Kluczem jest nawiązanie więzi z koniem. Najpierw trzeba go poznać. Pomaga w tym codzienna opieka – karmienie, czesanie, czyszczenie stajni, głaskanie. Potem zwierzę „oddaje” tę troskę i pomaga ukoić nerwy. Przekonali się o tym weterani misji zagranicznych, którzy wzięli udział w warsztatach hipoterapeutycznych.
W połowie maja w stajni Gajewniki koło Zduńskiej Woli odbyły się pierwsze antystresowe warsztaty rehabilitacyjne w siodle. Wzięło w nich udział 5 żołnierzy delegowanych przez Dowództwo Generalne oraz 4 weteranów będących już poza służbą. Towarzyszyli im hipoterapeuta, psycholodzy, fizjoterapeuci. Był to pierwszy taki warsztat zorganizowany przez Centrum Weterana Działań poza Granicami Państwa. – To warsztaty sprzyjające integracji weteranów. Chcieliśmy im pokazać, jakie działanie terapeutyczne ma hipoterapia – mówi płk Szczepan Głuszczak, dyrektor Centrum Weterana.
– Do konia podchodzimy zawsze z lewej strony i nigdy od tyłu – tłumaczyła weteranom Andżelika Wasilewska, hipoterapeuta i weteran X zmiany PKW Afganistan. Na co dzień jest ratownikiem medycznym w 2 Wojskowym Szpitalu Polowym we Wrocławiu, ale to praca z koniem stała się jej pasją. – Uważnie obserwuję weteranów podczas hipoterapii. Widzę, jak się rozluźniają i współpracują z koniem. Zwierzę nie jest plastrem na rany, ale pomaga opanować emocje – opowiada. Andżelika Wasilewska podkreśla, że w hipoterapii chodzi głównie o kontakt ze zwierzęciem. Opieka nad koniem uspokaja. Jednak aby zwierzę zaakceptowało weterana, musi on być spokojny, co koń wyczuwa jakimś szóstym zmysłem. – Chciałabym, aby ta forma terapii stała się szerzej dostępna nie tylko dla weteranów, ale także dla ich rodzin. Gdy cierpi weteran, cierpi cała rodzina – dodaje.
Zanim weterani rozpoczęli pracę z końmi, musieli poznać od kuchni stajnie. Codziennie o 7.00 rano, zgodnie z zasadą, że najpierw jedzą zwierzęta, karmili konie, wypuszczali je na pastwisko, ścielili słomą oraz zamiatali boksy.
Mł. chor. rez. Marek Kaniewski przyjechał na warsztaty, bo chciał spróbować tej terapii walki ze stresem. Został ciężko ranny w katastrofie śmigłowca Sokół podczas III zmiany PKW Irak. Lekarze ocenili jego uszczerbek na zdrowiu na 45 proc. Dziś pracuje w cywilu. – Przekonałem się, że praca z koniem odpędza traumatyczne wspomnienia, przynosi radość i spokój – przyznaje.
Plut. Piotr Łazowski z 12 BZ, który służył na I zmianie PKW Liban, nie miał po tej misji traumatycznych przeżyć. Jednak jak podkreśla, była to jego pierwsza misja, więc towarzyszył mu stres. – Warsztaty podziałały terapeutycznie – twierdzi. Początkowo bał się podejść do konia, ale dość szybko udało mu się przełamać lęk. – Zapach stajni kojarzył mi się z dzieciństwem i wakacjami na wsi. Nie sądziłem jednak, że objęcie konia za szyję może mieć tak uspokajające działanie – przyznaje.
Sesjom z hipoterapii towarzyszyły dodatkowe zajęcia, np. terapia czaszkowo-krzyżowa w ujęciu biodynamicznym, która rozluźnia całe ciało czy terapia poprzez ruch. Jagoda Szałaj, która prowadziła te ostatnie zajęcia, twierdzi, że trauma siedzi nie tylko w głowie, ale także w ciele. – Wojownik nie zawsze musi walczyć, czasem musi odpuścić – podkreśla. W swojej praktyce wykorzystuje pracę z ciałem opartą na maoryskiej filozofii. Podczas warsztatów uczyła weteranów, jak wykonywać powolne i delikatne ruchy, które wprowadzają w ciało harmonię i redukują stres.
Te zajęcia bardzo podobały się st. sierż. Mirosławie Raubo z 5 kompanii regulacji ruchu, która służyła na X i XIV zmianie PKW Afganistan. Po powrocie do kraju sądziła, że poukładała sobie w głowie misyjne przeżycia. Dlatego początkowo nawet nie zauważyła, że „coś” się z nią dzieje, np. nie cieszą jej małe przyjemności. Z czasem, gdy do objawów potwierdzających PTSD dołączyła bezsenność oraz agresja, trafiła na terapię, najpierw grupową, potem indywidualną. – Gdy pierwszego dnia weszliśmy do stajni, konie chowały się w boksach. Ale już nazajutrz wyciągały na nasz widok łby, co oznaczało, że nawiązaliśmy kontakt. Nie sądziłam, że sprzątanie boksów może być tak odstresowujące. Kłóciliśmy się o tę pracę i niezbędne do jej wykonania widły – opowiada st. sierż. Mirosława Raubo. Jak dodaje, dobrym pomysłem było połączenie hipoterapii z innymi warsztatami.
Renata Romanowska, terapeuta biodynamiczny terapii czaszkowo-krzyżowej, nie tylko pokazała weteranom, jakie cuda może zdziałać ta terapia (rozluźnia i odpręża całe ciało), ale także prowadziła z nimi warsztaty malowania intuicyjnego. – Malujesz, co chcesz i co czujesz, w ten sposób uwalniasz emocje – tłumaczyła weteranom. Renata Romanowska twierdzi, że pędzel i płótno relaksują, pozwalają wyrzucić z siebie emocje i traumy siedzące w ciele, często nieuświadomione.
Uczestnicy warsztatów przekazali do Centrum Weterana swoje malarskie dzieła. Trafią one do Rafała Konopki, byłego żołnierza czerwonych beretów, który po wypadku na poligonie od ponad 20 lat porusza się na wózku inwalidzkim. Nie przeszkadza mu to jednak w realizacji marzeń – odkrywa górskie szlaki na handbike'u, czyli rowerze napędzanym siłą rąk. Teraz zbiera pieniądze na drugi taki rower, aby zabierać w góry innych niepełnosprawnych. Otrzymane obrazy wystawi na aukcję na facebookowej grupie „Pomoc dla spadochroniarza”, która wspiera byłych żołnierzy wojsk spadochronowych.
Centrum Weterana planuje kolejne turnusy hipoterapii. Wszyscy uczestnicy warsztatów zadeklarowali, że chętnie wezmą w nich udział.
autor zdjęć: Maria Kowalczyk
komentarze