W 2021 roku w świecie dominował problem pandemii Covid-19, ale nie brakowało też konfliktów zbrojnych i kryzysów w różnych częściach globu. Czy stare problemy położą się cieniem na rozpoczętym właśnie 2022 roku?
Miniony rok był drugim, w którym szalała pandemia wywołana przez koronawirus SARS-CoV-2, a jej kolejne fale przetaczały się przez różne regiony świata. W wielkiej polityce szerokim echem odbiło się wycofanie Amerykanów z Afganistanu, którego finałem były dantejskie sceny dziejące się w rejonie lotniska w Kabulu, po wkroczeniu do stolicy kraju bojowników Talibanu. Dziesiątki tysięcy ludzi szturmowały bramy lotniska, chcąc uciec przed znaną z brutalności nową władzą. Świat był zaś w szoku, widząc, jak afgańskie państwo i jego siły bezpieczeństwa, w które przez niemal dwie dekady Zachód wpompował dziesiątki miliardów dolarów, rozpadły się jak domek z kart w zaledwie kilka tygodni.
Media wskazywały różne powody, dla których tak się stało. Wymieniano m.in. zmęczenie afgańskiego społeczeństwa ciągnącymi się od dziesięcioleci kolejnymi konfliktami. Niestety, wprowadzana pod zagranicznym parasolem militarnym demokracja została odrzucona przez większość mieszkańców prowincji, dla których ważniejsze pozostały więzi plemienne, klanowe i rodzinne. Z pewnością powstanie jeszcze wiele artykułów i książek, których autorzy będą próbowali wskazać, dlaczego tak się stało.
Przyszłość Afganistanu jest niewiadoma, gdyż już pierwsze miesiące rządów talibów pokazały, że brakuje im wykształconych kadr do sprawnego zarządzania państwem. Wielu urzędników, inżynierów czy lekarzy opuściło kraj z obawy przed represjami. Nowe władze w Kabulu nie mają też większych szans na otrzymanie pomocy finansowej od Zachodu. Wraz z zachodnimi wojskami z Afganistanu wycofały się organizacje humanitarne, dlatego wielkim wyzwaniem dla zwykłych ludzi będzie przetrwanie zimy, zwłaszcza że są ogromne braki żywności oraz opału.
Poza tym nie ma pewności, jaka będzie strategia talibów. Może skupią się na rozwiązaniu problemów kraju albo, tak jak w przeszłości, zaczną udzielać „gościny” islamskim ekstremistom. Być może dojdzie do wewnętrznych podziałów w Talibanie jak wśród mudżahedinów po zakończeniu sowieckiej interwencji, gdy zniknął wspólny wróg. Upadek powiązanego z Zachodem rządu w Afganistanie może stać się też impulsem do nowej „wielkiej gry” o wpływy w Azji Środkowej z udziałem Rosji, Chin, Iranu, Pakistanu i Indii.
Niespokojnie było też na Bliskim Wschodzie. W minionym roku przypadła dziesiąta rocznica wybuchu krwawej wojny domowej w Syrii. Po latach walk, dzięki wsparciu militarnemu ze strony Rosji i Iranu, reżimowi prezydenta Baszara al-Asada udało się odzyskać kontrolę nad większością terytorium kraju. Opozycja utrzymała zaledwie niewielkie enklawy i to tylko dzięki pomocy ze strony Turcji lub USA. W ubiegłym roku w Jemenie na południowym zachodzie Półwyspu Arabskiego trwał też wyniszczający konflikt, na którego zakończenie nikt nie ma pomysłu.
Spokoju nie było też po drugiej stronie cieśniny Bab al-Mandab, oddzielającej ten kraj od Rogu Afryki. Tam od trzech dekad nie istnieje państwo somalijskie. W miarę stabilna administracja funkcjonuje tylko w nieuznawanym na arenie międzynarodowej regionie Somalilandu.
Bojownik talibów stoi na straży przed wejściem na rynek wymiany pieniędzy Sarai Shahzada w Kabulu, 20 grudnia 2021 r. fot. MOHD RASFAN/AFP/East News
W Somalii nadal aktywni są uznawani za terrorystów islamiści z ruchu Asz-Szabab. Choć prezydent Donald Trump na kilka dni przed odejściem ze stanowiska wycofał stamtąd amerykańskich żołnierzy, administracja jego następcy Joe Bidena zdecydowała się kontynuować tam operacje militarne.
