Szybko rozpoczniemy proces denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego, ale sankcje nie zostaną zniesione, dopóki Kim nie pozbędzie się broni jądrowej. Będą dalsze negocjacje – zapowiedział Donald Trump po podpisaniu wspólnej deklaracji z przywódcą Korei Północnej. – Świat zobaczy duże zmiany – mówił Kim Dzong Un po spotkaniu z prezydentem USA.
Donald Trump i Kim Dzong Un spotkali się we wtorek na wyspie Sentosa w południowej części Singapuru. Było to pierwsze w historii spotkanie urzędującego prezydenta USA z przywódcą Korei Północnej. – Nie sądziłem, że dojdzie do tego szczytu, gdyż stanowiska Trumpa i Kima były całkowicie rozbieżne. Nie do końca także została opracowana agenda tego spotkania, czyli czego mają dotyczyć negocjacje – przyznaje prof. Waldemar Dziak.
W szczycie uczestniczyły delegacje z Waszyngtonu i Pjongjangu. Po blisko 5-godzinnych rozmowach, przywódcy podpisali wspólną deklarację. We wstępie dokumentu czytamy, że prezydent Trump „zobowiązał się do zapewnienia gwarancji bezpieczeństwa KRLD, a przewodniczący Kim Dzong Un potwierdził swoje stanowcze i niezmienne zaangażowanie w całkowitą denuklearyzację Półwyspu Koreańskiego”. Przywódcy USA i Korei Północnej zapowiedzieli, że będą budować trwały i stabilny pokój na Półwyspie Koreańskim oraz nowe stosunki między swoimi krajami. KRLD zobowiązała się „do podjęcia działań na rzecz całkowitej denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego”. Liderzy obu państw ustalili także, że zostaną ekshumowane szczątki jeńców wojennych i osób zaginionych z wojny koreańskiej w latach 1950–1953, a po ustaleniu ich tożsamości zostaną przekazane rodzinom.
– Podpisana deklaracja nie jest prawnie wiążąca. Korea zobowiązała się tylko do działania na rzecz denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego, a nie do denuklearyzacji. W języku dyplomatycznym te dwa sformułowania dzieli przepaść – zwraca uwagę politolog dr Grzegorz Kostrzewa Zorbas. I przypomina, że podobne zobowiązania Korea Płn. podejmowała za prezydentury Billa Clintona oraz Georga W. Busha, co zawsze skutkowało złagodzeniem sankcji, po czym Pjongjang wracał do programu rozbudowy broni nuklearnej i środków jej przenoszenia. Dr Grzegorz Kostrzewa Zorbas uważa, że przywódcy Korei Płn. chodzi przede wszystkim o złagodzenie sankcji nałożonych przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, zaś Donald Trump chce pokazać swoim wyborcom, że USA nadal rządzi światem.
Prof. Waldemar Dziak ocenia, że szczyt w Singapurze można uznać za sukces chociażby dlatego, że w ogóle doszło do rozmów. Choć – jak zastrzega – nie wiadomo, co zmusiło Kima, aby zasiadł do negocjacji. Prof. Dziak podkreśla, że wprowadzenie w życie ustaleń szczytu nie będzie dla Kima proste, bowiem antyamerykanizm jest częścią doktryny państwa północnokoreańskiego. Profesor zwraca także uwagę, że Korea nie zniszczy swojego potencjału jądrowego jednego dnia, to proces rozłożony na lata, a nawet na dziesięciolecia. – Jesteśmy na początku tej drogi – podkreśla Waldemar Dziak.
Na konferencji prasowej prezydent Trump nie chciał mówić, co stanie się jeśli Korea Płn. nie wywiąże się z umowy. Zapowiedział, że w przyszłości będzie rozmawiał z Kimem także o prawach człowieka. Wspomniał także, że chciałby wycofać amerykańskich żołnierzy z Korei Południowej, choć – jak zaznaczył – nie było to częścią podpisanej umowy.
Kim Dzong Un zaprosił Trumpa na drugi szczyt w Pjongjangu. Podczas spotkania w stolicy Korei Północnej miałyby zapaść konkretne decyzje dotyczące denuklearyzacji.
Przed singapurskim szczytem USA żądały całkowitej denuklearyzacji Korei Północnej, która w ubiegłym roku ogłosiła się mocarstwem atomowym zdolnym do ataku na całe kontynentalne terytorium Stanów Zjednoczonych.
autor zdjęć: US Departament of State
komentarze