Wkrótce wojskowi ratownicy medyczni będą mogli podawać krew, a także wykonywać drobne zabiegi chirurgiczne. MON chce, żeby żołnierze wzięli udział w dodatkowych kursach i zyskali większe uprawnienia. – To konieczne, bo ratownicy medyczni działają w szczególnych warunkach, jakim jest pole walki – mówią przedstawiciele resortu.
Wojskowi ratownicy medyczni udzielają żołnierzom podstawowej pomocy medycznej. Mogą np. przyrządowo przywracać drożność dróg oddechowych, wykonać defibrylację i badanie EKG, a także podawać niektóre leki. Pod nadzorem lekarza z kolei mają prawo wykonać intubację dotchawiczą z użyciem środków zwiotczających czy założyć sondę żołądkową. Zakres ich uprawnień jest niemal taki sam jak ratowników medycznych Państwowego Ratownictwa Medycznego.
Kwalifikacje wojskowi ratownicy medyczni zdobywają na studiach licencjackich. Jednak zdaniem MON kompetencje tej grupy powinny być większe. Powód jest oczywisty: trudne warunki działania, często na polu walki, wydłużony czas ewakuacji rannego, nierzadko uciążliwe warunki klimatyczne. W takich okolicznościach ich zadaniem jest zapewnić natychmiastową i nieprzerwaną pomoc do momentu uzyskania specjalistycznej opieki medycznej.
W związku z tym Ministerstwo Obrony Narodowej przygotowało rozporządzenie, które zakłada rozszerzenie uprawnień ratowników medycznych. Większe kwalifikacje mają oni zdobywać podczas kursów wojskowo-medycznych. – W pierwszej kolejności będą na nie kierowani żołnierze wojsk specjalnych oraz wyjeżdżający na misje poza granicami kraju. Ale kursy adresowane będą do wszystkich ratowników medycznych służących w armii. Dobór uczestników będzie zależał od specyfiki zadań jednostek i potrzeb sił zbrojnych – mówi por. Anna Aleksandrzak, młodszy oficer-ratownik medyczny z Zespołu Pielęgniarstwa i Ratownictwa Medycznego w Departamencie Wojskowej Służby Zdrowia MON.
Kursy zostały podzielone pod kątem zakresów tematycznych, m.in. takich jak: czynności ratunkowe (np. intubacja dotchawicza, wentylacja zastępcza, drenaż jamy opłucnej), chirurgiczne (drobne zabiegi, fasciotomia, blokada obwodowa nerwów), badania USG u pacjenta w stanie zagrożenia zdrowia, podawanie krwi i składników krwi, ochrona przed czynnikami chemicznymi, biologicznymi, nuklearnymi, farmakoterapia i pomoc psychologiczna.
Każdy kurs będzie się kończył egzaminem. Ratownik medyczny będzie musiał zdać test wiedzy teoretycznej, natomiast podczas testu praktycznego ma wykonać trzy losowo wybrane zadania. Uprawnienia zdobyte w trakcie kursu będą ważne przez trzy lata.
– Warto podkreślić, że po ukończeniu kursu ratownik medyczny będzie mógł wykorzystywać nowe uprawnienia jedynie w szczególnych sytuacjach. Chodzi tu między innymi o zabezpieczenie medyczne działań jednostki w kraju i poza granicami, podczas misji polskich kontyngentów – mówi por. Aleksandrzak.
MON przyjęło, że każdego roku w kursach będzie mogło wziąć udział 100 żołnierzy. Koszty organizacji kursów wyniosą 450 tysięcy na rok. W dziesięcioletniej perspektywie armia ma zyskać 1000 przeszkolonych ratowników medycznych (w wojsku służy ich około 2 tys.)
Inicjatywa podniesienia kwalifikacji ratowników medycznych wynika także z zaleceń NATO, które zobowiązuje państwa Sojuszu do wprowadzenia jednolitych standardów medycyny taktycznej stosowanej w armiach sojuszniczych, tzw. TCCC (Tactical Combat Casualty Care).
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze