sobiechowska-Marczenia. Do dziś jej mąż, ranny 11 lat temu na IX zmianie PKW Afganistan, odczuwa skutki postrzału. Jego leczenie trwało ponad trzy lata, ale i tak w ciele pozostały odłamki, których nie można operacyjnie usunąć. – Bo jak usunąć odłamek z płuca? – zauważa Marta. 11 maja każdego roku rodzina obchodzi drugie narodziny Damiana. To rocznica wypadku, ale także moment refleksji, jak kruche jest życie.
Marta nie od razu dołączyła do grupy „Razem silne”. – Ludzie boją się cudzego nieszczęścia i trudnych emocji – wyjaśnia. Jednak odkąd spisała swoje wspomnienia do albumu, poczuła się silniejsza i dziś potrafi opowiadać o tym, co dotknęło jej rodzinę. Podczas sesji fotograficznej chciała pokazać przywiązanie do męża. Zależało jej, by podkreślić, że konsekwencje wypadku na misji ponosi cała rodzina. W albumie napisała: „Nie zawsze jest łatwo, na co dzień żyjemy z piętnem wojny, a blizny nie znikną, ale nasza historia wciąż się toczy”.
Album można kupić poprzez facebookową stronę „Razem silne – projekt żon weteranów” na licytacji, a od września – jako cegiełkę. – Zdobyte w ten sposób fundusze przeznaczymy na kolejne projekty – zapowiada Aneta Stępień.
autor zdjęć: Razem Silne - Projekt Żon Weteranów
komentarze