Ustalone na środę zawieszenie broni pozwoliło ewakuować część mieszkańców ukraińskich miast, ale kolejny raz zostało złamane przez Rosję. W wyniku nalotu na Mariupol zniszczony został tamtejszy szpital położniczy. Rannych zostało kilkunastu cywili. Tymczasem Unia Europejska nakłada kolejne sankcje, jednak restrykcje dotyczące importu rosyjskiej ropy i gazu budzą kontrowersje.
Dwunastogodzinne zawieszenie broni mające umożliwić ewakuację cywilów z sześciu miast (Kijów, Mariupol, Izium, Sumy, Enerhodar i Charków) zostało przerwane przez rosyjskie ostrzały i bombardowania. Około godziny 16:00 polskiego czasu rosyjskie lotnictwo dokonało nalotu na szpital dziecięcy oraz położniczy w Mariupolu. Atak został potwierdzony w materiałach udostępnionych przez lokalną radę miasta. „Zniszczenia są ogromne. Budynek placówki medycznej, w której niedawno leczono dzieci, jest całkowicie zniszczony. Ustalamy liczbę ofiar” – czytamy w komunikacie rady miasta. Według policji obwodu donieckiego rannych zostało przynajmniej 17 osób, przede wszystkim matki oraz personel medyczny.
Atak został potępiony przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. „Bezpośrednie uderzenie wojsk rosyjskich w szpital położniczy. Ludzie, dzieci leżą pod gruzami. Okrucieństwo! Jak długo jeszcze świat będzie ignorował ten terror?” – napisał Zełenski na swoim koncie w Telegramie. Nalot na szpital w Mariupolu potępiła także minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Liz Truss. Brytyjska minister zaznaczyła przy tym, że NATO nie zamknie przestrzeni powietrznej nad Ukrainą, a najlepszym sposobem obrony przed rosyjskimi nalotami pozostanie broń przeciwlotnicza. Według raportu BBC zaplanowane na środę ewakuacje przebiegły spokojnie jedynie w Sumach oraz Enerhodarze.
W odpowiedzi na napływ uchodźców do Polski minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zdecydował zwiększyć z 1,5 tys. do 3 tys. liczbę żołnierzy WOT zaangażowanych w pomoc uciekającym przed wojną ludziom.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow skomentował gotowość prezydenta Ukrainy do rozmów na temat statusu Krymu oraz samozwańczych republik na Donbasie. „Nasze stanowisko jest dobrze znane. Krym jest terytorium rosyjskim i należy to uznać zarówno de facto, jak i de iure” – powiedział Pieskow, który dodał, że niepodległość Donieckiej Republiki Ludowej oraz Ługańskiej Republiki Ludowej musi zostać uznana nie tylko przez Ukrainę. Wypowiedź ta spotkała się z odpowiedzią prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. „Rozmawiamy o gwarancjach bezpieczeństwa. Myślę, że dotyczy to także czasowo okupowanych terytoriów i nieuznawanych republik, które nie zostały uznane przez nikogo poza Rosją, to pseudorepubliki, ale możemy dyskutować i znaleźć kompromis w sprawie tego, jak te terytoria będą dalej wyglądać. Co jest dla mnie ważne, jak na tych terenach będą żyć ludzie, którzy chcą przynależeć do Ukrainy" – stwierdził prezydent Zełenski. „To kolejne ultimatum i nie jesteśmy na nie przygotowani. Ale mamy możliwe rozwiązanie […] dla kluczowych elementów. Prezydent Putin zamiast żyć w informacyjnej bańce, musi rozpocząć dialog” – dodał prezydent Ukrainy.
W środę po południu szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen poinformowała o kolejnych sankcjach nałożonych przez Unię Europejską na Rosję. Na liście osób objętych restrykcjami znalazło się 160 rosyjskich oligarchów i członków Rady Federacji. Sankcje mają też dotyczyć białoruskiego sektora bankowego. Zakazem został objęty także eksport sprzętu nawigacji morskiej i technologii radiokomunikacyjnej.
Tymczasem w Europarlamencie trwa dyskusja nad rozszerzeniem sankcji dotyczących importu rosyjskiej ropy naftowej i gazu. Niektóre kraje członkowskie, wśród nich Niemcy, Węgry i Holandia, sprzeciwiają się takiemu rozwiązaniu. – Wojna na Ukrainie zmusiła nas do przemyślenia sposobów sprowadzania energii. Obecnie jesteśmy jednak w innej sytuacji niż Kanada czy USA – zaznaczył Olaf Scholz po spotkaniu z premierem Kanady Justinem Trudeau. Głos w sprawie zabrał również szef holenderskiego rządu Mark Rutte. „Nie jest możliwe całkowite odcięcie się Europy od rosyjskiej ropy i gazu. Niewygodna prawda jest taka, że potrzebujemy tych surowców” – ostrzegł premier Holandii. Według zapowiedzianych we wtorek planów, tylko w tym roku Unia planuje zmniejszyć import rosyjskiej ropy i gazu o dwie trzecie. Przed 2030 rokiem ma osiągnąć zupełną niezależność.
Jednocześnie według agencji Reutersa, rzecznik chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych Zhao Lijian zapowiedział, że Chiński Czerwony Krzyż dostarczy do Ukrainy pomoc o równowartości 790 tys. dolarów. Pierwsza transza, która już została wysłana z Pekinu, zawiera żywność oraz artykuły pierwszej potrzeby. Niewielki zwrot nastąpił także w polityce surowcowej państw zatoki. Najpierw „The Wall Street Journal” informowało, że król Arabii Saudyjskiej oraz szejk Zjednoczonych Emiratów Arabskich odmówili rozmowy telefonicznej z prezydentem Joe Bidenem. Miała ona dotyczyć zwiększenia produkcji ropy w celu obniżenia jej ceny na światowym rynku. Następnie Daleep Singh, zastępca doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego w gabinecie Joe Bidena, po raz kolejny wezwał producentów ropy do zwiększenia wydobycia. – Od producentów mających wolne moce produkcyjne chcemy większej podaży ropy na świecie. To około 3–4 mln baryłek dziennie, z czego część należy do Saudyjczyków – powiedział Daleep Singh w CNN. Ostatecznie na apel odpowiedział waszyngtoński ambasador Zjednoczonych Emiratów Arabskich Yousef Al-Otaiba, który stwierdził, że Emiraty będą zachęcać OPEC do zwiększenia podaży ropy naftowej.
Wbrew wcześniejszym zapewnieniom Władymira Putina, w środę rzecznik rosyjskiego ministerstwa obrony Igor Konaszenkow potwierdził obecność poborowych żołnierzy w jednostkach atakujących Ukrainę. Według oficjalnego komunikatu, część z nich ma znajdować się w niewoli. Tymczasem według jednego z rozmówców CNN, który ma być związany z amerykańskim wywiadem, straty rosyjskie mogą już wynosić nawet 10% potencjału sił biorących udział w inwazji. Podobne straty poniosła armia ukraińska, jednak wbrew twierdzeniom Kremla, wciąż aktywna jest znaczna część ukraińskiego lotnictwa. „[Ukraińcy] Wciąż dysponują myśliwcami, większość ich floty jest nadal nienaruszona i sprawna” – powiedział dziennikarzom CNN wysoki rangą funkcjonariusz obrony USA. Urzędnik zaznaczył, że brak dominacji w powietrzu to także efekt skutecznej obrony przeciwlotniczej. Stawiany opór wynika m.in. z dostaw broni z Zachodu. Według słów brytyjskiego ministra obrony Bena Wallace'a, Wielka Brytania przekaże Ukraińcom kolejne 3615 sztuk broni przeciwpancernej. W transporcie mają się znaleźć także pociski Javelin.
Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej nie ma zagrożenia wycieku substancji radioaktywnych po odłączeniu elektrowni w Czarnobylu od państwowej sieci energetycznej. Komunikat został wydany w odpowiedzi na ostrzeżenia ukraińskiej firmy jądrowej Energoatom o tym, że brak prądu w elektrowni może zagrozić funkcjonowaniu systemów chłodzenia.
autor zdjęć: Maciej Nędzyński / CO MON
komentarze