W ostatnich dniach lipca indyjskie media poinformowały, że rząd podjął decyzję o kupnie systemów obrony powietrznej NASAMS II. Nie sprecyzowano, ile baterii ma trafić do wyposażenia armii, wiadomo jednak, że wartość kontraktu wyniesie aż miliard dolarów. Zakup ten jest wart odnotowania chociażby dlatego, że po raz kolejny Indie prezentują się jako państwo, któremu w kwestiach bezpieczeństwa i obronności równie blisko do Stanów Zjednoczonych, jak i do Federacji Rosyjskiej.
NASAMS ma odgrywać rolę systemu obrony powietrznej indyjskich metropolii. W tym kontekście wymieniane jest przede wszystkim Narodowe Terytorium Stołeczne Delhi, a więc obszar o powierzchni niemal 1,5 tys. km kwadratowych, na którym mieszka prawie 19 mln ludzi (dane z 2012 r.), ale również Mumbai (ponad 600 km kwadratowych i 18 mln ludności). W przyszłości obie te metropolie mają być objęte dwuwarstwowym systemem obrony antybalistycznej (czyli przechwytującym głowice zarówno w pozaatmosferycznej fazie lotu, jak i po powtórnym wejściu w atmosferę). NASAMS ma stanowić ostatnie piętro tarczy, przeznaczone do zwalczania celów aerodynamicznych (samoloty, śmigłowce, statki bezzałogowe, pociski manewrujące).
NASAMS to owoc współpracy norweskiego Kongsberga oraz amerykańskiego Raytheona. Pierwsza wersja systemu uzyskała pełną gotowość operacyjną w 1998 r., NASAMS II zaś w 2007r. W skład pojedynczej baterii wchodzi dwanaście wyrzutni rakietowych (z sześcioma pociskami każda), osiem radarów trójwspółrzędnych Sentinel, centrum kontroli ognia oraz pojazdy z kamerami elektrooptycznymi i pracującymi w paśmie podczerwieni. Skład baterii może być oczywiście modyfikowany pod kątem wymogów konkretnego użytkownika. System gwarantuje zdolność do zwalczania siedemdziesięciu dwóch celów jednocześnie, odległość, z jakiej mogą być one zwalczane, zależy od rodzaju wykorzystywanego pocisku. W 2016 r. zestawy NASAMS II zostały zintegrowane z pociskiem AMRAAM-ER, w tej konfiguracji mogą one zwalczać cele w odległości do ok. 40–50 km (zgodnie z informacjami producenta wzrost o pięćdziesiąt procent) oraz na wysokości 14 km (wzrost o siedemdziesiąt procent). Tym samym stają się one systemami średniego, a nie jedynie krótkiego zasięgu. Co również istotne, wyrzutnie można rozlokować w odległości do 25 km od radaru. To przede wszystkim zwiększa powierzchnię bronionego obszaru, a także sprawia, że poszczególne elementy baterii trudniej wyeliminować w walce.
Indie są rzadkim przykładem państwa, które pozyskuje uzbrojenie od niemal wszystkich czołowych jego producentów. New Delhi, tradycyjnie związane ze Związkiem Radzieckim, a później Federacją Rosyjską, jest od lat na szczycie listy importerów broni. Według danych SIPRI, w latach 2013–2017 indyjskie zakupy stanowiły dwanaście procent światowego importu (w okresie 2008–2012 było to jedenaście procent). Sześćdziesiąt dwa procent kupionego sprzętu stanowią systemy rosyjskie, piętnaście procent – amerykańskie a jedenaście – izraelskie. Tak duży import uzbrojenia świadczy nie tylko o olbrzymich wręcz potrzebach w tym zakresie, lecz także o słabości rodzimego przemysłu, który w niewielkim stopniu jest w stanie zaspokoić zapotrzebowanie mocarstwa o ponadregionalnych ambicjach.
Indie, określane niekiedy mianem największej demokracji świata, są atrakcyjnym partnerem strategicznym dla Stanów Zjednoczonych, które widzą w nich przeciwwagę dla Chin i coraz intensywniej wchodzą na tamtejszy rynek (sześcioipółkrotny wzrost w latach 2013–2017). Rywalizację o kontrakty z Indiami jak w soczewce widać właśnie na przykładzie systemów obrony powietrznej. Amerykańsko-norweski NASAMS II będzie uzupełniał izraelskie zestawy Barak-8. Do linii trafią też najprawdopodobniej rosyjskie zestawy dalekiego zasięgu S-400, choć według niedawnych doniesień medialnych USA chciałyby zablokować podpisanie kontraktu, oferując w to miejsce własny system antybalistyczny THAAD.
Wartość indyjskiego kontraktu to 1 mld USD. Tymczasem w październiku ubiegłego roku doszło do podpisania umowy na zakup NASAMS z Litwą. Za dwie baterie Litwini zapłacili 128 mln USD. Czy można te dwa kontrakty porównywać? Nie do końca. Po pierwsze, w przypadku zakupów zbrojeniowych nabywca wybiera coś więcej niż sam produkt. Jest to bowiem decyzja o charakterze nie tylko militarnym, lecz także (a często przede wszystkim) politycznym. Wartość takich relacji trudno przecież oszacować. Po drugie, czym innym jest cena, jaką trzeba zapłacić za dany system uzbrojenia, czym innym zaś koszty jego pełnego wdrożenia i eksploatacji, wyszkolenia operatorów, serwisu itp. I po trzecie, w przypadku zestawów rakietowych znaczenie ma również to, o jakiej jednostce ognia jest mowa, tj. ile interceptorów, a więc pocisków przechwytujących, faktycznie zostaje kupionych.

komentarze