Zostali oskarżeni o udział w antykomunistycznym spisku, uwięzieni i poddani bestialskiemu śledztwu. Jeden zginął od strzału w potylicę, dwaj zmarli na skutek tortur. Dziś w gdyńskiej Kwaterze Pamięci odbył się pogrzeb kolejnych marynarzy, ofiar stalinowskiego terroru. Na cmentarzu Marynarki Wojennej spoczęli kmdr Adam Rychel, mat Karol Martyński i st. mar. Henryk Zając.
„Wszyscy trzej, pomimo wzorowej służby, zostali na podstawie fałszywych oskarżeń aresztowani przez Informację Wojskową i poddani brutalnemu śledztwu” – przypomniał prezydent Andrzej Duda w liście, który w jego imieniu odczytał podczas uroczystości pogrzebowych gen. dyw. Dariusz Łukowski z Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Po śmierci marynarzy władza odmówiła im prawa do żołnierskiego pochówku. Pamięć o nich miała zostać zatarta. „Ale prawda przetrwała dzięki staraniom rodzin, przyjaciół i towarzyszy broni” – napisał prezydent. Dodał też, że przez dzisiejszą uroczystość państwo składa ofiarom należny hołd. „Rzeczpospolita zawsze będzie czcić ich pamięć. Ich niezłomność i poświęcenie są słusznym powodem do dumy dla potomnych i następnych pokoleń marynarzy” – zaznaczył w liście.
Szczątki kmdr. Adama Rychla, mat. Karola Martyńskiego i st. mar. Henryka Zająca zostały złożone do grobów w Kwaterze Pamięci. Historia tego miejsca sięga 2017 roku i ma związek z testamentem admirała Józefa Unruga – przedwojennego dowódcy floty i obrony Wybrzeża, który w latach 70. zmarł na emigracji we Francji. – W ostatniej woli zastrzegł on, że chce spocząć w Polsce w gronie swoich dawnych podwładnych, którzy byli prześladowani w czasach stalinowskich. Wówczas, rzecz jasna, nie było to możliwe. Teraz staramy się wypełnić ten testament – mówi Marcin Skowron, rzecznik BBN, o pogrzebach w Kwaterze Pamięci.
Pochowani dziś marynarze przeszli różną drogę. Kmdr Adam Rychel jeszcze przed wojną ukończył Szkołę Podchorążych Marynarki Wojennej w Toruniu. Na swoim roku był prymusem. W latach 30. odbył rejs dookoła świata na pokładzie francuskiego krążownika szkolnego „Jeanne d'Arc”. Podczas wojny obronnej 1939 roku był dowódcą 32 Baterii Artylerii Nadbrzeżnej na Półwyspie Helskim. Jego podwładni prowadzili ostrzał niemieckich trałowców. Niedługo potem kmdr Rychel trafił do niewoli. Pozostał w niej aż do zakończenia wojny, po czym wrócił do Polski, by ponownie podjąć służbę w marynarce. W grudniu 1951 roku został aresztowany przez Informację Wojskową w związku ze „spiskiem komandorów”. Doświadczył niezwykle brutalnego śledztwa, a mimo to nie obciążył żadnego z kolegów. Komuniści uznali go za bezużytecznego. Jednocześnie Rychel był w tak złym stanie psychicznym, że oprawcy nie zdecydowali się go posadzić na ławie oskarżonych. Oficer wyszedł na wolność. Kilka lat później zmarł.
Mat Karol Martyński do marynarki wstąpił na ochotnika dopiero pod koniec lat 40. Miał wówczas 18 lat. Podczas kursu nawigatorów na pokładzie ORP „Motława” poznał Jerzego Sulatyckiego i Mariana Kowala. Znajomość ta miała zaważyć na jego dalszych losach. W sierpniu 1951 roku na pokładzie okrętu hydrograficznego HG-11 wybuchł bunt. Załoga uprowadziła jednostkę do Szwecji, gdzie część marynarzy poprosiła o azyl. Sprawa odbiła się głośnym echem w marynarce. Informacja Wojskowa zaczęła węszyć zakrojony na dużą skalę spisek. Jego przywódcą miał być wspomniany Sulatycki. Cień padł także na mata Martyńskiego, jego dawnego znajomego, który wraz z nim służył na trałowcach. Młody podoficer trafił do aresztu, gdzie był torturowany. Sąd skazał go na karę śmierci. W lipcu 1952 roku Martyński został stracony. Spoczął na gdyńskim cmentarzu Srebrzysko.
Wraz z ciałem Martyńskiego do grobu wrzucono zwłoki st. mar. Henryka Zająca, który jeszcze przed wojną wraz z rodziną wyemigrował do Francji. W 1944 roku zgłosił się na ochotnika do polskiej armii na Zachodzie. Służył w marynarce wojennej na pokładzie lekkiego krążownika ORP „Conrad”. W 1948 wraz z grupą repatriantów wrócił do Polski. Niebawem Informacja Wojskowa oskarżyła go o współpracę z francuskim wywiadem. W 1951 roku st. mar. Zając został skazany na 12 lat więzienia. Za kratami przeżył zaledwie kilka miesięcy.
To kolejni marynarze – ofiary stalinowskiego reżimu, którzy spoczęli w Kwaterze Pamięci. Cztery lata temu bowiem zostały tam złożone szczątki kadm. Jerzego Staniewicza, kadm. Stanisława Mieszkowskiego i kmdr. Zbigniewa Przybyszewskiego – przedwojennych oficerów, którzy po 1945 roku wrócili do kraju i włączyli się w budowę marynarki wojennej. Szybko trafili jednak na listę potencjalnych wrogów systemu. Informacja Wojskowa zaczęła śledzić każdy ich krok, agenci zaś w wielostronicowych raportach podkreślali ich niechęć do komunistycznych władz i ZSRS, a także z trudem skrywane sympatie do II RP. Wkrótce znaleźli się w gronie siedmiu oficerów aresztowanych i postawionych przed sądem. Za udział w wyimaginowanym „spisku komandorów” zostali skazani na karę śmierci, straceni i pochowani w bezimiennych grobach. Ich szczątki po latach odnaleźli na warszawskiej Łączce specjaliści z Instytutu Pamięci Narodowej. Rok po komandorach w Kwaterze Pamięci spoczął sam Unrug. Szczątki admirała wcześniej zostały ekshumowane i przewiezione z Francji na pokładzie fregaty rakietowej ORP „Gen. T. Kościuszko”.
autor zdjęć: bsmt Michał Pietrzak, st. chor. mar. Piotr Leoniak, por. mar. Damian Przybysz
komentarze