Musimy mieć system zabezpieczenia logistycznego, który pozwoli dowódcom związków taktycznych na szybkie pobranie takiej ilości środków zaopatrzenia, aby dowodzone przez nich jednostki mogły skutecznie wykonać zadania– mówi płk dr inż. Robert Woźniak, szef Zarządu Logistyki P4 SGWP. Reforma wojskowej logistyki zakłada m.in. powstanie czterech pułków logistycznych.
Panie pułkowniku, dlaczego trzeba zreformować obecnie funkcjonujący system logistycznego zabezpieczenia naszej armii?
Płk dr inż. Robert Woźniak: Ponieważ te rozwiązania nie przystają do potrzeb naszej armii. System logistyczny II poziomu, czyli przeznaczony do zabezpieczenia związków taktycznych, powstał w 2011 roku. Wówczas, jednostki logistyczne podporządkowane dywizjom ogólnowojskowym, czyli bataliony remontowe i bataliony zaopatrzenia, zostały wyłączone z podporządkowania dowódców dywizji. Bataliony remontowe przekazano do Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych, a bataliony zaopatrzenie rozformowano.
Jaki był tego zamysł?
Ówczesne kierownictwo sił zbrojnych podejmowało działania wpisujące się w ogólną tendencję resortu obrony, polegającą na redukcji armii. Ta redukcja dotyczyła również logistyki. Warto jednak podkreślić, że podobne działania miały miejsce także w innych europejskich armiach, a dopiero konflikt na Ukrainie wymusił zmianę spojrzenia na zdolności obronne poszczególnych państw NATO.
Jakie były konsekwencje tych decyzji?
Mówiąc delikatnie nienajlepsze. Bardzo szybko okazało się, że w dywizjach powstała logistyczna luka. Owszem, zostały powołane do życia dywizyjne grupy zabezpieczenia logistycznego (DGZL), ale nie było to rozwiązanie pozwalające zabezpieczyć realizację zadań logistycznych II poziomu w wystarczającym stopniu.
Dlaczego?
DGZL nie uwzględniały chociażby istnienia oddziałów włączanych do dywizji na czas prowadzenia operacji, takich jak pułki artylerii czy pułki przeciwlotnicze. Ale to był tylko jeden z problemów.
A jakie były jeszcze inne problemy?
DGZL były przez żołnierzy nazywane prześmiewczo yeti, bo wszyscy o nich słyszeli, ale nikt ich nie widział. To były twory istniejące wyłącznie w wojennym systemie dowodzenia.
To musiało być sporym utrudnieniem
Dowódcy dywizji nie mieli praktycznie możliwości przeprowadzania ich szkoleń, zgrywania obsad. Były też problemy sprzętowe. Dywizyjne grupy zabezpieczenia logistycznego miały korzystać głównie ze sprzętu pochodzącego z gospodarki narodowej, którego po pierwsze zawsze będzie za mało w stosunku do potrzeb, po drugie, nigdy nie będzie miał wystarczających parametrów technicznych, jakie oczekuje wojsko. A teraz jest jeszcze obrona terytorialna. DGZL, co oczywiste, nie mogły uwzględniać istnienia tej formacji. Jednak wojska obrony terytorialnej istnieją i zgodnie z obecnymi regulacjami będą działały ramię w ramię z jednostkami operacyjnymi. Co oznacza, że powinny być przez te jednostki również zaopatrywane logistycznie. Tymczasem DGZL nie są na to absolutnie przygotowane organizacyjnie.
I jaki jest plan naprawczy?
W 2016 roku powstał pod kierownictwem Zarządu Logistyki P4 SGWP zespół, który miał nie tylko zdefiniować wszystkie wady funkcjonowania obowiązującego systemu, lecz także znaleźć rozwiązania, a właściwie propozycje rozwiązań. Aby zebrać niezbędne dane, wykorzystaliśmy wnioski i doświadczenia z kilku ćwiczeń, m.in. „Dragona 15” i „Zimy 17”.
