Bunt w więzieniu, pościg za przestępcami, konwojowanie VIP-a – to tylko część programu Warsztatów i Zawodów Ratownictwa Taktycznego. Wzięli w nich udział żołnierze, funkcjonariusze służby więziennej i policji, w sumie ponad 120 osób. – To jedyne tak duże zawody w kraju integrujące działania służb – mówi mjr Aleksander Ziemiński z Akademii Wojsk Lądowych.
Pomysłodawcą Warsztatów i Zawodów Ratownictwa Taktycznego, czyli Tactical Prison Rescue jest mjr dr Leszek Kołtun, specjalista Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej we Wrocławiu. – Charakter współczesnych zagrożeń sprawia, że służby mundurowe muszą skutecznie współpracować. W tym aspekcie formuła naszych zawodów doskonale się sprawdza – mówi mjr Kołtun. Dodaje, że tego rodzaju zawody mają nie tylko sprawdzić poziom wyszkolenia poszczególnych formacji i ich współdziałania z jednostkami ratownictwa medycznego, ale są też praktycznym treningiem procedur na wypadek tzw. zdarzeń masowych.
W tegorocznej edycji Tactical Prison Rescue wzięły udział 32 zespoły, w sumie ponad 120 osób z jednostek podległych ministerstwom: sprawiedliwości, spraw wewnętrznych i administracji oraz obrony narodowej. Wśród nich byli przedstawiciele kilkunastu grup interwencyjnych Służby Więziennej, Centralnego Biura Śledczego Policji, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Samodzielnych Pododdziałów Antyterrorystycznych Policji i Wydziałów Zabezpieczeń Lotnisk Straży Granicznej. Armię reprezentowali żołnierze z Żandarmerii Wojskowej, batalionów powietrznodesantowych (16 z Krakowa, 6 z Gliwic oraz 18 z Bielska-Białej), wojsk obrony terytorialnej oraz Agatu. – Udział w zawodach wzięli także nasi podchorążowie, którzy na co dzień działają w sekcji działań bojowych – mówi kpt. Marcin Jasnowski, rzecznik prasowy AWL.
Uwalnianie zakładnika, konwojowanie VIP-a
Rywalizacja w Brzegu Dolnym i Wołowie trwała dwa dni. Czteroosobowe reprezentacje zostały połączone w 12-osobowe, mieszane teamy. W każdym z nich byli przedstawiciele służby więziennej oraz wojska lub służb MSWiA. – Co roku staramy się zaskakiwać uczestników, więc zadania są inne. Ale zawsze odzwierciedlają sytuacje, które zdarzyły się lub mogą się wydarzyć w rzeczywistości – mówi organizator.
Tak też było tym razem. Pierwsze zadanie brzmiało: opanować bunt w więzieniu. W tej konkurencji nie brali udziału przedstawiciele grup interwencyjnych służby więziennej, ich miejsce zajęli funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa, Centralnego Biura Śledczego i żołnierze. – Działali w wąskich, ciasnych i małych pomieszczeniach, chcieliśmy zobaczyć jak sobie poradzą z sytuacją, z którą wcześniej nie mieli do czynienia – mówi mjr Kołtun.
Potem na zawodników czekało dziewięć tzw. stacji, zlokalizowanych w okolicach Wołowa i Brzegu Dolnego. Za przygotowanie każdej odpowiadała inna formacja. – Wspólnie z Zespołem Rozminowania Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych we Wrocławiu przygotowaliśmy stację „Paczka”. Tu, w budynku, przetrzymywany był zakładnik z ładunkiem wybuchowym. Uczestnicy musieli do niego dotrzeć, ale droga była zaminowana, trzeba było zwracać uwagę na urządzenia pirotechniczne – opowiada mjr Aleksander Ziemiński, wykładowca Instytutu Dowodzenia Akademii Wojsk Lądowych.
Podczas kolejnej konkurencji zadaniem uczestników było konwojowanie nocą VIP-a w trudnym terenie. Mundurowi mogli wybrać Hummera albo Land Rovera. Po drodze czekała na nich zasadzka, a potem atak przeciwnika. Zawodnicy musieli szybko opuścić rejon zagrożenia i wyznaczyć bezpieczne miejsce dla podjazdu dla wozu ewakuacji medycznej. – Korzystali z noktowizorów, a także z będącego własnością wrocławskiej Akademii Laserowego Symulatora Strzelań. Dzięki temu urządzeniu mogliśmy na bieżąco zobrazować i ocenić stan rannych w tej potyczce – mówi mjr Kołtun.
Inne zadanie, zatytułowane „Depresja” rozpoczęło się od napadu na bankomat. Policja ruszyła w pościg, doszło do zderzenia pojazdów. Sprawcy otworzyli ogień do funkcjonariuszy. Siedem osób zostało rannych. Uczestnicy tej części zawodów musieli ocenić stan poszkodowanych i udzielić im pomocy oraz zabezpieczyć pojazdy. – Każde zadanie wymagało podejmowania szybkich decyzji, często jeszcze podczas jazdy, czasami w warunkach ograniczonej widoczności. Dodatkowo zawodnicy otrzymywali różne informacje, które musieli na bieżąco analizować i weryfikować – podkreśla mjr Ziemiński.
Ważna pierwsza pomoc
Organizatorzy oceniali nie tylko wykonanie zadania, ale też współpracę mundurowych z systemem ratownictwa medycznego. Każdy startujący zespół musiał mieć ze sobą minimalne wyposażenie medyczne, m.in. opaski uciskowe, środki hemostatyczne, koc ratunkowy, czy pocket mask – do wentylacji poszkodowanego.
– Właściwie podczas każdego zadania uczestnicy musieli udzielać pomocy medycznej i współpracować z jednostkami systemu ratownictwa medycznego. Chcieliśmy sprawdzić, czy wypracowali nawyki dotyczące procedur – mówi major. Chodziło o to, jak żołnierze i funkcjonariusze przekazują informacje do odpowiednich organów, jak kwalifikują poszkodowanych i zapewniają bezpieczeństwo w sytuacji zagrożenia.
Uczestnicy „Tactical Prison Rescue”podkreślają, że to jedyne zawody, które integrują działania tak wielu służb. – Możemy od najlepszych uczyć się taktyki w sytuacjach zagrożenia w środowisku cywilnym. I choć naszym zadaniem nie jest bezpośrednio działanie w takich sytuacjach, to przecież jako wojsko mamy wspierać inne służby, podejmować decyzję do momentu wejścia pododdziałów antyterrorystycznych, ocenić zagrożenie, a także reagować, gdy np. trzeba udzielić komuś pomocy – mówi mjr Ziemiński.
Przy okazji zawodów na rynku w Wołowie mieszkańcy mogli obejrzeć pokaz najnowszych technologii wojskowych i paramilitarnych. Na placu stanęły m.in. KTO Rosomak WEM (wóz ewakuacji medycznej), KTO Rosomak i HMMWV. W programie były też pokazy odbijania zakładników czy samoobrony w wykonaniu specjalsów.
autor zdjęć: Paweł Kucharski / TRAVART
komentarze