Aktywność sportowa w czasie ferii? Nawet na wysokich obrotach? Jak najbardziej! Trzeba jednak pamiętać o rozsądku i minimalizować ryzyko nieszczęśliwych wypadków. O tym, jak unikać zagrożeń i co zrobić, aby wrócić z urlopu tylko z dobrymi wspomnieniami, rozmawiamy z podoficerem 21 Brygady Strzelców Podhalańskich – plut. Tomaszem Poźniakiem.
Ferie w pełni, wiele osób odpoczywa w górach. Jako żołnierz jednostki specjalizującej się w działaniach górskich, zapewne Pan wie, co zrobić, aby spędzić ten czas bezpiecznie i szczęśliwie wrócić do domu?
plut. Tomasz Poźniak: Zdecydowanie największym zagrożeniem w górach jest… brak świadomości, że takowe istnieje. Oczywiście nie oznacza to, że należy unikać górskich wycieczek! Wręcz przeciwnie, uważam, że po górach może chodzić każdy, jednak trzeba się do tego odpowiednio przygotować i przede wszystkim nie lekceważyć ostrzeżeń. Dużo się o tym mówi, a jednak wciąż na Kasprowym Wierchu można spotkać turystów w adidasach. Wbrew pozorom, to właśnie takim osobom zdarza się najwięcej nieszczęśliwych wypadków, a nie tym, którzy zajmują się taternictwem lub wspinaczką profesjonalnie.
Zatem jak się przygotować, aby uniknąć kłopotów?
Przede wszystkim przed wyjściem trzeba sprawdzić pogodę. Ta w górach może się bardzo szybko zmieniać, więc sugerowałbym, aby opierać się na komunikatach TOPR-u lub GOPR-u. Na ich stronie internetowej można też znaleźć informacje dotyczące zagrożenia lawinowego, wymienione są również miejscach, w których danego dnia panują trudne warunki i lepiej ich unikać. Ważne, aby także dokładnie przeanalizować trasę, którą chcemy pokonać, zastanowić się czy pozwala nam na to kondycja oraz upewnić się, że noc nie zastanie nas gdzieś na szlaku.
Istotny jest również ekwipunek. Sugerowałbym, aby każdy miał w plecaku ciepłe ubranie na zmianę, termos z gorącym napojem, latarkę, a także naładowany telefon z zapisanym numerem alarmowym górskiego lub tatrzańskiego pogotowia ratunkowego oraz aplikacją „Na ratunek”. W trudnej sytuacji dzięki niej będziemy mogli wezwać pomoc.
Jeśli ktoś planuje dalsze, bardziej skomplikowane trasy czy wyprawę skiturową powinien zabrać ze sobą również tzw. lawinowe ABC. Składa się ono z detektora i sondy, które umożliwią zlokalizowanie osoby zasypanej przez lawinę oraz łopaty, która przyda się do odkopywania śniegu. Warto mieć ze sobą także raki, czekan i kask. Może niekoniecznie podczas wędrówki nad Morskie Oko, ale w wyższych górach mogą okazać się niezbędne. Co istotne, na takim sprzęcie nie warto oszczędzać. Pamiętajmy, że od tego jakiej jest jakości, może zależeć nasze życie. Im lepiej się przygotowujemy, tym większa szansa na bezpieczny powrót.
No i na koniec, pamiętajmy, aby o każdej wyprawie kogoś poinformować, np. znajomych czy recepcję hotelu, w którym mieszkamy. Po prostu ktoś musi wiedzieć, gdzie idziemy i kiedy planujemy wrócić. Jeśli nie stawimy się w wyznaczonym wcześniej miejscu i czasie, dla takiej osoby będzie to sygnał, że coś mogło się wydarzyć i będzie mogła poinformować o tym odpowiednie służby.
A jeśli mimo wszystko coś pójdzie nie tak, zboczymy ze szlaku, zgubimy się… Jak się wówczas zachować?
Zimą dość łatwo stracić orientację, bo szlaki są często po prostu zasypane. Dlatego tak ważna jest wcześniejsza analiza trasy. Wówczas, na podstawie czasu jaki spędziliśmy w górach, tego jakie szczyty widzimy dookoła, możemy mniej więcej określić, gdzie się znajdujemy i próbować wrócić na trasę. Ale wszystko zależy od sytuacji, w większości przypadków konieczne będzie po prostu wezwanie pomocy.
Czy tak samo należy postąpić, gdy w górach zastanie nas noc?