Przyglądaliście się rozwiązaniom, jakie funkcjonują w innych armiach?
Tak. Ale trzeba mieć świadomość, że każdy kraj w NATO stosuje w logistyce swoje specyficzne rozwiązania. Oczywiście, są obszary wspólne – budujemy wspólne zdolności, są natowskie komponenty logistyczne, które powstają z myślą o strukturach wielonarodowych, ale to jest niejako obok narodowych rozwiązań logistycznych.
Jaki był wynik prac zespołu?
Powstała koncepcja reformy systemu zabezpieczenia logistycznego. Jej najważniejszym elementem jest odbudowa II poziomu zabezpieczenia logistycznego poprzez likwidację DGZL i powołanie w ich miejsce pułków logistycznych podporządkowanych bezpośrednio dowódcom dywizji. Pułki umożliwią dowódcom związków taktycznych szybkie i skryte pobranie takiej ilości środków zaopatrzenia, żywności, paliwa, amunicji, aby mogły skutecznie wykonać postawione im zadania. Ale również przeprowadzenie napraw sprzętu wojskowego.
Na jakim to jest etapie? Kiedy pułki zaczną działać?
Pod koniec ubiegłego roku minister obrony narodowej zaakceptował naszą koncepcję, przygotowaliśmy więc stosowne dokumenty formalnoprawne, takie jak decyzję oraz wniosek organizacyjno-etatowy i gdy tylko będzie on wydany, rozpoczniemy nabór do pierwszego pułku.
Gdzie on powstanie?
W pierwszej kolejności, zgodnie z priorytetami określonymi przez kierownictwo resortu obrony narodowej, powstanie pułk na ścianie wschodniej kraju – w Elblągu na bazie tamtejszego batalionu remontowego. Początkowo zakładaliśmy utworzenie trzech pułków, przeznaczonych dla 16 i 12 Dywizji Zmechanizowanej oraz 11 Dywizji Kawalerii Pancernej. Jednak decyzja o utworzeniu 18 Dywizji Zmechanizowanej wpłynęła na zmianę tych planów. Będą więc cztery pułki, a jako drugi w kolejności powstanie pułk logistyczny, właśnie dla nowego związku taktycznego.
Jaka będzie struktura pułków?
Pułki będą się składały z batalionów: remontowego, transportowego i zaopatrzenia. Do tego dojdzie jeszcze grupa zabezpieczenia medycznego. Razem to około 600 żołnierzy i pracowników cywilnych w czasie „P”. Na czas „W” struktura będzie rozbudowana stosownie do zadań.
Czy zakładana reforma systemu zabezpieczenia logistycznego przewiduje zmiany w wojskowych oddziałach gospodarczych? Często są one krytykowane przez żołnierzy, że nie działają dobrze.
Przede wszystkim należy doprecyzować, że pułki logistyczne mają zupełnie inne zadania i pełnią inną funkcję w systemie zabezpieczenia logistycznego niż WOG-i. Pułki są to jednostki mobilne, których rolą jest zabezpieczenie logistyczne jednostek związków taktycznych realizujących zadania bojowe. Natomiast WOG-i są jednostkami stacjonarnymi przeznaczonymi do zabezpieczenia logistycznego i finansowego jednostek wojskowych w przydzielonym rejonie odpowiedzialności.
Natomiast krytykom WOG-ów zaleciłbym zachowanie dystansu w ocenach. Wszystkie ćwiczenia krajowe i międzynarodowe są zabezpieczane. Każde przemieszczania wojsk sojuszniczych są zabezpieczane na wysokim poziomie. Stacjonowanie wojsk sojuszniczych także. Amerykanie oraz pozostali sojusznicy bardzo wysoko oceniają nasze zdolności logistyczne oraz wsparcie, jakie jest im zapewniane w ramach pomocy udzielanej przez państwo gospodarza – HNS.
