To ma być dron bojowy wyposażony w sztuczną inteligencję, a więc supernowoczesny. Dlatego udział Polski w amerykańskim programie „Loyal Wingman” byłby dla nas niezwykle korzystny. Uważam, że opracowanie dronów skrzydłowych dla maszyn załogowych będzie rewolucją technologiczną, która w najbliższej dekadzie, najmocniej zmieni oblicze sił powietrznych na całym świecie.
Harpii Szpon ma być uzbrojonym bezzałogowcem, który na polu walki będzie wykonywać zadania wspólnie z samolotami wielozadaniowymi, wspierając je niczym skrzydłowy. Idea jest taka, aby nie tylko była to maszyna w jak największym stopniu autonomiczna, którą nie będzie sterował z ziemi operator/pilot. Ale również taka, która będzie dysponowała sztuczną inteligencją, pozwalającą jej uczyć się zachowań danego pilota, jego nawyków, przyzwyczajeń, stylu pilotażu, by podczas wspólnie wykonywanych zadań bojowych rozumieć go bez słów. Robot ma zastąpić ludzkiego skrzydłowego w najniebezpieczniejszych lotniczych zadaniach i w takich, których człowiek nie jest w stanie wykonać chociażby z przyczyn biologicznych (np. ze względu na zbyt duże przeciążenia).
Powstanie takiej broni zakłada amerykański program „Loyal Wingman”, do którego – jak zadeklarował minister Mariusz Błaszczak – Polska chciałaby dołączyć. To świetna wiadomość. Może zabrzmi to kontrowersyjne, ale uważam, że opracowanie dronów skrzydłowych dla maszyn załogowych (a nie opracowanie samolotów kolejnych generacji) będzie rewolucją technologiczną, która w najbliższej dekadzie, najmocniej zmieni oblicze sił powietrznych na całym świecie.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że kiedy Harpi Szpon wejdzie do służby, będzie naszym najnowocześniejszym wojennym narzędziem. Moim zdaniem nowocześniejszym nawet niż F-35, gdyż dającym siłom powietrznym i innym rodzajom wojsk zdolności, o których teraz możemy tylko pomarzyć. Jestem przekonany, że Harpii Szpon będzie technologiczną rewolucją także dla rodzimego przemysłu zbrojeniowego.
Dlatego liczę, że dołączenie do programu odbędzie się na zasadach partnerstwa znanego nam z programu samolotu F-35. Wówczas do Amerykanów przyłączyły się inne państwa i wyłożyły spore pieniądze na prace badawczo-rozwojowe, w zamian za zgodę na produkcję jego komponentów oraz prawa do opracowywanych wspólnie rozwiązań. Gdyby ten mechanizm udało się uruchomić w przypadku „Loyal Wingmana”, stanęlibyśmy u boku USA, ramię w ramię nie tylko jako sojusznik, ale i strategiczny partner w dziedzinie bezpieczeństwa. Tym, którzy śmieją się teraz, że to marzenia ściętej głowy, od razu wyjaśniam, że nie liczę na hale montażowe Harpii Szponów w naszym kraju. Ale nawet produkcja kilku kluczowych podzespołów, wyniesie nasz przemysł na zupełnie inny poziom. Jeśli nie zawalczymy o miejsce w programie, nie będziemy mieć żadnej szansy, by dowiedzieć się, że możemy, że umiemy, że warto.
Warto również mieć świadomość, że Polska jest w tyle w dobrej sytuacji, że nie jesteśmy skazani tylko na rozwiązanie amerykańskie. Gdyby negocjacje z USA w sprawie Harpiego Szponu poszły nie po naszej myśli, a uzyskane korzyści były zbyt małe – pamiętajmy, że zaangażowanie się w projekt i prawa do współprodukcji będą nas kosztowały miliardy dolarów – to podobne projekty bezzałogowców towarzyszących samolotom załogowym realizują (albo realizowały) europejskie koncerny. Na przykład Airbus – LOUT (Low Observable UAV Testbed) czy francuski Dassault nEUROn. Lista wspólnych, europejskich projektów zbrojeniowych z dziedziny lotnictwa jest na tyle długa, że pozwala wierzyć, iż na Starym Kontynencie udałoby się stworzyć innowacyjny, autonomiczny, latający bojowy dron z najwyższej półki.
autor zdjęć: Boeing
komentarze