Utrata łączności to jeden z powodów, dla których można odwołać operację specjalną. – Żołnierze bez łączności? Trudno to sobie nawet wyobrazić! Nie mogliby wezwać wsparcia, skontaktować się z dowództwem, a także wezwać statku powietrznego – mówią łącznościowcy z GROM-u. Z okazji 30-lecia jednostki zdradzają nam kulisy swojej służby.
Jaką rolę odgrywa łączność w trakcie działań bojowych?
„Leśny”, żołnierz jednostki GROM: Zasadniczą. Szczególnie jest to istotne w trakcie operacji wojsk specjalnych. Trzeba pamiętać, że specyfika WS wymusza skryte działanie, daleko od wojsk własnych. Jesteśmy zdani tam tylko na siebie, więc łączność w trakcie walki jest jednym z gwarantów sukcesu. Poza tym, gdyby żołnierze znaleźli się w niebezpieczeństwie, to łączność może uratować im życie.
Andrzej, żołnierz jednostki GROM: Jest takie amerykańskie, bardzo popularne powiedzenie: „no comms, no bombs” (bez łączności nie ma bomb – przyp. red.). Ono w pełni oddaje rolę, jaką łącznościowcy odgrywają na współczesnym polu walki. Oczywiście, w czasie działań nie jesteśmy pierwszoplanowymi aktorami, naszym zadaniem jest wspierać operatorów, ale bez naszego wsparcia ich działania byłyby trudne albo niemożliwe do zrealizowania.
Można zaryzykować twierdzenie, że łączność jest tak samo ważna jak broń?
„Leśny”: Nie chciałbym porównywać dobrej radiostacji do karabinu. To nie o to chodzi. Na skuteczność operatora w czasie walki wpływa wiele czynników. Jednym z tych podstawowych jest właśnie łączność. Brak łączności może być jednym z kryteriów przerwania operacji. Jeśli żołnierze nie mają łączności, to nie mogą kontynuować działania.
Andrzej: Dlatego też specjaliści od łączności biorą udział w planowaniu każdej operacji specjalnej. Jesteśmy na każdym etapie ustalania szczegółów działania, aż po ostatnią odprawę przed akcją. Nie da się skutecznie prowadzić operacji specjalnych bez systemu łączności.
„Leśny”: Łącznościowiec dopasowuje system komunikacji w zależności od tego, gdzie i kiedy będzie prowadzona dana misja. Buduje wielopoziomowy system. Oznacza to, że ustala, na jakich środkach łączności i częstotliwościach będą pracować żołnierze, kto za co odpowiada w czasie operacji, oraz jakie obowiązują kryptonimy i tabele sygnałowe. Najważniejsze jednak jest to, by komunikacja była bezpieczna dla powodzenia misji. Dlatego zawsze jest ustalany rodzaj oraz tryb pracy radiostacji, przeważnie szyfrowany, ustalane są też reżimy czasowe ich użycia, co ma utrudnić wykrycie lub zakłócenie komunikacji.
A gdyby ktoś jednak was zhakował?
Andrzej: Taka możliwość potencjalnie istnieje, choć jest niewielka. Deszyfracja zajmuje sporo czasu, więc nawet jakby się komuś to udało, to nasze zadanie byłoby już dawno wykonane.
Czy ukształtowanie terenu wpływa w jakiś sposób na jakość łączności?
Andrzej: Oczywiście. Inaczej trzeba skonfigurować łączność w przypadku operacji w terenie zabudowanym, w pomieszczeniach, a inaczej, gdy działania prowadzone są w terenie otwartym. Ważne jest też ukształtowanie terenu oraz warunki atmosferyczne. W Afganistanie na przykład, żołnierze będąc po jednej stronie wzgórza mieli problemy z łącznością z bazą, a gdy przeszli na drugą stronę wzniesienia, kłopoty znikały.
„Leśny”: Planując operację przygotowujemy systemy łączności tak, aby były one jak najbardziej skuteczne i bezpieczne. Zawsze planujemy kilka wariantów łączności, by podczas awarii jednego środka żołnierze nie zostali odcięci od możliwości dalszego działania. Mamy więc łączność radiową oraz satelitarną, a w ostateczności nawet łączność GSM, choć ta jest najmniej bezpieczna.
Obaj zajmowaliście się łącznością na misjach, zabezpieczaliście komunikację bezpośrednio z miejsca prowadzenia operacji, jak i z poziomu stanowiska dowodzenia. Czy pamiętacie jakąś szczególną historię związaną właśnie z łącznością lub jej brakiem?
