Do Rumunii przylecieli w trzech turach. 13 lipca oficjalnie przejęli obowiązki od poprzedników. Od dwóch tygodni 230-osobowy kontyngent wystawiony przez 17 Wielkopolską Brygadę Zmechanizowaną pełni służbę w Rumunii. Ich zadaniem jest wzmocnienie południowej flanki NATO.
Trzecią zmianę kontyngentu wykonującego zadania w ramach tFP (ang. tailored Forward Presence), czyli dostosowanej, wysuniętej obecności NATO, tworzą głównie żołnierze kompanii zmotoryzowanej z 17 Batalionu Piechoty Zmotoryzowanej Ziemi Rzeszowskiej międzyrzeckiej brygady. Dowódcą III zmiany PKW jest mjr Marcin Szulewa, pełniący na co dzień obowiązki szefa sztabu, zastępcy dowódcy 17 Batalionu. Polacy stacjonują w koszarach rumuńskiego 26 Batalionu Piechoty w miejscowości Craiova.
Głównym uzbrojeniem żołnierzy biorących udział w misji jest 14 kołowych transporterów opancerzonych Rosomak. Siłę ognia armat transporterów i ich broni pokładowej uzupełnia uzbrojenie drużyn zmotoryzowanych, wyposażonych w karabinki szturmowe Beryl, karabiny maszynowe UKM, granatniki przeciwpancerne RPG-7, lekkie moździerze LM-60 oraz granatniki automatyczne MK-19.
Partnerami polskich żołnierzy są Rumuni z 2 kompanii piechoty 26 Batalionu Piechoty, nazywani Red Scorpions. Pododdział ten wyposażony jest w kołowe transportery opancerzone Piranha. Pierwsze dni wspólnej służby minęły na wzajemnym poznaniu się. – Skoro potencjalnie mielibyśmy razem walczyć, musimy znać ich możliwości. Wiedzieć, jak są wyszkoleni, na jakie odległości mogą prowadzić skuteczny ogień i jaka jest ich siła bojowa – mówi kpt. Przemysław Beczek, dowódca kompanii zmotoryzowanej polskiego kontyngentu.
Polski oficer wyjaśnił, że transportery Piranha manewrowością, siłą ognia i możliwościami bojowymi są zbliżone do polskich Rosomaków. Cieszy go to, że sojusznicza kompania wzmocniona została plutonem przeciwpancernym i plutonem moździerzy. Dzięki temu połączony pododdział ma znacznie zwiększą siłę ognia.
Pierwszym szkoleniowym wyzwaniem podwładnych kpt. Beczka były ćwiczenia na strzelnicy. Żołnierze PKW trenowali prowadzenie ognia z broni osobistej – pistoletów, Beryli i karabinów maszynowych. Za kilka dni odbędą się strzelania z granatników, a w późniejszym terminie z zamontowanych na transporterach armat i ich broni pokładowej.
Pierwsze zajęcia na ziemi rumuńskiej tylko z pozoru były łatwe. – Nie spodziewaliśmy się, że będzie tutaj taki klimat – mówi dowódca kompanii. Problemem nie są ponad 30-stopniowe upały, bo do takich żołnierze przyzwyczaili się już w kraju. We znaki daje się jednak wysoka wilgotność, za sprawą której warunki są zbliżone do tych panujących w dżungli. – Gdy żołnierze założą na siebie całe bojowe wyposażenie, przy niewielkim wysiłku pot leje się z nich strumieniami – relacjonuje kpt. Beczek.
Zwieńczeniem półrocznej misji będą międzynarodowe ćwiczenia na poligonie w Cincu. Odbędą się one we wrześniu. Żołnierze PKW już teraz rozpoczęli przygotowania do tego zadania. Oficerowie z dowództwa kontyngentu przeprowadzili rozpoznanie trasy, którą polskie pododdziały będą się poruszać w drodze do Ośrodka Szkolenia Poligonowego w Cincu. Jest to o tyle ważne, że to przeważnie wąskie, kręte, górskie drogi i jazda po nich Rosomakiem nie należy do najłatwiejszych. – Na początku sierpnia wyjedziemy razem z gospodarzami, aby dokonać rekonesansu samego poligonu – mówi mjr Marcin Szulewa, dowódca PKW. Wyjaśnił, że chce poznać możliwości tego obiektu, położenie placów ćwiczeń i ich wielkość.
autor zdjęć: PKW Rumunia, kpt. Dariusz Szeląg, st. szer. Michał Wilk
komentarze