Okręty z Gdyni i Świnoujścia wyszły na Bałtyk, by wesprzeć Straż Graniczną w patrolowaniu morskiej granicy państwa. Z powodu pandemii koronawirusa, tak jak granice lądowe, została ona częściowo zamknięta. Do Polski można się dostać tylko przez cztery porty, po uprzednim przejściu kontroli granicznej.
Okręty wyszły na Bałtyk w poniedziałek. Wśród nich między innymi fregata ORP „Gen. K. Pułaski”, trałowiec ORP „Jamno” oraz jednostki pomocnicze. Wszystkie zostały oddane pod komendę Centrum Operacji Morskich – Dowództwa Komponentu Morskiego. – Monitorujemy szlaki żeglugowe i morską granicę państwa. Osłaniamy też infrastrukturę krytyczną umiejscowioną w pobliżu portów, wzdłuż linii brzegowej oraz na morzu, w polskiej strefie ekonomicznej. Tego rodzaju działania należą do naszych codziennych zadań – podkreśla kmdr ppor. Piotr Dulas, rzecznik COM-DKM.
Tym razem jednak wyjście jednostek odbywa się w wyjątkowych okolicznościach – ma związek z pandemią koronawirusa. Marynarka Wojenna RP wspiera Straż Graniczną. Podobnie dzieje się na lądzie, gdzie wojskowe zgrupowania zadaniowe patrolują częściowo zamknięte granice i pomagają zabezpieczać te przejścia, przez które kierowany jest ruch. – Ministerialne rozporządzenie o przywróceniu kontroli granicznych dotyczy także granicy morskiej. Ruch na samych szlakach żeglugowych nie został ograniczony, jednak do Polski można się dostać wyłącznie przez cztery porty: w Gdańsku, Gdyni, Kołobrzegu i Świnoujściu. Tam właśnie prowadzone są kontrole graniczne – tłumaczy kmdr ppor. Andrzej Juźwiak z Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku.
Polscy pasażerowie wciąż jeszcze kursujących promów mogą po przybyciu z zagranicy zejść na ląd, jednak zaraz po tym muszą poddać się dwutygodniowej kwarantannie. Rybaków i marynarzy, którzy wykonują czynności służbowe kwarantanna nie obejmuje. Dla obcokrajowców granica jest zamknięta. – Do tej pory nie odnotowaliśmy jednak żadnych poważnych incydentów, które wiązałyby się z próbą obchodzenia obostrzeń – informuje kmdr ppor. Juźwiak.
Na razie nie wiadomo jeszcze, kiedy okręty wrócą do macierzystych portów, ani czy w ich miejsce na morze wyruszą kolejne jednostki. Tymczasem, jak przyznaje kmdr ppor. Dulas, COM-DKM rozpatruje bardzo różne scenariusze. – Jeden z nich zakłada na przykład, że znajdujący się na polskich wodach statek rejsowy trzeba będzie objąć kwarantanną. Na pewno pociągnęłoby to za sobą konieczność zapewnienia mu opieki medycznej, ale też zapasów wody czy żywności. Musimy być przygotowani na bardzo różne ewentualności – podsumowuje.
COM-DKM stacjonuje w Gdyni. Jednostka podlega dowódcy operacyjnemu rodzajów sił zbrojnych. Do jej zadań należy dowodzenie wydzielonymi jednostkami marynarki wojennej, wojsk lądowych i sił powietrznych, podczas ich działań na morzu – zarówno w czasie pokoju, kryzysu, jak i wojny. COM-DKM odpowiada na przykład za polskie okręty na misjach. Dowodzi też śmigłowcami i samolotami, a także okrętami skierowanymi do działań ratowniczych w polskiej strefie odpowiedzialności SAR, czyli działań ratunkowych.
autor zdjęć: MW, 8FOW
komentarze