„Leśny”: Kiedyś zabezpieczałem operację, w czasie której jeden z naszych chłopaków został ranny i wzywaliśmy przez radio śmigłowiec Medevac, a innym razem, gdy byłem w TOC-u (Tactical Operation Center – przyp. red.) dostaliśmy od żołnierzy komunikat: „Jest kontakt”. Potem radio zamilkło. Oni w terenie prowadzili regularną walkę, a my w bazie nie mogliśmy się z nimi połączyć… I choć ta przerwa trwała zaledwie chwilę, to nam w TOC-u wydawała się wiecznością.
Andrzej: Podczas innej operacji bojowej radiostacja uratowała życie jednemu z naszych kolegów.
Jak to?
Andrzej: Zadziałała jak kamizelka kuloodporna. Pocisk wystrzelony przez przeciwnika trafił w radiostację i tam się zatrzymał… (śmiech).
Żołnierze jednostki GROM sprawdzali się w najtrudniejszych operacjach m.in. w Iraku i Afganistanie. Czy przez te lata, wraz z nowymi zadaniami, zmieniało się też wyposażenie, jakim dysponowali łącznościowcy?
„Leśny”: Wojska specjalne, a szczególnie jednostka GROM, są pionierami w wielu dziedzinach, także w łączności. Nasi żołnierze jako pierwsi korzystali z amerykańskich radiostacji Harris, które obecnie są w wyposażeniu wszystkich rodzajów sił zbrojnych.
Andrzej: Żołnierze GROM-u jako pierwsi korzystali także z łączności satelitarnej VSAT, która ma zasięg globalny. Jesteśmy także pionierami w łączeniu różnych systemów. Integrujemy łączność radiową z łącznością satelitarną. Rzeczywiście przez lata wiele się w łączności pozmieniało, a jednostka dużo inwestowała w dobrej jakości sprzęt teleinformatyczny. Zmieniły się nie tylko możliwości techniczne tego wyposażenia, ale i jego gabaryty. Operatorzy nie muszą już w trakcie zadań dźwigać ciężkich radiostacji. Korzystają dziś z cyfrowych radiostacji i plecakowych terminali VSAT. Należy także pamiętać, że sprzęt jest dodatkowo odpowiednio wsparty przez odpowiednie oprogramowanie.
Plecakowe terminale. Co to jest?
Andrzej: Chodzi mi o przenośne terminale satelitarne VSAT (Very Small Aperture Terminal). Są to urządzenia mieszczące się w plecaku, które nie ważą więcej niż 15 kilogramów. Są odporne na różne warunki atmosferyczne, ergonomiczne, można je też dowolnie skonfigurować do zadań. Idealnie sprawdzą się podczas rozpoznania specjalnego, w działaniu pary snajperskiej czy sekcji szturmowej. Terminale pozwalają jednocześnie przesyłać obraz wideo, dźwięk, a także dane. Do tego oczywiście dołączone mogą być urządzenia szyfrujące transmisję.
W którym kierunku będzie rozwijać się teleinformatyka i łączność w GROM-ie?
Andrzej: Musimy pamiętać, że systemy łączności i dowodzenia muszą być przystosowane do zadań stawianych jednostce. Dla nas najważniejsze są: mobilność, interoperacyjność oraz bezpieczeństwo teleinformatyczne. Dotychczas jednostka była prekursorem w pozyskiwaniu i wdrażaniu najnowszych rozwiązań z dziedziny łączności i informatyki w Wojsku Polskim i mam nadzieję, że tak pozostanie.
„Leśny”: To dziedziny, które nigdy „nie śpią”. Cały czas pojawiają się nowe rozwiązania i możliwości, więc musimy być z nimi na bieżąco. Pracujemy też nad nowymi zdolnościami w jednostce. Nie mogę zdradzić szczegółów, ale dotyczy to obszaru cyberbezpieczeństwa.
Andrzej, żołnierz Jednostki Wojskowej GROM. Absolwent Szkoły Chorążych Wojsk Łączności oraz Wojskowej Akademii Technicznej, dowódca Zespołu Wsparcia Teleinformatycznego. W jednostce od 13 lat. Brał udział w dwóch misjach w Afganistanie.
„Leśny”, żołnierz Jednostki Wojskowej GROM. W armii służy 20 lat. Z wojskami specjalnymi związany jest od dziewięciu lat. Jest absolwentem Wojskowej Akademii Technicznej. Brał udział w dwóch misjach w Afganistanie. Obecnie służy w zespole wsparcia teleinformatycznego GROM-u.
autor zdjęć: arch. GROM
komentarze