Na misji w Bośni i Hercegowinie w wybuchu miny przeciwpiechotnej stracił nogę. Długo wstydził się swojej niepełnosprawności, ale rodzina i koledzy weterani bardzo go wspierali. Dziś trenuje siatkówkę na siedząco i łucznictwo. – Nie wiem, czy na Invictus Games uda mi się zdobyć medal, ale czy tylko na tym polega zwycięstwo? – mówi st. szer. rez. Jan Koczar.
Był 1996 rok, gdy jako strzelec wyborowy wyjechał na I zmianę IFOR w Bośni i Hercegowinie. Służył w 16 Batalionie Powietrznodesantowym, który wchodził w skład 6 Brygady Powietrznodesantowej. „Niestety, zabrakło mi szczęścia. Na posterunku doszło do wypadku”, mówi. W wybuchu miny przeciwpiechotnej stracił nogę. Spędził prawie rok w szpitalu. Dziś porusza się dzięki protezie.
Początkowo wstydził się swojej niepełnosprawności. Protezę zakrywał długimi, luźnymi spodniami. To uczucie towarzyszyło mu przez lata. „Przełamałem się dopiero w 2014 roku, gdy pojechałem z rodziną nad morze. Wtedy po raz pierwszy włożyłem na plażę krótkie spodnie”, wspomina. Zapisał się do Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju. W powrocie do normalności pomogły mu spotkania i rozmowy z innymi poszkodowanymi na misjach weteranami. Dawały mu siłę i poczucie, że nie jest sam. Dziś uważa, że jego sztuczna noga to nic nadzwyczajnego. „Obecnie mam protezę, która mi pozwala dobrze się poruszać, a nawet pobiegać. Zmienił się też społeczny odbiór poszkodowanych żołnierzy, kiedyś mówiło się »inwalida wojskowy«, dziś »weteran«. Jest różnica”, podkreśla.
„Gdybym nie został żołnierzem, byłbym sportowcem”, mówi. Jan chętnie opowiada o swojej pasji. Na przykład o grze w drużynie Amp Futbol Szombierki Bytom dla osób niepełnosprawnych. To dyscyplina niszowa w Polsce. Zasady są praktycznie takie same jak w zwykłym futbolu: piłka jest jedna, a bramki są dwie. Aby móc swobodnie i dynamicznie poruszać się po boisku, zawodnicy używają specjalnych kul łokciowych.
W amp futbol grał także z drużyną Kuloodporni Bielsko-Biała, z którą zdobył w 2017 roku brązowy medal na mistrzostwach Polski w tej dyscyplinie. Medal był nagrodą za włożony wysiłek, jednak nie mniej ważne były rywalizacja sportowa, przełamywanie barier oraz poczucie ducha walki. „Niestety, musiałem zrezygnować, gdyż uprawianie tego sportu oznacza szalenie wyczerpujące treningi oraz szybkie bieganie po boisku o kulach, co mocno obciążało zdrową nogę”, mówi.
Wyćwiczone w wojsku oko przydaje się dziś, gdy Jan trenuje łucznictwo. Uważa, że nie jest to łatwa dyscyplina. Na strzelnicy towarzyszy mu 13-letnia córka Weronika, która także strzela z łuku. Wsparciem jest też żona Agnieszka, która jeździ z nim na treningi. Jan żartuje, że podaje mu dyski, rzut dyskiem jest bowiem kolejną dyscypliną, którą uprawia. Przychylnym okiem na jego sportowe pasje patrzy komendant Wojskowej Komendy Uzupełnień w Rybniku, gdzie Jan jest starszym dokumentalistą.
„Trenuję ostro, aby na Invictus Games osiągnąć jak najlepszy wynik. Nie wiem, czy uda mi się zdobyć medal, ale czy tylko na tym polega zwycięstwo?”, podsumowuje.
Sponsorem relacji z zawodów Invicuts Games jest Polska Grupa Zbrojeniowa.
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze