Jak prawidłowo tamować krwotoki, udrażniać drogi oddechowe i opatrzyć klatkę piersiową po postrzale – m.in. tego uczą się żołnierze 15 Brygady Zmechanizowanej na kursie Tactical Medic. Kilkudziesięciu wojskowych podczas podstawowego szkolenia medycznego ćwiczy umiejętności, które mogą okazać się niezbędne do uratowania życia poszkodowanym na polu walki.
– Tactical Medic to jeden z wielu, obok np. Spartana, Warriora, Nawigatora czy Wilka, kurs organizowany przez 15 Brygadę Zmechanizowaną. To szkolenie podstawowe, którego zadaniem jest ujednolicenie procedur z zakresu ratownictwa medycznego, a także udzielania pierwszej pomocy na polu walki – mówi kpt. Martyna Kupis, oficer prasowy 15 Brygady Zmechanizowanej. – Rozpoczęliśmy szkolenia medyczne z cyklu Tactical Medic jesienią ubiegłego roku. Najpierw przeszkoliliśmy ratowników medycznych ze wszystkich pododdziałów 15 Brygady, a teraz szkolimy żołnierzy, którzy nie mają wykształcenia medycznego – dodaje rzeczniczka.
W trzeciej edycji kursu uczestniczy ponad 20 żołnierzy. – Szkolenie zaczęliśmy od zajęć teoretycznych. Instruktorzy przekazywali podstawowe wiadomości dotyczące zabezpieczania krwotoków i dróg oddechowych. Uczyliśmy kursantów o zasadach udzielania pomocy poszkodowanym i jej zakresie w strefie zagrożenia, w strefie względnie bezpiecznej i w miejscu całkowicie bezpiecznym – opisuje plut. Andrzej Kliniewski, dowódca Zespołu Ewakuacji Medycznej z 2 Batalionu Zmechanizowanego 15 BZ, jeden z instruktorów Tactical Medic. Zajęcia na kursie prowadzą żołnierze po szkoleniach medycznych w Wojskowym Centrum Kształcenia Medycznego w Łodzi i Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie, ratownicy medyczni, którzy praktykują na szpitalnym oddziale ratunkowym i w pogotowiu. – Poza tym mówiliśmy o opatrywaniu ran klatki piersiowej, o zagrożeniach, jakie niesie ze sobą hipotermia oraz uczyliśmy, jak prawidłowo wypełniać polową kartę ewakuacji medycznej – dodaje podoficer. Część teoretyczna kursu zakończyła się sprawdzianem. Zdany test był przepustką do szkolenia praktycznego.
– Pracujemy w tej chwili z dwoma 12-osobowymi zespołami. Zaczęliśmy od prostych ćwiczeń, np. z zakładania opaski uciskowej – mówi plut. Kliniewski. Żołnierze początkowo ćwiczyli zakładanie opaski sobie, w ramach tzw. samopomocy medycznej. Trenowali także tamowanie krwotoków u kolegi, badali poszkodowanego, a następnie wypełniali dokumentację medyczną i wzywali Medevac. – Teraz szkolimy się już w warunkach polowych. A zatem każdy jest wyposażony w hełm, kamizelkę, broń. Mamy ćwiczenia z pozoracją: sztuczną krwią i sztucznymi ranami. Wspieramy się w szkoleniu wozami medycznymi – opisuje plut. Kliniewski. – To urealnia nam trening. Sprawia, że żołnierze bardziej wczuwają się w szkolenie – dodaje ratownik.
Z jakiego rodzaju scenariuszami muszą się mierzyć? Zawiszacy udzielają pomocy poszkodowanym w wyniku wybuchu miny pułapki, opatrują rannych po postrzałach rąk i nóg, zabezpieczają także rany klatki piersiowej i głowy. Niekiedy zadania muszą wykonywać w ciemnych pomieszczeniach lub wewnątrz wozów bojowych. – Kilka minut temu w trakcie patrolu doszło do wybuchu. Żołnierze znaleźli się pod ostrzałem. Są ranni – instruktor opisuje jeden z epizodów. – Koledzy z plutonu musieli dostać się do poszkodowanych, odeprzeć atak ogniowy i zdecydować o zakresie udzielanej pomocy medycznej. Zakładali opaski uciskowe i opatrunki, musieli także poinformować dowódcę o zaistniałej sytuacji oraz wezwać wsparcie – opowiada plutonowy Kliniewski.
Podczas szkolenia zawiszacy uczą się udzielania pomocy według protokołu MARCHE. To skrótowiec utworzony z pierwszych liter angielskich słów, które określają kolejność wykonywanych czynności. „M” (od massive bleedings, tj. masywne krwotoki) oznacza, że żołnierze muszą jak najszybciej zabezpieczyć miejsce krwawienia. „A” (airways, drogi oddechowe) – trzeba sprawdzić, czy pacjent oddycha i w razie potrzeby założyć mu rurkę nosowo-gardłową. Litera „R” (respiratory distress) oznacza opatrywanie ran klatki piersiowej i pleców. „C” (circulation) – sprawdzenie tętna. Litera „H” (head/hypothermia) to wskazówka, by zbadać, czy poszkodowany nie ma ran głowy oraz hipotermii. „E” (everything else) – punkt dotyczy pozostałych czynności, których wcześniej nie wykonano, czyli np. badania brzucha, czy przygotowania poszkodowanego do ewakuacji medycznej.
Instruktorzy wyjaśniają, że podczas kursu każdy z żołnierzy korzysta z indywidualnych pakietów medycznych, tzw. IPMed. Są one wyposażone m.in. w opatrunki hemostatyczne, opaski uciskowe i opatrunki na rany przelotowe klatki piersiowej. – Najwięcej trudności nie sprawia im używanie IPMedu, a współpraca w zespole – mówi dowódca ZEM z 2 Batalionu Zmechanizowanego. – Żołnierze mają czasami kłopoty z porozumiewaniem się, np. niewłaściwie przekazują sobie informacje. Ale to kwestia wprawy, z każdym ćwiczeniem idzie im coraz lepiej – dodaje.
Dowództwo 15 BZ chce, by każdy z żołnierzy przeszedł podstawowe szkolenie z zakresu medycyny pola walki. – Jesteśmy bardzo dużą brygadą, więc zajmie to trochę czasu. Ale jesteśmy absolutnie przekonani, że to konieczne. Medycyna jest niezwykle ważna, trzeba te umiejętności ćwiczyć często, by działać pewnie i szybko – mówi jeden z organizatorów kursu Tactical Medic. W tym roku odbędą się najprawdopodobniej jeszcze trzy edycje tego szkolenia organizowane przez 15 BZ. W przyszłości ratownicy medyczni będą prowadzili podobne kursy w podległych batalionach.
autor zdjęć: szer, Adrian Staszewski
komentarze