23 lutego 1807 roku żołnierze gen. Jana Henryka Dąbrowskiego odbili z rąk Prusaków ważny strategicznie Tczew. Cesarz Napoleon uznał, że była to „pierwsza polska bitwa” i przyznał Polakom rekordowo dużo, bo aż czternaście krzyży Legii Honorowej. W Tczewie żołnierze otrzymali też tzw. złotą godzinę, która była marzeniem wszystkich ówczesnych armii.
Inscenizacja Bitwy o Tczew 1807r.
W październiku 1806 roku Napoleon w błyskawicznej kampanii udowodnił królowi pruskiemu Fryderykowi Wilhelmowi, że jego armia nie ma szans w starciu z wiarusami spod Austerlitz. 27 października cesarz wkroczył do Berlina, następnego dnia 16 tysięcy pruskich żołnierzy złożyło broń pod Prenzlow. Napoleon oświadczył, że jest gotów zaprzestać działań zbrojnych, jeśli Fryderyk Wilhelm zrzeknie się ziem na zachód od Łaby i uzna swą zależność od Francji. Jednak pruskiego króla wsparł car Aleksander I. Czując się bezpieczniej, Wilhelm odrzucił propozycję Napoleona. Wojna więc trwała nadal, a francuskie korpusy w pościgu za nieprzyjacielem przekroczyły dawne granice Rzeczypospolitej. 9 listopada Napoleon był witany w Poznaniu, a 19 grudnia w Warszawie. Przez ten czas Polacy z generałem Janem Henrykiem Dąbrowskim, Józefem Wybickim i ks. Józefem Poniatowskim organizowali dla „oswobodziciela” wojska. Pod koniec stycznia pod bronią było już 19 tysięcy rekrutów regularnego wojska i 4300 pospolitaków.
Krwawa zima
Wydawało się, że wkrótce cała Rzeczpospolita zostanie wyzwolona spod władzy trzech czarnych orłów. Niestety, krwawa bitwa pod Pruską Iławą 7–8 lutego 1807 roku zahamowała zwycięski marsz Napoleona na wschód. Napoleon po Pruskiej Iławie potrzebował natychmiast jakiegoś sukcesu, który przekreśli nadzieje jego przeciwników na odwrócenie karty wojennej. Dlatego rozkazał wzmóc oblężenie kilku twierdz na Śląsku i Pomorzu. Zależało mu zwłaszcza na zdobyciu Gdańska. Jednak, aby tego dokonać, musiał oczyścić z wojsk pruskich lewy brzeg Wisły i zdobyć, położony 30 kilometrów na południe od Gdańska, Tczew. Zadanie to powierzono generałowi Dąbrowskiemu jeszcze w połowie stycznia 1807 roku. Początkowo wszystko szło sprawnie, mimo że w szeregach tego wojska służyli wyłącznie niedoświadczeni rekruci. Generał do końca stycznia zajął Chojnice, Tucholę i Gniew.
27 stycznia 1807 roku płk Dominik Dziewanowski, idąc w straży przedniej dywizji Dąbrowskiego, wszedł do Tczewa, prowadząc ze sobą kilkudziesięciu jeńców z rozbitego wcześniej w Starogardzie oddziału pruskiego. Rozmieściwszy na kwaterach swych żołnierzy ze szwadronu strzelców konnych, kompanii strzelców pieszych i pomorskiego pospolitego ruszenia, pozostawił na rynku broń złożoną w kozły, niedaleko biwakujących jeńców pruskich. Dla ochrony wystawiono jedynie nieliczne straże przy ratuszu i przy głównej miejskiej bramie. Pozostałych furt i bram pilnowały zwykłe posterunki, a Bramy Wiślanej nie dozorował nikt. W nocy właśnie tą bramą wszedł niepostrzeżenie czterystuosobowy oddział pruskich dragonów i fizylierów, którzy przy pomocy niemieckich mieszczan rozbroili i wzięli do niewoli większość Polaków. Widząc odsiecz, jeńcy pruscy pochwycili stojące w kozłach karabiny, co przesądziło o losie niefortunnej polskiej awangardy. Jedynie płk. Dziewanowskiemu z kilkoma ludźmi udało się uciec.
Po tej porażce na nowo rozpoczęła się wojna podjazdowa na dalekich przedpolach Gdańska. Polacy musieli się wycofać ze Świecia; Gniew odbito 12 lutego, a trzy dni później oddział kawalerii dowodzony przez syna gen. Dąbrowskiego – płk. Jana Michała Dąbrowskiego ponownie zajął Tczew. Jednak na wieść o zbliżaniu się znacznych sił pruskich kawalerzyści wycofali się z miasta.