Osoba, która nie ma doświadczenia survivalowego, raczej nie będzie w stanie przeczekać nocy w górach. Powinna poprosić o pomoc. Oczywiście nie mówię tu o takiej sytuacji, jaka miała miejsce kilka lat temu, gdy turyści zadzwonili po TOPR, bo zmrok zapadł, gdy wracali znad Morskiego Oka. Pamiętajmy, że kiedy wzywamy ratowników w błahych sprawach, istnieje ryzyko, że pomocy nie otrzyma ktoś, kto naprawdę jej potrzebuje. Dlatego najważniejsze to minimalizować ryzyko, a przede wszystkim nauczyć się odpuszczać. Zauważyłem, że wielu turystów nie potrafi tego zrobić. Przyjechali na urlop na kilka dni i koniecznie chcą zrealizować założony wcześniej plan, choć warunki nie zawsze na to pozwalają. Stąd bierze się większość nieszczęść. Pamiętajmy, że lepiej zrobić coś za kilka dni lub w kolejnym sezonie, niż nigdy.
W górach można spotkać też wiele zwierząt. Czy one są dla ludzi zagrożeniem?
Wspólnie z kolegami wiele razy szkoliliśmy się w górach i nigdy nic groźnego nas nie spotkało. Mówimy o dzikiej zwierzynie, a ona raczej stroni od ludzi. Zresztą, co może nam zrobić koza czy świstak? Zdarzają się przypadki, że ktoś zobaczy niedźwiedzia, ale to niezwykle rzadkie sytuacje. Gdybyśmy go jednak spotkali, trzeba tylko pamiętać, aby uciekać w dół, a nie w górę (śmiech).
Inną popularną rozrywką w czasie zimy są łyżwy. Żołnierze pewnie nie są ekspertami w tej dyscyplinie sportu, ale na pewno wiedzą, jak się zachowywać, aby jazda po zamarzniętym jeziorze czy stawie nie skończyła się tragedią.
Ta kwestia dotyczy nie tylko łyżwiarzy, jest także istotna w górach. Turyści lubią spacerować po zamarzniętych stawach czy Morskim Oku. A to nie zawsze jest bezpieczne. W obu przypadkach warto więc sprawdzać, tu znowu odeślę do komunikatów TOPR-u, jak gruby jest lód. Ten parametr może zmieniać się z dnia na dzień, wystarczy kilka stopni ocieplenia.
A co, jeśli lód się pod nami załamie?
To już nie jest prosta sprawa. Najważniejsze, aby w takiej sytuacji spróbować zachować spokój. Warto zdjąć wówczas z siebie ciężkie rzeczy – plecak, narty, z łyżwami będzie raczej trudno. Można próbować wydostać się z takiego przerębla, ale bez wsparcia innych osób, będzie to bardzo trudne.
Bardzo ważne, żeby każdy, kto jest świadkiem takiej sytuacji, od razu wezwał pomoc. Nigdy nie zbliżamy się do osoby, pod którą załamał się lód, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że spotka nas to samo. Jeśli do zdarzenia doszło niedaleko nas, połóżmy się na lodzie, aby rozłożyć środek ciężkości. Ale pamiętajmy: żeby taką osobę spróbować wyciągnąć, nie należy podawać jej ręki. Możemy rzucić linę, bojkę czy jakiś konar drzewa, które pomogą jej utrzymać się na powierzchni. Ludzie topią się w jeziorach także latem, aby im pomóc nie wystarczy umieć pływać. Zimą jest to jeszcze trudniejsze, więc bądźmy ostrożni i unikajmy ryzyka.
Ostatnio bardzo modne stało się morsowanie. Jak jest z tą formą aktywności, warto, nie warto?
Ludzie, którzy morsują są zdrowsi i mają lepsze samopoczucie, zatem zdecydowanie warto. To aktywność w zasadzie dla każdego, no może poza osobami, które mają problemy z sercem czy krążeniem – one najpierw powinny skonsultować się z lekarzem. Ważne jednak, aby podczas morsowania nie tracić rozsądku. Przed wejściem do wody trzeba się dobrze rozgrzać, a potem stopniowo zanurzać się. Nigdy gwałtownie. Sam czas przebywania w wodzie powinien być dostosowany do naszego doświadczenia, nie starajmy się podbijać żadnych rekordów. No i podstawowa zasada – nigdy nie morsujemy w pojedynkę, zawsze w grupie. Tak jest nawet weselej, więc same plusy.
Na koniec pytanie z cyklu „tylko dla pełnoletnich”. Co z tak zwanym koniaczkiem na rozgrzanie. Działa czy nie działa?
Alkohol tak naprawdę nie rozgrzewa. Daje złudne poczucie, że tak jest, ponieważ rozszerza naczynia krwionośne, w efekcie jednak szybciej tracimy ciepło. Zatem w górach pijemy tylko napoje bezalkoholowe – kawa, herbata, woda, izotonik. A koniaczek czy wiśnióweczka, owszem, ale to już po powrocie do hotelu czy schroniska.
Plut. Tomasz Poźniak jest żołnierzem kompanii rozpoznawczej 21 Batalionu Dowodzenia 21 Brygady Strzelców Podhalańskich
autor zdjęć: 21 BSP, arch. prywatne
komentarze