Czyli jest idealnie?
Oczywiście, że nie. Żaden system nie jest idealny. Ale cały czas monitorujemy funkcjonowanie logistyki stacjonarnej, w tym WOG-i. Reagujemy tam, gdzie są problemy, gdzie nie działają one właściwie.
Jak?
Dostosowujemy ich strukturę do nowych zadań, w tym związanych ze zwiększoną obecnością wojsk sojuszniczych na terenie naszego kraju. Ale też tych wynikających z formowania nowego rodzaju wojsk – WOT. Zwiększamy zatrudnienie oraz kontynuujemy proces wprowadzania nowoczesnych systemów informatycznych wspomagających zarządzanie logistyką.
Musicie śledzić na bieżąco to, co się dzieje w kraju?
System logistyczny z natury jest elastyczny i musi być dostosowywany do zmieniających się uwarunkowań zewnętrznych. Jeśli w rejonie odpowiedzialności danego WOG-u lub jednostki pełniącej taką funkcję pojawiają się nowe jednostki wojskowe lub nasi sojusznicy, to przygotowanie ich pobytu wymaga reorganizacji systemu zabezpieczenia logistycznego oraz wsparcia. Wtedy dostosowujmy niezbędne elementy, również w obszarze współpracy cywilno-wojskowej – HNS.
Co jeszcze będzie elementem reformy logistyki?
Będzie ich wiele, ale są dwie zasadnicze kwestie, o których jeszcze nie wspomniałem. Pierwszy element to – w dużym uogólnieniu, bo niestety z oczywistych przyczyn nie mogę powiedzieć więcej – reorganizacja logistyki tak, aby zwiększyć możliwości zaspokajania potrzeb operacyjnych jednostek wojskowych.
Brzmi tajemniczo.
Być może, ale tak nie jest. Chodzi o to, że priorytetem, szczególnie na ścianie wschodniej, jest to by jednostki miały zapasy na – jak mówi się potocznie – wyciągnięcie ręki. Trzeba zbudować efektywny system wsparcia i zabezpieczenia likwidując obecne bariery formalno-organizacyjne. Zmieniliśmy już część wojskowych norm oraz przygotowaliśmy pakiet zmian ustawowych.
A drugi element reformy?
Chodzi o kształcenie kadr. Trzeba to powiedzieć wprost. Rdzeniem logistyki są podoficerowie. Musimy ich kształcić dobrze i skutecznie. A obecny system szkolenia podoficerów nie pozwala w pełni zaspokoić potrzeb szkoleniowych logistyki w tej dziedzinie.
To znaczy?
Dowódca danej jednostki zgłasza żołnierza do szkoły podoficerskiej, potrzebując określonej specjalności, np. uzbrojeniowca. W obecnym systemie niestety może być tak, że wróci on do macierzystych koszar po kilku miesiącach nauki z inną specjalnością niż była potrzebna. A to dlatego, że akurat nie było odpowiedniej liczby kandydatów, by utworzyć grupę szkoleniową w wymaganej specjalności. To jest nie do zaakceptowania.
Jakie jest panaceum?
Na terenie Centrum Szkolenia Logistyki w Grupie powstanie szkoła podoficerska logistyki zajmująca się kształceniem podoficerów na potrzeby największego w Siłach Zbrojnych RP korpusu osobowego. Koncepcja jej utworzenia jest na biurku ministra obrony narodowej i jeżeli zgodzi się z naszymi wnioskami, a na ich poparcie mamy zakończone sukcesem szkolenie pilotażowe, to powstanie nowa jednostka szkolnictwa wojskowego.
Jakie będą zalety nowej szkoły?
Kształcenie i szkolenie żołnierzy korpusu osobowego logistyki będzie się odbywało w jednym miejscu. Dzięki temu nauka będzie efektywniejsza i umożliwi szkolenie większej liczby żołnierzy – adekwatnie do planowanego wzrostu liczebności sił zbrojnych.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze