Jakie efekty może przynieść konferencja bliskowschodnia, która niedawno odbyła się w Warszawie i dlaczego relacje polsko-irańskie uległy pogorszeniu wyjaśnia dr Marcin Rzepka, iranista z Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie. Specjalista do spraw Bliskiego Wschodu tłumaczy także, dlaczego europejskie państwa oraz USA nałożyły na Teheran sankcje.
Na konferencję bliskowschodnią w Warszawie przyjechali przedstawiciele kilkudziesięciu państw z całego świata. Jednym z głównych powodów zorganizowania spotkania był Iran. Czy może pan wyjaśnić dlaczego?
Dr Marcin Rzepka: Żeby to dobrze wyjaśnić, trzeba przedstawić kontekst polityczny i historyczny. Od czasów rządów prezydenta Mahmuda Ahmadineżada, czyli od 2005 roku, Iran był na forum międzynarodowym mocno piętnowany jako państwo, które dąży do wzbogacenia uranu. To pozwala na wyprodukowanie własnej bomby jądrowej. Aby temu przeszkodzić, zdecydowano się wprowadzić sankcje.
Sankcje nakładają Organizacja Narodów Zjednoczonych i Unia Europejska?
Tak, proces nakładania sankcji na Iran przyspiesza od 2010 roku. W końcu stosują je także Stany Zjednoczone i właśnie te ostatnie są najbardziej restrykcyjne. W efekcie Iran został napiętnowany i całkowicie odizolowany, co doprowadziło do końca wymiany handlowej z tym krajem. Natomiast wraz z objęciem władzy przez prezydenta Hasana Rouhaniego w 2013 roku zmienia się perspektywa i podejście do Iranu w środowisku międzynarodowym. A wynika to z tego, że zmienia się sam Iran. Rouhani jest łagodniejszy od swojego poprzednika, reprezentuje grupę pragmatyków, która liczy się z rzeczywistością i widzi znaczenie otwarcia Iranu na inne wpływy. Widzi też konieczność wprowadzenia do Iranu obcego kapitału, po to choćby, żeby usprawnić gospodarkę.
Na czym to otwarcie Iranu polega?
Od 2013 roku mamy do czynienia z intensyfikacją rozmów Iranu ze społecznością międzynarodową, co prowadzi do zawarcia porozumienia w sprawie irańskiego atomu tzw. „5+1”. Podpisują je stali członkowie rady bezpieczeństwa ONZ i Niemcy. W ramach porozumienia Iran zgodził się na to, że nie będzie wzbogacał uranu na takim poziomie, który pozwala na wyprodukowanie broni jądrowej. To porozumienie było krytykowane przez część członków amerykańskiego Kongresu i niektórych obserwatorów międzynarodowych. Uznano jednak, że lepszego nie da się wynegocjować. Główną motywacją było przy tym włączenie Teheranu w przestrzeń międzynarodową, po to, by mieć kontrolę nad tym, co robi. Osobiście uważam, że było to wielkie osiągnięcie dyplomacji.
Z porozumienia z Iranem wycofała się jednak administracja amerykańska. Teraz Stany Zjednoczone nakładają na Iran kolejne sankcje, ale nie mają poparcia Europy.
Prezydent Donald Trump deklarował wycofanie się z porozumienia, więc od 2018 roku było wiadomo, że wcześniej czy później do tego dojdzie. Administracja amerykańska przekonuje, że umowa z Iranem nie gwarantuje zaprzestania przez ten kraj budowy broni jądrowej. Dodatkowo domaga się od Iranu wstrzymania programu balistycznego oraz zaprzestania udzielania wsparcia grupom i organizacjom w Syrii i Jemenie oraz w innych częściach Bliskiego Wschodu uznanych przez rząd amerykański za terrorystyczne. W sierpniu ubiegłego roku Amerykanie wprowadzili pierwszą turę sankcji, w listopadzie drugą, jeszcze bardziej restrykcyjnych, które dotyczyły przemysłu wydobywczego, maszyn i handlu ropą naftową. Sankcje weszły w życie na początku listopada, ale pozostawiono jeszcze firmom pół roku na zakończenie inwestycji. W tym samym czasie Unia Europejska próbuje wypracować mechanizm, który pozwoli uchronić firmy europejskie, które współpracują z Iranem, przed konsekwencjami związanymi z sankcjami. Pomysłem na to ma być stworzenie platformy, która będzie pośredniczyć w kontaktach z tym państwem. Oznacza to, że z Iranem nie będą się kontaktować bezpośrednio poszczególne kraje czy firmy, ale będzie to załatwiane właśnie poprzez tę platformę pośredniczącą.
To europejski sposób obejścia sankcji?
Zdecydowanie tak. To jest oczywiście nie w smak administracji prezydenta Trumpa.
Wróćmy do kwestii samej konferencji. Stąd pomysł na zorganizowanie jej w Polsce?