Oblężenie
Zadanie obrony Tczewa otrzymał mjr Friedrich von Both. Jego oddziały liczyły 642 piechurów, 31 huzarów i dwie trzyfuntowe armaty. Major zarządził przygotowanie miasta do oblężenia. Przed bramami ustawiono kozły hiszpańskie (rodzaj umocnień), a w murach pamiętających jeszcze krzyżackie czasy wykuto otwory strzelnicze. Pierwsze uderzenie miały przyjąć na siebie załogi podmiejskich folwarków Czyżyków Wielki i Czyżyków Mały. W tym czasie Tczew liczył 1645 mieszkańców i miał 201 budynków mieszkalnych.
Szturm miasta gen. Dąbrowski wyznaczył na 23 lutego 1807 roku. Jego siły razem z dywizją gen. Jeana Xaviera Menarda liczyły ponad 12,5 tysiąca piechoty, kawalerii i artylerii. Kiedy około godziny 9.30 Polacy, Francuzi i Badeńczycy otoczyli szczelnie miasto, gen. Dąbrowski wysłał do komendanta Tczewa parlamentariusza, kpt. Feliksa Grotowskiego, z propozycją dobrowolnego złożenia broni i oszczędzenia miasta. Major von Both zapytał kapitana, jakie wojsko go oblega, a kiedy usłyszał, że polskie, miał odpowiedzieć, że zna tylko wojsko francuskie, z którym wojnę toczy, a z „pastuchami nie myśli umowy zawierać”. Na takie dictum gen. Dąbrowski dał rozkaz do szturmu.
Pierwszy atak odparto, więc Dąbrowski poczekał do godziny jedenastej na przybycie swej artylerii. Po gęstym ostrzale miasta wojska Dąbrowskiego ruszyły o godzinie czternastej do kolejnego szturmu. Tym razem Prusacy nie mieli żadnych szans. Miejskie bramy padały jedna po drugiej. Żołnierz 1 Pułku Piechoty, Jędrzej Daleki, wspominał: „Jeszcze wieczór nie nadszedł, a już Prusacy co żywo uciekali ku Gdańsku, a na Wiśle pod Tczewem widać było pływające kapelusze stosowane i warkocze. Bośmy ich też wtenczas niemało położyli trupem i niemało nagnali do rzeki. Ale i naszych też dużo zginęło”. Straty wśród niedoświadczonych żołnierzy polskich rzeczywiście były spore. Sam gen. Dąbrowski został ranny, a jego synowi po bitwie musiano amputować rękę, co zakończyło jego karierę wojskową. Jak podkreśla inny uczestnik oblężenia, gen. Józef Niemojewski: „Była to walka oficerów i jenerałów, którzy musieli zaprawiać nowego żołnierza. Jenerał Dąbrowski był w tej bitwie pierwszym grenadierem”.
Major von Both nie zamierzał łatwo oddać szpady. Bronił się z resztką swych żołnierzy na przykościelnym cmentarzu, a wyparty stamtąd, schronił się w kościele farnym. Stąd nie mając już drogi odwrotu, poddał się. Jak wspomina ppor. Antoni Białkowski: „Kiedy miasto zdobytym zostało, wypędzono z niego załogę, a jenerał rozkazał wszystkim naszym pułkom zbliżyć się do bramy, którędy jeńcy byli prowadzeni, tak aby jenerał pruski [chodzi o mjr. von Botha – PK] ze swoim oddziałem mógł pastuchów bliżej zobaczyć. Jenerał Dąbrowski wskazując na nas zapytał: «Czyś waćpan widział takich pastuchów? A co, poznałeś ich waszmość?» Co usłyszawszy, żołnierze pruscy zaczęli na swego jenerała i oficerów błotem i kamieniami rzucać, tak że jenerał pruski prosił o pomoc, której mu udzielono”.
Inscenizacja Bitwy o Tczew 1807r.
