Amerykańskie myśliwce F-22 Raptor pojawiły się w 32 Bazie Lotnictwa Taktycznego w Łasku. Samoloty na co dzień stacjonują na Alasce. Do Europy przyleciały, by wzmocnić ochronę wschodniej flanki NATO. Taka decyzja zapadła podczas niedawnego szczytu Sojuszu Północnoatlantyckiego w Madrycie.
O lądowaniu samolotów Raptor w Łasku poinformował na Twitterze wicepremier Mariusz Błaszczak. Szef MON podkreślił, że F-22 należą do najnowocześniejszych myśliwców świata. Do Polski przyleciały w ramach natowskiej misji Air Shielding. W oficjalnych komunikatach nie ma informacji, ile samolotów pojawiło się w 32 Bazie, ani też jakie dokładnie zadania będą realizować amerykańscy piloci. Ograniczono się jedynie do stwierdzenia, że włączą się oni w ochronę wschodniej flanki NATO.
O tym, że przylecą do Polski, wiadomo było już pod koniec lipca. Wówczas maszyny, które należą do 90 Eskadry Myśliwskiej i na co dzień stacjonują w Elmendorf-Richardson na Alasce, zostały przerzucone do Europy. Pierwszym ich przystankiem była brytyjska baza RAF Lakenheath, ale już wówczas było jasne, że nie zostaną tam długo.
F-22 są zaliczane do najlepszych myśliwców świata. Zostały zbudowane w technologii stealth, która sprawia, że są trudne do wykrycia przez radary. Dzięki nowoczesnym silnikom mogą działać w trybie Super Cruise, czyli przekroczyć prędkość dźwięku nawet bez użycia dopalaczy. Są wyposażone w radar zdolny do wykrywania celów, które znajdują się w odległości 240 km. Piloci mogą wykorzystać w prowadzonych działaniach zarówno rakiety powietrze–powietrze, jak i powietrze–ziemia oraz 120-milimetrowe działko pokładowe M61 Vulcan. Po raz pierwszy na polu walki F-22 został wykorzystany osiem lat temu w Syrii. Samolot przeprowadził wówczas udany atak na bazę Państwa Islamskiego. „Raptor jest kluczowym elementem globalnej grupy zadaniowej, zaprojektowanym do osiągania dominacji w powietrzu. Nie może się z nim równać żaden inny myśliwiec” – podkreśla w swoich komunikacie Dowództwo Sił Powietrznych USA w Europie i Afryce.
Decyzja o rozpoczęciu nowej misji zapadła podczas czerwcowego szczytu NATO w Madrycie. Przywódcy państw członkowskich uznali wówczas, że wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę i licznych prowokacji wymierzonych w Sojusz należy wzmocnić ochronę wschodniej jego flanki. Stąd decyzja o przekształceniu skrojonej na czas pokoju misji lotniczej Air Policing w nowe przedsięwzięcie. Jednym z założeń Air Shielding jest integracja rozproszonych dotąd naziemnych jednostek obrony przeciwpowietrznej i przeciwrakietowej oraz samolotów. Do państw położonych na obrzeżach Sojuszu zostały też przerzucone nowe siły. Amerykanie rozmieścili w Polsce dwie baterie rakiet Patriot. Podobna broń trafiła na Słowację. Tam jednak za obsługę wyrzutni odpowiadają żołnierze z Niemiec i Holandii. Jednocześnie Francja rozlokowała swój system obrony powietrznej Mamba w Rumunii, Hiszpania zaś wspomaga swoim systemem NASAMS armię Łotwy.
Odkąd Rosja napadła na Ukrainę, przestrzeń powietrzną nad Polską patrolowały już m.in. francuskie Rafale czy myśliwce F-35B z Wielkiej Brytanii. Samoloty z Niemiec, Włoch i Węgier strzegą nieba w państwach bałtyckich, Amerykanie zaś przerzucili do Estonii maszyny F-35A Lightning II z bazy w niemieckim Spandhalem. Podobne przykłady można by mnożyć. Jak tłumaczą przedstawiciele NATO, działania te mają rozciągnąć od Bałtyku do Morza Czarnego tarczę do ochrony państw Sojuszu przed ewentualnym atakiem lotniczym i rakietowym, a także przed rosyjskimi pociskami bądź dronami, które mogłyby naruszyć natowskie terytorium przypadkowo, choćby na skutek błędnych obliczeń. Rosja raz po raz atakuje cele położone na zachodzie Ukrainy. Wczoraj, na przykład, rakiety spadły na instalacje wojskowe w obwodzie lwowskim, zaledwie 15 km od granicy z Polską.
autor zdjęć: DGRSZ
komentarze