Muszą być w stanie zakłócać radary statków powietrznych z odległości co najmniej 100 km, a radary naziemne lub morskie – 30 km. Polska armia chce kupić dwanaście stacji zakłóceń radiolokacyjnych. Ich dostawa zostanie rozłożona aż na 8 lat. Firmy posiadające w ofercie tego typu urządzenia mają czas do 30 września, aby zgłosić się do przetargu ogłoszonego przez IU MON.
Będą przeznaczone do zwalczania – poprzez zakłócanie – lądowych, powietrznych oraz morskich radarów nieprzyjaciela pracujących w zakresie częstotliwości nie węższym niż 0,5-18 GHz. Zasięg ich działania musi wynosić co najmniej 100 kilometrów (w przypadku statków powietrznych) lub 30 kilometrów (radary naziemne i morskie). Wymagane jest ponadto, aby były przygotowane zarówno do działań ofensywnych, jak i do obrony przed systemami walki radioelektronicznej wykorzystywanymi przez potencjalnego przeciwnika. Muszą też posiadać systemy automatycznego poziomowania anten i orientowania stacji oraz nowoczesny system automatycznego wykrywania, identyfikacji i sygnalizacji poziomu skażeń chemicznych, radioaktywnych.
Wojsko chce w najbliższym czasie kupić dwanaście nowych stacji zakłóceń radiolokacyjnych, które mają być dostarczane polskiej armii aż przez osiem lat. Firmy posiadające tego typu urządzenia w swojej ofercie mają czas do 30 września tego roku, aby zgłosić się do przetargu ogłoszonego w tej sprawie przez Inspektorat Uzbrojenia MON.
Do etapu składania ofert zostanie dopuszczonych jedynie pięć podmiotów, a o tym który z nich zwycięży zdecyduje cena (70 procent punktów) oraz warunki gwarancji (30 procent punktów). Co ważne, zawalczyć o zlecenie mogą jedynie firmy z Unii Europejskiej i Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz państw, z którymi Polska lub UE mają podpisane umowy o zamówieniach w dziedzinie obronności i bezpieczeństwa.
autor zdjęć: PGZ
komentarze