Wojskowi lotnicy i W-3 Sokół rozpoczęli dyżur w Karkonoszach. Do końca lutego będą wspierać ratowników Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i wspólnie z nimi udzielać pomocy poszkodowanym turystom. – Możemy nie tylko doskonalić się w lotach w terenie górzystym, ale i uczestniczyć w realnych akcjach ratowniczych – mówi mjr pil. Aleksander Czarnuszko.
O wsparcie wojska do ministra obrony narodowej wystąpili naczelnik GOPR i marszałek województwa dolnośląskiego. – Śmigłowiec ratowniczy W-3 Sokół i nasi lotnicy pełnią trzytygodniowy dyżur w Karkonoszach. To pierwsza współpraca tego typu z Grupą Karkonoską GOPR – mówi ppłk pil. Mariusz Tracz-Sala, szef Wydziału Ratownictwa w Dowództwie Operacyjnym RSZ.
Dyżur wojskowych lotników zaczął się 7 lutego i potrwa do końca tego miesiąca. W Karkonoszach będzie czuwać Lotniczy Zespół Poszukiwawczo-Ratowniczy nr 11, który stworzyli żołnierze 1 Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej ze Świdwina (3 Skrzydło Lotnictwa Transportowego). W góry skierowano jeden śmigłowiec W-3 Sokół oraz załogę: dwóch pilotów, technika i dwóch ratowników medycznych. – Wszyscy żołnierze przeszli odpowiednie przeszkolenie w lotach w terenie górzystym. Współpracowali już także z karkonoskim GOPR-em. W 2020 roku działaliśmy razem w czasie ćwiczenia Renegade/Sarex – mówi mjr pil. Aleksander Czarnuszko, dowódca 1 GPR. W ubiegłym roku wojskowi i cywilni ratownicy szkolili się razem także w stosowaniu technik linowych.
– Dla nas to bardzo cenne doświadczenie. Załoga nie tylko ćwiczy loty w Karkonoszach, ale także poznaje specyfikę ratownictwa górskiego. Możemy uczestniczyć w realnych akcjach i nieść pomoc poszkodowanym – zauważa mjr Czarnuszko. – Działamy w załogach mieszanych. Poza wojskowymi medykami na pokładzie są także ratownicy GOPR – wyjaśnia dowódca 1 GPR.
Załoga W-3 Sokół stacjonuje na terenie lotniska Aeroklubu Jeleniogórskiego, na górze szybowcowej w Jeżowie Sudeckim. Poza personelem pokładowym są tam także technicy, obsługa naziemna oraz specjaliści z zakresu służby meteorologicznej. Wojskowi trzymają dyżur każdego dnia od wschodu do zachodu słońca. Każdego ranka uruchamiają śmigłowiec do tzw. próby przedlotowej, sprawdzają silniki, agregaty oraz inne systemy maszyny. Wykonują także zawis, by sprawdzić czy zamontowana na pokładzie wyciągarka działa poprawnie.
– Razem z nami dyżurują ratownicy GOPR-u. Po raz pierwszy zostaliśmy wezwani 14 lutego. Sokół z ratownikami na pokładzie poleciał do 74-letniego obywatela Niemiec, który doznał poważnego urazu miednicy i uda. Poszkodowany został przetransportowany na SOR w Jeleniej Górze – wyjaśnia pilot z 1 GRP.
Możliwość współpracy z wojskiem chwali naczelnik Karkonoskiej Grupy GOPR Sławomir Czubak. – Zabiegałem o to już od dawna. W wakacje się nie udało, ale cieszę się, że wojskowy śmigłowiec i załoga są z nami zimą, kiedy jest dużo turystów i dochodzi do różnych wypadków – mówi Czubak. Dodaje, że Karkonoska Grupa GOPR prowadzi rocznie 600 działań ratowniczych, z czego większość latem i w czasie ferii zimowych. – Wsparcie śmigłowca jest szczególnie ważne zimą, gdy ze względu na niskie temperatury trzeba szybko ewakuować poszkodowanych. Śmigłowiec pozwala także szybko przetransportować ratowników w rejon wypadku – wyjaśnia naczelnik GOPR.
Karkonoska Grupa GOPR nie posiada swojego śmigłowca. Dotychczas w szczególnych przypadkach ratownicy mogli korzystać z cywilnego śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Maszyna LPR-u nie ma jednak na pokładzie dźwigu, co mocno ogranicza goprowców w czasie akcji. Nie można np. opuszczać ratowników w trudnym terenie i podejmować z niego poszkodowanych.
To pierwsza współpraca wojskowej służby ASAR i karkonoskich goprowców. Ale wojskowi lotnicy współdziałali już z ratownikami TOPR-u. Dyżur w Zakopanem wojskowi pełnią w czasie, gdy śmigłowiec TOPR-u przechodzi remont. Tak też było pod koniec ubiegłego roku. Wówczas z toprowcami działała załoga W3WA SAR z Lotniczej Grupy Poszukiwawczej z Powidza.
autor zdjęć: st. sierż. Piotr Gubernat / Combat Camera DORSZ
komentarze