Z 7 Brygadą Obrony Wybrzeża Artur Pelo związał się w 1997 roku, kiedy w Słupsku rozpoczął zasadniczą służbę wojskową. Szeregowy szybko zaczął się wyróżniać. Koledzy wtedy dali mu ksywkę „półtora ruskiego komandosa”. – Może dlatego, że imponowałem im nie tylko świetną kondycją fizyczną, ale też dobrymi wynikami w walce na pięści – wspomina laureat Buzdygana.
„Artur Lwie Serce”, tymi słowami internauta podpisujący się inicjałami P.P. skomentował oddanie głosu na st. sierż. Artura Pelę w internetowym głosowaniu na portalu polska-zbrojna.pl. Pod tekstem zachęcającym do oddania głosu na jedną z czterech osób nominowanych do wyróżnienia nie brakuje zresztą innych wpisów popierających podoficera z 7 BOW. Oto kilka z nich: „Pelo, zasłużyłeś na to”, „Rewelacyjny sportowiec!”, „Ten gość to maszyna. Powiedziałbym, że Robocop”, „ […] głos oddaję na największego Rambo, komandosa polskiej armii – Artura!”, „Sierż. Artur Pelo zasłużył na ten tytuł, ponieważ to on jest częścią zawodów, w których startował. To jego starty pokazują nam, jakie granice jest w stanie pokonać człowiek”, „Superżołnierz, brawo, nie znam, ale podziwiam”.
Internauci przede wszystkim docenili znakomite wyniki sierżanta w ekstremalnych biegach organizowanych i współorganizowanych przez Wojskowy Klub Biegacza „Meta” z Lublińca. Jednak ten żołnierz, który w komandoskich imprezach z dumą biega w niebieskim berecie, nie tylko bije sportowe rekordy. Chętnie pomaga tym, którzy znajdą się w trudnej sytuacji. W 2019 roku na przykład ruszył w pogoń za złodziejem, który ukradł kobiecie torebkę. Dopadł go, obezwładnił i przekazał policjantom. W 2019 roku pomagał także funkcjonariuszom namierzyć złodzieja samochodu. – To człowiek z żelaza, ale i o gołębim sercu. Nie przejdzie obojętnie obok kogoś, kto potrzebuje pomocy – mówi o st. sierż. Peli st. szer. Jeremi Kaźmierczak, jego były podwładny z 1 Lęborskiego Batalionu Zmechanizowanego.
Z kolei szer. rez. Paweł Ulenberg podkreśla, że choć przed ponad dwoma laty zakończył służbę pod dowództwem sierżanta, do tej pory utrzymuje z nim kontakt. – Zawsze można do niego zadzwonić. Ma się pewność, że pomoże, udzieli dobrej rady – przyznaje rezerwista, któremu marzy się powrót do wojska i zostanie podoficerem.
Tak silni jak najsłabsze ogniwo
Byli podwładni znakomitego sportowca doceniają jego profesjonalne podejście do służby wojskowej oraz umiejętność zarażania innych pasją do sportu. – Jesteśmy tak silni, jak nasze najsłabsze ogniwo – tę zasadę wpajał nam Artur – przypomina Ulenberg, który w 2017 roku odbył w 7 Brygadzie Obrony Wybrzeża czteromiesięczny kurs służby przygotowawczej. Były podwładny Peli nie ukrywa, że ten podoficer mocno dawał żołnierzom w kość. – Łudziliśmy się, że tak ciężko będzie tylko do przysięgi. Ale się myliliśmy. Od początku do końca kursu intensywnie się szkoliliśmy. Dzięki temu schudłem 10 kg, a jeden z moich kolegów aż 13 kg – wspomina rezerwista. Dodaje jednak, że podczas zajęć st. sierż. Pelo robił to samo co oni. – Demonstrował, co i jak trzeba wykonać. A kiedy biegaliśmy, on był przed nami. Zawsze starał się trzymać zasady, że przełożony ma być o krok przed swoim podwładnym – podkreśla kandydat na podoficera.
Na turnusie służby przygotowawczej Artura Pelę poznał również szer. Łukasz Klawczyński, który teraz jest żołnierzem zawodowym w 1 Brygadzie Logistycznej. – Od maja do sierpnia 2016 roku szkoliłem się pod jego okiem w Słupsku. Wielu z nas wtedy wyprowadził na ludzi. We mnie zaszczepił pasję do sportu. Pokazał mi, jak biegać, aby trening przynosił efekty – mówi szeregowy, który do dzisiaj biega dla przyjemności. Łukasz kibicuje swojemu byłemu przełożonemu. – Cieszę się z jego sukcesów. Znam jego dokonania i może dlatego nie byłem zdziwiony, że wygrał głosowanie internautów. On naprawdę zasłużył na wojskowego Oscara.
Wygraną sierżanta w wyścigu po Buzdygan nie był też zaskoczony st. szer. Bartosz Molis, który służył z nim w jednej kompanii w Lęborku w latach 2012–2018. Wspomina Pelę bardzo dobrze. – Od początku świetnie mi się z nim współpracowało. Kiedy się dowiedział, że gram w piłkę ręczną, szybko znaleźliśmy wspólny język. To człowiek otwarty, uprzejmy i przede wszystkim zawsze jest sobą – mówi st. szer. Molis. Wymienia również inne atuty sierż. Peli. – Nigdy nie owijał niczego w bawełnę. Wszystkich podwładnych traktował jednakowo. Dużo wymagał od nas, ale i od siebie. Zawsze nas wysłuchał, a jak mieliśmy dobre pomysły, to je wykorzystywał – mówi Molis. Szeregowy podkreśla, że sierżant cieszył się dużym autorytetem u żołnierzy. – Był wobec nich lojalny. Nic dziwnego, że go szanowali.
St. szer. Jeremi Kaźmierczak, który teraz służy w Batalionie Ochrony Bazy w Redzikowie, przez ponad trzy lata był podwładnym Artura Peli w 1 Lęborskim Batalionie Zmechanizowanym. Dzięki niemu pokochał bieganie. – Zachęcił mnie do dbania o tężyznę fizyczną. Teraz nie mam problemów na sprawdzianie z wychowania fizycznego, a dzięki systematycznemu bieganiu poprawiło się moje samopoczucie. Startuję nawet w zawodach niższej rangi – mówi. Wspominając współpracę z sierżantem, chwali go i – podobnie jak inni – zauważa, że ten cieszył się dużym autorytetem wśród żołnierzy.
Również szer. rez. Paweł Ulenberg polubił bieganie dzięki sierżantowi. – Artur zachęcał mnie i moich kolegów do uprawiania sportu. Wpadał na zaprawy poranne nawet wtedy, gdy nie był wyznaczony do ich nadzorowania – mówi. Chwali też swojego przełożonego za to, że nie kończył pracy o 15.30. – Zostawał z nami po godzinach. Poświęcał swój czas, aby pomóc tym żołnierzom, którzy osiągali gorsze wyniki z WF-u – wspomina. Szer. Ulenberg ceni też sierżanta za to, że dużą uwagę poświęcał sprawom związanym z patriotyzmem. Uważa również, że ma bardzo dobre podejście do żołnierzy. – Nie zapomnę, jak potrafił mówić do nas tak od serca. Nawet o wojskowych regulaminach… Po odbyciu służby przygotowawczej pod okiem Artura inaczej zacząłem patrzeć na świat – podkreśla.
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze