Kobiety, które decydują się na służbę w wywiadzie lub działalność konspiracyjną, ryzykują dużo więcej niż mężczyźni, a mimo to są niedoceniane i obdarzane mniejszym zaufaniem. Tak w wielkim skrócie brzmią główne tezy postawione w książce Douglasa Boyda „Agentki. Egzekutorki, uwodzicielki, zdrajczynie”. To tezy – moim zdaniem – trochę tendencyjne, wnioski zaś miejscami mocno naciągane. Jeśli jednak przymknie się na to oko i wybaczy autorowi gładkość z jaką prześlizguje się po tematach, w książce można znaleźć wiele ciekawych historii.
W 1933 roku triumfy w polskiej kinematografii święcił film „Szpieg w masce”, dziś pamiętany głównie z powodu piosenki „Miłość ci wszystko wybaczy” i śpiewającej ją Hanki Ordonówny. Jego bohaterka, Rita Holm, jest niemiecką agentką, która nawiązuje romans z Jerzym Skalskim, synem słynnego fizyka, aby w ten sposób skłonić naukowca do przekazania wrogowi dokumentacji dotyczącej tajnej broni. Rita oczywiście zakochuje się w Jerzym i przez większą część filmu gnębi się tym, czy ważniejszy jest ukochany, czy zadanie, które ma wykonać. Po premierze widownia oszalała, krytycy byli zachwyceni, a Ordonównę okrzyknięto polską Matą Hari.
Czy młodziutka hrabianka Krystyna Skarbek oglądała film „Szpieg w masce”? Nawet jeśli, to z pewnością nie była zachwycona główną bohaterką. Można sobie wyobrazić, że rozterki Rity Holm mogły wywołać u Krystyny tylko kpiący uśmiech na twarzy. Wielokrotnie udowodniła później, jako pracownik brytyjskiego wywiadu, że w pracy szpiega liczy się coś zupełnie innego: przygoda, adrenalina i bystrość umysłu. Na łzy i rozmyślania nie ma czasu. Być może właśnie dlatego stała się ulubioną agentką Churchilla i muzą Iana Fleminga (choć na to twardych dowodów nie znaleziono).
W 1938 roku Krystyna wyjechała z drugim już mężem na placówkę dyplomatyczną do Afryki. Gdy wybuchła wojna, oboje bez wahania wsiedli na pokład parowca i wrócili do Europy. Krystyna ostatecznie wylądowała w Londynie, gdzie nawiązała współpracę z Kierownictwem Operacji Specjalnych (Special Operations Executive – SOE). Wkrótce, już jako Christine Granville, została skierowana na Węgry, potem do Egiptu, a następnie do południowej Francji, gdzie współpracowała z partyzantami.
Mówiono o niej, że jedyna rzecz, której nie potrafi zrobić z dynamitem, to go zjeść. Kilka z przeprowadzonych przez Christine – Krystynę operacji obrosło legendą. Jedna z takich akcji miała miejsce w sierpniu 1944 roku, kiedy to Skarbek przez megafon namówiła wcielonych do Wehrmachtu Polaków, stacjonujących w forcie na Col de Larche, aby zrzucili niemieckie mundury i zdezerterowali. I ponoć dwa tysiące żołnierzy zrobiło to… dosłownie. Zdjęli wojskowe kurtki i nadzy do pasa przeszli na stronę aliantów. Najsłynniejszą akcją Krystyny była jednak ta, podczas której doprowadziła do uwolnienia z rąk gestapo swojego szefa Francisa Cammaertsa oraz dwóch francuskich partyzantów. Kilka godzin przed ich egzekucją Skarbek wkroczyła do gabinetu Maxa Waema, dowódcy posterunku gestapo, gdzie przetrzymywano jej towarzyszy, i rozpoczęła negocjacje. Oświadczyła, że jest siostrzenicą gen. Montgomery’ego, a alianci już w najbliższych dniach zajmą Francję. Jeżeli zaś więźniom stanie się krzywda, cały personel zapłaci za to wysoką cenę. Zaoferowała w zamian za ich uwolnienie dwumilionowy okup i gwarancję bezpieczeństwa. Waem miał silnie rozwinięty instynkt przetrwania, bo przyjął propozycję, następnego dnia zakopał mundur, spakował pieniądze i uciekł. Cammaerts został uratowany.
Po wojnie Krystyna Skarbek dostała od brytyjskiego rządu 100 funtów odprawy i pomachano jej na pożegnanie. W 1952 roku zginęła pchnięta nożem przez zazdrosnego kochanka, chociaż pojawiają się teorie, że rozgoryczona tym, jak potraktowano ją po zakończeniu służby, zaczęła zbyt dużo mówić i stała się niewygodna dla brytyjskiego wywiadu.
Historię uwolnienia Cammaertsa opisuje Douglas Boyd w książce „Agentki. Egzekutorki, uwodzicielki, zdrajczynie” jako przykład jednej z najbardziej brawurowych akcji brytyjskiego wywiadu przeprowadzonych przez kobietę. Skarbek, trzeba przyznać, była nomen omen skarbem brytyjskiej agentury.
Współpracownicy wspominają ją jako osobę, która karmiła się adrenaliną i nie miała genu strachu. Nie wszystkie jednak agentki czuły się w swojej roli równie swobodnie. W książce Boyda można znaleźć również historie innych kobiet, które nie były tak silne psychicznie. Na ich tle wybija się szczególnie jedna – Noor Inayat Khan, podobnie jak Skarbek, agentka SOE. Noor, Hinduska z pochodzenia, zgłosiła się do brytyjskiego wywiadu na ochotnika. Jako wyznawczyni Ghandiego i jego idei nieużywania przemocy, uznała, że w zamian za pomoc Hindusów w czasie wojny, po jej zakończeniu Anglicy z wdzięczności przyznają Indiom niepodległość. Głowę miała nabitą ideałami, poza tym, według opinii jej współpracowników, była naiwna, słaba psychicznie i niezbyt lotna. Dodatkowo, niestety, powalała wręcz urodą, co w przypadku tajnej agentki przysparzało raczej problemów niż ułatwiało pracę. Noor, mimo wielu zastrzeżeń ze strony przełożonych i koleżanek po fachu, została wysłana z misją do Francji. Na miejscu, wystraszona i zdezorientowana, kompletnie nie radziła sobie ze stresem. Gubiła meldunki oraz kartki z szyframi, myliła rozkazy, i nie wiedzieć czemu, nie ukrywała zbytnio faktu, że jest brytyjską agentką. W tych okolicznościach cudem wydaje się, że przetrwała we Francji cztery miesiące, zanim została aresztowana. Noor została rozstrzelana w Dachau wraz z trzema innymi agentkami. Czytając jej tragiczną historię, trudno właściwie rozstrzygnąć, czy to, że zgłosiła się do służby w wywiadzie, było przejawem niedojrzałości i nieodpowiedzialności, czy aktem wielkiej odwagi. Czy nie zdawała sobie zupełnie sprawy z tego, co robi, czy też świadomie chciała pokonać swoje strachy i dać się ponieść ideałom?
Wzniosłe idee czy potrzeba walki za ojczyznę z pewnością nie były motorem działania dla kobiet takich jak chociażby, opisywane przez Boyda Anni Gehre i Frieda Lefèbre, berlińskie gospodynie domowe, które ukrywały swoich żydowskich przyjaciół sprzed wojny. Albo Charlotte Elisabeth Wust, która z wielkim poświęceniem pomagała przetrwać, zresztą bez powodzenia, wojenną zawieruchę swojej przyjaciółce i ukochanej Felice. W tych przypadkach w grę wchodziły przede wszystkim uczucia. Przyjaźń, miłość, współczucie, tak po prostu. Charlotte i Felice zainspirowały zresztą nie tylko Boyda. Stały się również bohaterkami klasycznej już powieści Eriki Fischer „Aimée i Jaguar” oraz filmu o tym samym tytule.
Krystyna Skarbek, Noor Inayat Khan, Anni Gehre czy Charlotte Wust to tylko kilka przykładów spośród wielu wspomnianych przez Boyda kobiet, które przekuły w czyn swój sprzeciw wobec otaczającej je rzeczywistości. Aczkolwiek, biorąc pod uwagę bardzo skonkretyzowany skądinąd tytuł, kryteria, jakimi kierował się autor, wybierając swoje bohaterki, mogą wydawać się cokolwiek niejasne. Boyd jakby otworzył wielki wór, do którego powrzucał między innymi agentki brytyjskiego i sowieckiego wywiadu, komunistyczne aktywistki, członkinie francuskiego ruchu oporu, dzielne Amerykanki z okresu wojny secesyjnej i niemieckie gospodynie domowe. Czasem można odnieść wrażenie, że autor pisał dwie różne książki i gdzieś po drodze pomieszały mu się pliki. Niektóre rozdziały są pięknie dopracowane i spójne, a niektóre przywodzą na myśl dzień spędzony na Derby: wielka gonitwa przeskakujących przez siebie danych i faktów. W tym pędzie niestety ginie wiele wspomnianych przez Boyda naprawdę ciekawych biografii. Mimo to, jeżeli ktoś zdecyduje się sięgnąć po książkę, nie straci czasu. Szczególnie, jeśli będzie miał pod ręką pana Google’a, żeby na bieżąco wyszukiwać sobie nazwiska, które rozrzuca hojnie po rozdziałach autor, i doczytać sobie coś więcej, chociażby o niezwykłej historii Krystyny Skarbek. Bo kobieta, która stała się pierwowzorem dziewczyny Jamesa Bonda w „Cassino Royale”, na to zasługuje. I bynajmniej nie dzięki Ianowi Flemingowi.
Douglas Boyd „Agentki. Egzekutorki, uwodzicielki, zdrajczynie”, Bellona 2019
komentarze