W nocy z wtorku na środę alarmy lotnicze ogłaszane były na terytorium całej Ukrainy. Syreny alarmowe i odgłosy wybuchów słychać było także w Kijowie, gdy przebywali tam premierzy Polski Mateusz Morawiecki, Czech Peter Fiala i Słowenii Janez Janša oraz wicepremier Jarosław Kaczyński, którzy spotkali się z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim.
W Kijowie rosyjskie pociski trafiły w budynki mieszkalne, centrum handlowe i stacje metra. Brytyjska sieć BBC podała, że doszło do eksplozji w Charkowie na wschodzie kraju i Odessie na południu. Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy potwierdził zaś informację, że w kierunku Odessy zbliża się co najmniej 14 rosyjskich okrętów wojennych podzielonych na trzy grupy – dwie złożone z jednostek bojowych i jedna z desantowych.
W nocy nie było większych starć na lądzie, aczkolwiek dowództwo ukraińskie informowało, że w niektórych miejscach jego siły kontratakowały. Zastój na froncie wynika z osłabienia sił agresora. Ukraińskie dowództwo podało, że według stanu na godzinę 24.00 15 marca zostało całkowicie zniszczony lub utraciło zdolność bojową do 40 proc. rosyjskich jednostek biorących udział w najeździe na Ukrainę. Opublikowano też listę zidentyfikowanych wyższych rosyjskich oficerów, którzy zostali zabici podczas konfliktu. Poza trzema generałami znalazło się na niej sześciu pułkowników i podpułkowników. Tymczasem niezależny białoruski portal Nexta podał w nocy, że zginął kolejny generał, dowódca 150 Dywizji Strzelców Zmotoryzowanych Oleg Mitiajew.
Według danych ukraińskich armia rosyjska utraciła już kilkanaście tysięcy żołnierzy oraz duże ilości uzbrojenia i sprzętu wojskowego, w tym około setki śmigłowców. Co najmniej kilka z nich zostało zniszczonych wczoraj na zaatakowanym przez Ukraińców lotnisku w okupowanym Chersoniu.
Straty sprawiły, że Rosjanie muszą sięgać po rezerwy. Ukraińcy odnotowali m.in. przybycie w rejon oblężonego Mariupola, gdzie ma miejsce katastrofa humanitarna, 810 Samodzielnej Brygady Piechoty Morskiej. Brytyjski resort obrony podał natomiast, że Moskwa ściąga do Ukrainy nowe jednostki ze Wschodniego Okręgu Wojskowego, Floty Oceanu Spokojnego oraz Armenii. Rosjanie korzystają też z najemników, w tym z Syrii, oraz zatrudnianych przez prywatne firmy. „Rosja prawdopodobnie spróbuje wykorzystać te siły, aby utrzymać zdobyte terytorium i uwolnić swe siły bojowe, aby wznowić wstrzymane operacje ofensywne”, ocenili Brytyjczycy.
Natomiast Ukraina stara się wzmocnić obronę granicy z Białorusią na kierunku wołyńskim, gdyż nie można wykluczyć, że Władimir Putin zmusi tamtejszego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę do wsparcia jego agresji. Niepokojącym sygnałem jest rozmieszczenie na pograniczu białoruskiej 120 Samodzielnej Brygady Strzelców Zmotoryzowanych.
Na froncie dyplomatycznym, poza wizytą premierów w Kijowie, ważnym wydarzeniem było jednogłośne przyjęcie przez Senat USA uchwały potępiającej Władimira Putina jako zbrodniarza wojennego. Senatorowie wezwali w niej Międzynarodowy Trybunał Karny do przeprowadzenia dochodzenia ws. zbrodni wojennych podczas wojny w Ukrainie.
Natomiast Rosja postanowiła wystąpić z Rady Europy i nałożyć sankcje na prezydenta USA Joe Bidena i dwunastu innych amerykańskich oficjeli. Wśród nich jest rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki, która skomentowała posunięcie Moskwy: „Nikt z nas nie planuje wycieczek turystycznych do Rosji. Nikt z nas nie ma też kont bankowych, do których nie będziemy mogli uzyskać dostępu".
Uwagę polityków i mediów przykuwa postawa Chin wobec konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Choć kilka tygodni temu Pekin deklarował poparcie dla polityki Putina, teraz stara się, by nie być uznanym przez Zachód za wspólnika agresora, za co mogłyby go spotkać retorsje. Temu służyć ma m.in. artykuł podpisany przez ambasadora Chin w USA opublikowany w dzienniku „Washington Post”. Qin Gang stwierdził w nim, że „konflikt między Rosją a Ukrainą nie służy Chinom”. Jednocześnie zapewniał, że gdyby jego kraj wiedział o zbliżającym się kryzysie, uczyniłyby wszystko, co w ich mocy, aby mu zapobiec.
autor zdjęć: kpr. Wojciech Król / CO MON
komentarze