Trzeba zaznaczyć, że inicjatorem zorganizowania spotkania była strona amerykańska. Myślę, że polska administracja założyła, że jeśli pójdzie na rękę Amerykanom, będzie mogła później wykorzystać to w negocjacjach dotyczących innych polsko-amerykańskich kwestii. Toczą się przecież rozmowy m.in. o zwiększeniu obecności żołnierzy amerykańskich w Polsce czy stworzeniu tzw. fortu Trump. I co istotne, Polska jest stosunkowo dużym państwem w Europie Środkowej, w dodatku jest krajem proamerykańskim. Tymczasem Stanom Zjednoczonym zależało na tym, by zmiękczyć stanowisko Unii Europejskiej w sprawie umowy z Iranem. Trzeba pamiętać, że USA są teraz bardzo aktywne na Bliskim Wschodzie i mają szczególne relacje z Izraelem.
Czy organizacja konferencji w Polsce może przełożyć się na pogorszenie relacji z Iranem, np. w kwestiach gospodarczych?
Relacje gospodarcze między Polską a Iranem nie są tutaj najważniejsze, bo wzajemna wymiana handlowa jest niewielka, choć miała swój potencjał. Takim sztandarowym przykładem mogą być polskie maszyny rolnicze albo przemysł wydobywczy. Istotną sprawą jest, że Polska w Iranie była postrzegana jako takie zaplecze know how. Bo na przykład coraz więcej Irańczyków pojawiało się na naszych uczelniach, m.in. na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie czy na Uniwersytecie Warszawskim. Polska była w Iranie traktowana jako kraj z potencjałem, kraj który nie opowiada się za wielkimi mocarstwami. W tym momencie straciliśmy w oczach Europy i Iranu pozycję kraju neutralnego. Warto też zwrócić uwagę na to, co jest pomijane w badaniach politologicznych, czyli czynniki niewymierne, podnoszące pozycję i wartość państwa. Mam tu na myśli kulturę. W kontekście Iranu element kulturowy odgrywa bardzo ważną rolę. Polska była postrzegana jako atrakcyjny kraj również ze względu na pewne wspólne doświadczenia w tej dziedzinie. O obchodach 540-lecia nawiązania kontaktów dyplomatycznych między Iranem a Polską wspominał minister spraw zagranicznych Iranu, Mohammad Dżawad Zarif, mówiąc że Polska przekreśla dobre kontakty sięgające XVI wieku.
A w 2017 roku obchodziliśmy 75. rocznicę ewakuacji Polaków z ZSRR właśnie przez Iran.
Tak i to było bardzo istotne. Na tych kulturalnych aspektach można, moim zdaniem, budować współpracę i rozwijać kontakty gospodarcze i handlowe. Dlatego w moim odczuciunie tracimy gospodarczo, ale coś, co powinniśmy robić jako kraj środka Europy – szanse budowania potencjału mediacyjnego, który zapewniłby nam możliwość organizowania podobnych forów i konferencji z udziałem zwaśnionych czy niechętnych sobie stron.
Jak odebrano warszawską konferencję w Iranie? Czy dyskutowano o niej w przestrzeni publicznej?
O tej konferencji mówiono w połowie lutego w Soczi, gdy spotkali się prezydenci Turcji, Rosji i Iranu. I w zasadzie ton mówienia o warszawskiej debacie wyznaczył minister spraw zagranicznych Iranu, mówiąc, zanim konferencja w Warszawie w ogóle się rozpoczęła, że jest ona porażką. Natomiast generał armii irańskiej Mohammad Bagheri powiedział: „Trzymamy Polaków za słowo, że ta konferencja nie będzie miała skutków antyirańskich”. Już po konferencji w Teheranie mówiono, że USA nie udało się osiągnąć zamierzonego planu, czyli stworzenia koalicji przeciwko Iranowi, bo w Warszawie nie było np. delegacji rosyjskiej.
Uważa pan, że USA są zbyt surowe względem Iranu?
Myślę, że Iran trzeba i należy piętnować, jednak w sprawach, które mają uzasadnienie. Tak jest w przypadku irańskich badań nuklearnych zmierzających do zbudowania broni. Nie ma natomiast sensu potępiać Iranu za to, czego nie robi. Nie ma bowiem dowodów na to, że Iran nie przestrzega zawartego w 2015 roku porozumienia. Martwi mnie jednak zupełnie coś innego. To jednostronne wycofanie się Stanów Zjednoczonych z porozumienia z Iranem podważa sens zawierania umów międzynarodowych, skoro potem można je tak łatwo zerwać. To szalenie niebezpieczne.
Dr Marcin Rzepka jest iranistą, specjalistą ds. Bliskiego Wschodu. Zajmuje się głównie badaniem mniejszości religijnych w Iranie. Jest pracownikiem Instytutu Historii Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.
autor zdjęć: arch. Marcina Rzepki
komentarze