W Sydney na najlepsze wyniki liczy w strzelaniu z łuku i pływaniu. – Udział w tak wielkich międzynarodowych zawodach to wielkie wyzwanie. Będzie szansą na pokazanie innym poszkodowanym weteranom, że nawet po ciężkiej kontuzji można stanąć na nogi. Jeśli jako żołnierz ze stuprocentowym uszczerbkiem na zdrowiu coś osiągnę, będzie to motywujące dla innych – podkreśla.
Sport to najważniejsza rzecz, która postawiła mnie na nogi po wypadku”, mówi kpr. Mariusz Mańczak. W wojsku od 2006 roku, najpierw służył na okręcie trałowym w marynarce wojennej jako żołnierz służby zasadniczej, potem w 16 Batalionie Powietrznodesantowym. „Lubiłem skoki, przed wypadkiem oddałem ich 20”, opowiada.
W 2009 roku pojechał na swoją pierwszą misję, V zmianę PKW Afganistan, jako kierowca. Podczas służby został ciężko ranny, kiedy pod jego rosomakiem wybuchła mina pułapka. Z wypadku nic nie pamięta, o tym, co się wydarzyło, opowiedzieli mu koledzy. Miał wyrwany kawałek uda, połamany kręgosłup, przeszedł 26 operacji i trzyipółletnią rehabilitację, a dziś w kręgosłupie i nogach ma 27 śrub.
„Cały czas podczas leczenia myślałem o tym, żeby wrócić do wojska”, wspomina. Szansa pojawiła się, kiedy wprowadzono stanowiska dla osób mających kategorię zdrowia zdolny z ograniczeniami. Mariusz Mańczak skończył kurs w Szkole Podoficerskiej Wojsk Lądowych i dziś służy w Wojewódzkim Sztabie Wojskowym w Katowicach jako młodszy podoficer sztabowy.
Jak dodaje, po wypadku sport, a szczególnie zajęcia na basenie i pływanie, był dla niego formą rehabilitacji. Potem, po trzyipółletniej przerwie, wrócił też na siłownię, gdzie intensywnie trenował od 20. roku życia. „Sport fizycznie postawił mnie na nogi, pomagał też na psychikę”, opowiada. Jak podkreśla, warto po takim zdarzeniu znaleźć swoją pasję i w niej dążyć do doskonałości, pomaga to wydostać się z dołka i wyjść z domu. Dla niego taką pasją jest sport.
Do udziału w zawodach Invictus Games namówił go kolega. W Sydney na najlepsze wyniki liczy w strzelaniu z łuku i pływaniu, bo – jak mówi – ma w tych konkurencjach bardzo dobre warunki do treningu.
„Najtrudniej jest z rzutem dyskiem, to sport wymagający siły, ale przede wszystkim dobrej techniki, a w Katowicach nie mam gdzie trenować”, stwierdza kpr. Mańczak. Jedyne okazje to zorganizowane przez MON zgrupowania w Ośrodku Szkoleniowo-Kondycyjnym w Mrągowie, gdzie może ćwiczyć pod okiem wykwalifikowanej kadry. Zaznacza, że kiedy decydował się na uczestnictwo w zawodach, nie sądził, że to taka duża impreza i tyle osób będzie ją oglądać. „Udział w tak wielkich międzynarodowych zawodach to wielkie wyzwanie”, przyznaje. Podkreśla też, że start w Invictusie będzie szansą na pokazanie innym poszkodowanym weteranom, że nawet po ciężkiej kontuzji można stanąć na nogi. „Jeśli jako żołnierz ze stuprocentowym uszczerbkiem na zdrowiu coś osiągnę, będzie to motywujące dla innych”, mówi. Sam udział w zawodach i sportowa rywalizacja są dla niego ważne, ale myśli też o medalach. „Zdobycie medalu byłoby nagrodą za wysiłek włożony w przygotowanie i ciężki trening”.
Sponsorem relacji z zawodów Invicuts Games jest Polska Grupa Zbrojeniowa.
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze