„Dynamic Mongoose 2018” – taki kryptonim miały ćwiczenia NATO przeprowadzone u wybrzeży Lofotów. Jednostki Sojuszu wspomagane przez samoloty poszukiwały okrętów podwodnych i je zwalczały. W manewrach na Oceanie Atlantyckim wzięły udział fregata ORP „Gen. T. Kościuszko” i zbiornikowiec ORP „Bałtyk”.
– Przyszło nam działać na bardzo trudnym akwenie – przyznaje kmdr por. Maciej Matuszewski, dowódca ORP „Gen. T. Kościuszko”. Tegoroczna edycja manewrów „Dynamic Mongoose” została zorganizowana w pobliżu Lofotów na północnym Atlantyku. – Pogoda tam potrafi się zmieniać bardzo szybko. Wystarczy chwila, by okręt zmagał się z falami wysokimi na osiem metrów. Dlatego operując w tamtym rejonie, trzeba mieć bardzo dobry serwis meteorologiczny – podkreśla kmdr por. Matuszewski. Ale to nie jest jedyny problem. – W tej części oceanu panują specyficzne warunki hydrologiczne. Bardzo trudno odszukać tam okręt podwodny – zaznacza oficer. Tymczasem to właśnie zwalczanie ich było podstawowym zadaniem, z którym mierzyły się załogi fregat.
W ćwiczeniach wzięło udział sześć jednostek tej klasy. Poza ORP „Kościuszko” były to: duński okręt HDMS „Niels Juel”, hiszpański ESPS „Alvaro de Bazan”, turecki TCG „Gediz”, a także dwie fregaty z Holandii – HNLMS „Van Speijk” oraz HNLMS „Van Amstel”. Wspomagały je polski zbiornikowiec ORP „Bałtyk”, trzy samoloty: dwa P-3C Orion z Norwegii i Niemiec oraz P-8A Poseidon VP-10 ze Stanów Zjednoczonych. Naprzeciw tych sił stanęły dwa okręty podwodne z Norwegii. To, jak zgodnie przyznają marynarze, przeciwnik niezwykle wymagający. – Autonomiczność i nieograniczona dzielność morska sprawiają, że mogą wykonywać zadania z dala od macierzystych baz. A pojedynczy okręt podwodny potrafi skutecznie sparaliżować funkcjonowanie dużego portu lub zaangażować do działań znaczne siły okrętowe i lotnicze – przypomina kmdr ppor. Radosław Pioch z 3 Flotylli Okrętów w Gdyni. W historii podobnych przykładów było wiele. Wystarczy wspomnieć wojnę o Falklandy z początku lat 80. ubiegłego wieku, kiedy to dwa argentyńskie okręty podwodne ARA „San Luis” i ARA „Santa Fe” dłuższy czas absorbowały blisko 20 brytyjskich jednostek nawodnych i podwodnych oraz 25 śmigłowców.
Ćwiczenia, zgodnie z przewidywaniami, okazały się dla marynarzy wymagającym testem. Dowódca ORP „Kościuszko” przyznaje jednak, że jego załoga wypadła dość dobrze. – Po raz kolejny sprawdziła się stacja holowana, którą dysponuje nasz okręt – zaznacza kmdr por. Matuszewski. Urządzenie działa na zasadzie pasywnej. Nie wysyła sygnału, który pozwala zlokalizować okręt podwodny, lecz jedynie zbiera sygnały emitowane przez nieprzyjacielską jednostkę. Kiedy załoga fregaty zdoła ustalić parametry ruchu potencjalnego celu i upewni się, że to okręt przeciwnika, następuje atak. ORP „Kościuszko” takie uderzenie może przeprowadzić z wykorzystaniem torped MU-90, które zaliczają się do najnowocześniejszych w Europie.
Tymczasem manewry „Dynamic Mongoose” są ważne także z innego powodu. Odbywają się one w rejonie o dużym strategicznym znaczeniu. Nieopodal zazwyczaj przechodzą rosyjskie okręty podwodne, które z baz na Półwyspie Kolskim wyruszają, by patrolować Atlantyk. Tak więc w założeniu NATO, przedsięwzięcie nie tylko pomaga w zgrywaniu sojuszniczych sił, lecz też stanowi okazję do zademonstrowania obecności i gotowości do działania. Jeszcze przed jego rozpoczęciem kadm. Andrew Lennon, dowódca sił podwodnych NATO, mówił: – To wyjątkowa okazja, by przećwiczyć walkę z okrętami podwodnymi w złożonym środowisku międzynarodowym i przy wielu zagrożeniach.
Polskie okręty w „Dynamic Mongoose” uczestniczyły już po raz czwarty. Manewry zakończyły się 6 czerwca. Fregata ORP „Gen. T. Kościuszko” do macierzystego portu powróciła trzy dni później. ORP „Bałtyk” powinien dotrzeć do Gdyni pod koniec tygodnia.
autor zdjęć: kmd. ppor. Radosław Pioch
komentarze