Złota godzina
Nie był to koniec gehenny miasta. W odwecie za wydanie przez mieszkańców Tczewa oddziału Dziewanowskiego Prusakom gen. Dąbrowski – za pozwoleniem cesarza Napoleona – pozwolił swym żołnierzom na „złotą godzinę” w zdobytym mieście. Oznaczało to, że przez godzinę mogli do woli rabować miasto. Po upływie tego czasu dobosze mieli dać sygnał, a kto by się nie stawił z powrotem do swego pułku, miał być karany śmiercią. Z uderzeniem werbli rozsypały się pułki po mieście i rozpoczęły się sceny znane ze słynnego cyklu graficznego Francisco Goi „Okropności wojny”. Biada tym, którzy próbowali bronić swego dobytku, lub chronić swe żony i córki. Ulice Tczewa ponownie spłynęły krwią, tym razem jego mieszkańców. Warto oddać znowu głos ppor. Białkowskiemu: „będąc pierwszy raz w takim wypadku, ciekawy byłem z bliska się przypatrzyć tej scenie”. Młody oficer ruszył więc śladami zniszczeń, jakie zostawili jego żołnierze. Dogonił ich akurat przed drzwiami jednego z mieszkań, do którego starali się włamać. „Gdy drzwi się otwarły – wspomina podporucznik – spostrzegam leżącą w łóżku kobietę, przy której klęczy młoda dziewczyna. Na widok takich wąsaczy krzyk wydały. Żołnierze odrywają dziewczynę od łóżka, a jeden z nich, odwiódłszy kurek u broni, wymierza do kobiety mówiąc groźnym głosem: Geld! [pieniądze – PK] Kobieta przestraszona odpowiada z płaczem: KeinGeld, meinHerr[nie ma pieniędzy panie – PK]. Żołnierz, ściągnąwszy broń, obrócił się, chcąc gdzie indziej szukać zdobyczy. Drugi z nich mówi: «Bracie, tak się nie robi, oto tak!». Schwyciwszy za piernat leżącej kobiety, zrzucił ją razem z pościelą na ziemię. Co za widok miły dla naszych wąsaczy! Dwa wory talarów ukazały się pod pościelą. Wszyscy chwytając za worki krzyknęli: «Zabić babę!»”. Białkowskiemu udało się ocalić życie kobiety. Jednak kiedy chciał wyjść z kamienicy, pobiegła za nim młoda dziewczyna, odtrącona na początku od łóżka matki i zaczęła błagać, by nie odchodził. „Kiedy tego uczynić nie chciałem – pisze Białkowski – uchwyciła mnie za mundur i tak ze mną na ulicę wyszła. Spotykamy na ulicy kilku naszych żołnierzy z pułku 2, który dopiero wszedł do miasta. Obstąpiono nas zaraz, jedni się pytali o niektóre wiadomości, drudzy w mgnieniu oka dziewczynę odarli tak, że sukienkę, nie mogąc z niej zdjąć, bo się mnie trzymała, na niej rozdarli i wzięli. Wtem jedzie ulicą jenerał Kosiński, dowódca naszej brygady; ja w nowym ambarasie, gdyż to był jeden z najsurowszych dowódców. Kiedy przyskoczy do mnie na koniu i zawoła: «Co pan tej dziewczynie zrobił, jak mogłeś ją tak odzierać?». Ja wyznałem prawdę, jak się działo, a gdy dziewczyna wszystko potwierdziła, jenerał rozkazał ją odprowadzić na rynek do jednego domu i oddać pod dozór żandarmerii”.
„Złota godzina” miała kosztować Tczew 14 ofiar śmiertelnych. Także wśród rabujących żołnierzy były ofiary, gdyż następnego dnia kilku uczestników pijatyki znaleziono martwych.
Za zdobycie Tczewa na Polaków spadł deszcz odznaczeń z rąk cesarza Napoleona. Pierwszy raz przyznał jednej dywizji aż 14 krzyży Legii Honorowej. Cesarz nazwał zdobycie Tczewa „pierwszą polską bitwą”. Dopytywał się też w listach o zdrowie „swego drogiego jenerała Dąbrowskiego”. Na tym niestety skończyły się gesty cesarza Francuzów. Polscy żołnierze sądzili, że docierając pod Tczew i Gdańsk (skapitulował po długim oblężeniu dopiero w maju 1807 roku), czyli na ziemie które Prusacy zagarnęli Rzeczypospolitej jeszcze w 1772 roku, potwierdzają tym samym prawa Polski do Pomorza. Stało się inaczej, Napoleon nie zezwolił bowiem na odtworzenie tu polskiej administracji, a podczas rokowań w Tylży zgodził się, by Pomorze Gdańskie pozostało przy Prusach. W wyniku pokoju tylżyckiego z 9 lipca 1807 roku powstało Wolne Miasto Gdańsk. „Pierwsza polska bitwa” rzadko dziś wymieniana jest wśród przełomowych polskich zwycięstw…
Bibliografia
A. Białkowski, Pamiętnik starego żołnierza (1806–1814), Warszawa 1903.
A. Daleki, Wspomnienia mojego ojca, Poznań 1903.
R. Bielecki, A. Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte. Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich 1796-1815, t. I, Kraków 1984.
autor zdjęć: Krystyna Janusz
komentarze