Nawet 500 mln zł rocznie mogą wynosić nakłady na rozbudowę infrastruktury na potrzeby stacjonujących w Polsce wojsk USA. Aby móc się ubiegać o te kontrakty, polskie firmy muszą jednak wcześniej certyfikować się w amerykańskim systemie zamówień publicznych. Jak to zrobić, wyjaśniali podczas MSPO w Kielcach organizatorzy seminarium poświęconego polsko-amerykańskiej współpracy wojskowej.
W sierpniu ubiegłego roku Mariusz Błaszczak, minister obrony narodowej, i Mike Pompeo, ówczesny sekretarz stanu USA, podpisali umowę o wzmocnionej współpracy obronnej pomiędzy Polską a USA (Poland – United States Enhanced Defense Cooperation Agreement – EDCA). Przewiduje ona znaczące zwiększenie obecności amerykańskich wojsk w naszym kraju, w tym funkcjonowanie w Polsce Wysuniętego Dowództwa V Korpusu US Army. To struktura odpowiedzialna za dowodzenie wszystkimi jednostkami amerykańskiej armii operującymi na wschodniej flance NATO.
Polska zobowiązała się, że przygotuje infrastrukturę niezbędną do przerzutu i stacjonowania w naszym kraju kontyngentu liczącego nawet 20 tys. żołnierzy amerykańskich. Opracowana została lista kompleksów wojskowych – poligonów, lotnisk i baz – które mają zostać rozbudowane lub zmodernizowane na potrzeby wojsk sojuszniczych. Na tej liście są m.in. baza lotnicza w Łasku, poligon w Drawsku Pomorskim czy lotnisko we Wrocławiu.
Co istotne, przeznaczona dla Amerykanów infrastruktura ma być budowana i nadzorowana inwestycyjnie przez USA, a płatnikiem ma być Polska. Umowa przewiduje, że zlecenia na wykonanie prac budowlano-remontowych oraz dostawę towarów i usług mają trafiać przede wszystkim do polskich kontrahentów. Jak je zdobyć, wyjaśniali podczas seminarium zorganizowanego na kieleckim MSPO przedstawiciele amerykańskiej kancelarii prawnej Miller Canfield, specjalizującej się w inwestycjach obronnych, oraz spółki Poland-U.S. Operation, pomagającej polskim i amerykańskim firmom w zakresie zamówień obronnych. – Polscy wykonawcy będą mogli brać udział w przetargach, na przykład na świadczenie usług czy wykonanie robót budowlanych i inżynieryjnych związanych z rozbudową zaplecza logistycznego i infrastrukturalnego dla armii amerykańskiej – mówił Jacek Choromański z warszawskiego oddziału kancelarii Miller Canfield. Jak zaznaczył, na razie zainteresowanie polskich firm amerykańskimi zamówieniami obronnymi nie jest jednak duże.
Dzieje się tak przede wszystkim z powodu niewielkiej liczby podmiotów, które uzyskały już status certyfikowanego dostawcy amerykańskiej armii. A to warunek obowiązkowy, by móc ubiegać się o kontrakty związane z realizacją umowy EDCA. – Obecnie w amerykańskim systemie zamówień publicznych zarejestrowanych jest około 300 polskich firm. Dla porównania, ukraińskich podmiotów jest trzy razy więcej – mówi Choromański.
Aby trafić do kontrolowanego przez amerykański rząd rejestru System of Award Management – SAM, polska spółka musi wypełnić specjalny formularz dostępny na stronie internetowej programu, zawierający m.in. dane podatkowe oraz dane identyfikacyjne (w tym numery już zdobytych poświadczeń handlowych w USA). Informacje te są później weryfikowane m.in. przez Departament Obrony USA.
Ronald Farkas z firmy Poland – U.S. Operations przekonywał, że warto walczyć o zlecenia przy inwestycjach objętych umową EDCA, gdyż polscy wykonawcy mogą w ich ramach liczyć m.in. na zwolnienie z podatku dochodowego. Według wstępnych szacunków roczna wartość inwestycji w ramach EDCA wynosić będzie około 500 mln zł.
autor zdjęć: Spc. Emily Dittmar/ 278th Armored Cavalry Regiment, Tennessee Army National Guard
komentarze