Im mroźniej i więcej śniegu, tym lepiej możemy przygotować żołnierzy do działań bojowych w ekstremalnych warunkach górskich – mówi por. Michał Juzwenko, zastępca dowódcy 3 kompanii zmechanizowanej 22 Karpackiego Batalionu Piechoty Górskiej. W zimowych warunkach „górale” m.in. organizowali punkty obserwacji, wystawiali czujki, maskowali miejsce pobytu.
W zajęciach, które odbyły się w ostatni czwartek na pasie taktycznym oddalonym o 3 km od koszar, wzięło udział ponad 40 wojskowych z 22 Karpackiego Batalionu Piechoty Górskiej z Kłodzka. W temperaturze kilku stopni poniżej zera i terenie pokrytym śniegiem żołnierze ćwiczyli taktykę, m.in. organizując punkty obserwacji i oporu, wystawiając czujki czy maskując miejsce stacjonowania. Mimo że szkolenie było wymagające, i tak – zdaniem żołnierzy z Kłodzka – było znacznie łatwiejsze niż to, w którym brali udział tydzień wcześniej. Wtedy kompania maszerowała 12 km po górskich bezdrożach wzdłuż granicy polsko-czeskiej. – Musieliśmy się dostać na szczyt Orlicy. Szliśmy w kilkudziesięciocentymetrowym śniegu, przy okazji pokonując ponad 500-metrową różnicę wzniesień – opowiada st. szer. Mariusz Tereszkiewicz, strzelec karabinu maszynowego UKM.
„Górale” na szlaku
Szkolenie rozpoczęło się alarmem. Żołnierze szybko pobrali broń i wyposażenie, a dowódcy sprawdzili, czy właściwie dobrali sprzęt i ekwipunek do zadania, które ich czekało. Najpierw „górale” przejechali samochodami w rejon Ośrodka Szkolenia Piechoty Górskiej „Jodła”, który znajduje się w pobliżu Dusznik-Zdroju. Tam komfort podróżowania się skończył. Na miejsce zajęć żołnierze musieli przemieścić się marszem ubezpieczonym, czyli jeden pluton przecierał szlak, sprawdzając drogę, dwa inne poruszały się w pewnej odległości za nim.
Żołnierze wyruszyli z pełnym wyposażeniem i bronią. Każdy dźwigał około 15-kilogramowy plecak. Górskie ścieżki i bezdroża pokonywali na nartach skiturowych. Mają one nieprofilowane deski ze specjalnymi wiązaniami. Założenie na nie fok, czyli pasów specjalnego materiału, umożliwia podchodzenie pod strome wzniesienia. Natomiast przy zjeżdżaniu w nartach skiturowych trzeba zablokować wiązania. Poruszanie się na nich jest znacznie trudniejsze niż na tradycyjnych nartach zjazdowych. Trzeba do tego dużej wprawy. Dlatego zimowe szkolenie na stokach jest dla „górali” bardzo ważne.
Taktyka w marszu
Podczas marszu co jakiś czas padała komenda: Kontakt. Wówczas żołnierze bez wypinania nart zajmowali stanowiska ogniowe. Mając narty na nogach, można strzelać leżąc, klęcząc lub stojąc. Najbezpieczniej jest, gdy strzelec-narciarz szybko zajmie pozycję strzelecką za jakimś drzewem czy głazem. – Ponieważ przemieszczaliśmy się nad wieloma stromymi urwiskami, dla bezpieczeństwa żołnierze byli przygotowani do powiązania się ze sobą za pomocą lin i karabinków HMS, które wchodzą w skład wyposażenia wspinaczkowego – wyjaśnia por. Juzwenko. Wykorzystywanie lin w różny sposób jest specyfiką działań jednostek górskich. Oprócz typowych technik wspinaczkowych liny często służą na przykład jako tzw. poręczówka do ułatwiania podejścia pod strome zbocze czy narzędzie do stabilizacji i wyhamowania tempa podczas schodzenia ze stromizny.
Podczas przerw w kilkugodzinnym 12-kilometrowym górskim patrolowaniu żołnierze 3 kompanii musieli także urządzać i maskować punkty obserwacyjne. Szkolenie zakładało współdziałanie plutonów pododdziału. Jednym z jego elementów jest utrzymywanie stałej łączności. W górach nie jest to łatwe, bo charakterystyczne ukształtowanie terenu utrudnia rozprzestrzenianie się fal radiowych, a mróz sprawia, że baterie i akumulatory radiostacji bardzo szybko się wyczerpują. Dlatego żołnierze, idąc w góry, zawsze zabierają ze sobą zapasowe ogniwa do radiostacji. Co więcej, nie noszą ich w plecaku, lecz w kieszeniach blisko ciała, aby zapewnić im dodatnią temperaturę.
To nie koniec zimowych szkoleń „górali”. Jeszcze w styczniu podwładni por. Juzwenki ponownie wyruszą w góry. Będą ćwiczyli przygotowanie obozowisk i przetrwanie w ekstremalnych warunkach.
autor zdjęć: 22 Karpacki Batalion Piechoty Górskiej
komentarze