Od listopada 2020 roku toczy się bardzo duży konflikt zbrojny na północy sąsiedniej Etiopii. Wówczas to jej premier Abiy Ahmed Ali postanowił obalić niechętne mu władze prowincji Tigraj. Szef rządu zapowiadał, że będzie to szybka operacja, ale pomimo wsparcia armii etiopskiej przez wojska sąsiedniej Erytrei i milicje z Amharu nie udało się pokonać bojowników lojalnych wobec Tigrajskiego Ludowego Frontu Wyzwolenia. Co gorsza – dla Abiya Ahmeda – w połowie 2021 roku przeszli oni do ofensywy. Tigrajczycy nie tylko odzyskali kontrolę nad większością swych ziem, lecz także przenieśli wojnę do sąsiednich prowincji. Ich oddziały zaczęły marsz ku etiopskiej stolicy Addis Abebie. Jednocześnie TLFW zawarł sojusz z separatystami z największej grupy etnicznej w kraju – Oromo. Sytuacja stała się tak niestabilna, że wiele państw zaczęło redukować personel swych etiopskich placówek dyplomatycznych. W listopadzie zaś premier Abiy Ahmed został zmuszony do wprowadzenia stanu wojennego w całej Etiopii i ogłoszenia powszechnej mobilizacji. Prawdopodobnie żadna ze stron nie jest w stanie odnieść zwycięstwa militarnego, ale ich liderzy są niechętni negocjacjom, które zakończyłyby konflikt jakimś porozumieniem politycznym.
Jednocześnie doszło do destabilizacji u północnego sąsiada Etiopii – Sudanu, gdzie w końcu października doszło do zamachu wojskowego. Jedną z jego konsekwencji może być odnowienie starych konfliktów wewnętrznych w różnych częściach kraju, w tym w Darfurze i Górach Nubijskich.
Innym niestabilnym miejscem na wschodzie Afryki jest Mozambik, gdzie w graniczącej z Tanzanią północnej prowincji Cabo Delgado trwa rebelia islamistów. W ubiegłym roku sytuacja tam pogorszyła się na tyle, że na wysłanie kilku tysięcy żołnierzy zdecydowali się członkowie organizacji regionalnej Wspólnota Rozwoju Afryki Południowej. Unia Europejska postanowiła wesprzeć Mozambik w walce z islamistami i zdecydowała się uruchomić tam wojskową misją szkoleniową. Europejczycy, najbardziej Francuzi, są od lat zaangażowani w działania przeciwko ekstremistom islamskim w wielu innych państwach Afryki. Jednak ci nadal są tam silni, co potwierdzały liczne w ubiegłym roku krwawe ataki i zamachy w Nigrze, Mali, Burkina Faso i Nigerii. Walce z terroryzmem islamskim nie sprzyja słabość władzy w wielu z tych państw, co przekłada się na wzrost liczby wojskowych puczów.
W Azji Wschodniej na szczęście nie wybuchł w minionym roku konflikt zbrojny, ale rosło napięcie w stosunkach pomiędzy Chińską Republiką Ludową a Republiką Chin, znaną jako Tajwan. Pojawiały się sygnały, że komuniści mogą podjąć próbę inwazji na wyspę. Stąd bardzo poważnie zabrzmiała zapowiedź Waszyngtonu, że USA będą bronić wyspy. Podobnie ważne było stwierdzenie wicepremiera Japonii Tarō Asō, że Tokio mogłoby uznać inwazję na Tajwan za zagrożenie dla swego bezpieczeństwa. Oznacza to, że konflikt ten uległby szybkiemu umiędzynarodowieniu. Inną złą wieścią dla Pekinu był ujawniony plan ścisłego sojuszu militarnego USA, Wielkiej Brytanii i Australii.
Napięcie wzrosło w 2021 roku także w Europie. Jednym z powodów były działania podjęte przez – nieuznawanego przez Zachód po sfałszowanych wyborach na prezydenta Białorusi –Alaksandra Łukaszenkę. 23 maja białoruskie władze zmusiły podstępem do lądowania w Mińsku samolot pasażerski lecący z Aten do Wilna. Na jego pokładzie podróżował jeden z przeciwników dyktatora, Raman Pratasiewicz, którego uwięziono. Konsekwencją tego aktu terroru były kolejne sankcje ze strony UE. Łukaszenko w rewanżu podjął próbę zdestabilizowania Wspólnoty, umożliwiając tysiącom migrantów z Azji i Afryki przekraczanie granicy z Litwą i Polską. Spowodowany tym wzrost napięcia stał się dla niego pretekstem do dalszego zacieśniania współpracy militarnej Białorusi z Rosją.
Ta ostatnia zaś zgromadziła duże siły militarne w pobliżu granicy z Ukrainą. Pojawiły się obawy, że prezydent Władimir Putin może dokonać nowej agresji na ten kraj. Jednocześnie rosyjski przywódca wysunął żądanie, aby NATO oficjalnie zrezygnowało z przyjęcia do swego grona Ukrainy i Gruzji. Ze strony państw zachodnich – w tym Niemiec, gdzie po 16 lat ze stanowiska kanclerza zrezygnowała Angela Merkel – pojawiły się ostrzeżenia, że inwazja na Ukrainę będzie bardzo kosztowna dla Moskwy politycznie i ekonomicznie. Nie wiadomo, czy Rosja rzeczywiście podejmie działania militarne, czy też koncentracja wojsk jest formą nacisku. Będzie to niewątpliwie jedno z większych wyzwań, przed jakimi staną Europa i NATO w nowym roku.
autor zdjęć: MOHD RASFAN/AFP/East News
komentarze