Brzuszki, podciągnięcia na drążku, konkurencje na zwinność, pompki, długodystansowe biegi i sprawdzian z pływania – tak wygląda pierwszy etap egzaminu do Ośrodka Szkolenia Wojsk Specjalnych w Lublińcu. Najlepsza trzydziestka cywilów, która zaliczy testy sprawnościowe, a potem rozmowę kwalifikacyjną, 1 lutego 2018 roku rozpocznie szkolenie na kursie Jata.
Kamil spokojnie przygotowuje się do egzaminu sprawnościowego. Nie denerwuje się, bo wie, co go czeka – do Ośrodka Szkolenia Wojsk Specjalnych, który mieści się w Jednostce Wojskowej Komandosów w Lublińcu, próbuje dostać się po raz drugi. – Rok temu odpadłem na „brzuszkach”. Zrobiłem tylko 59 powtórzeń. Nie miało znaczenia, że w pozostałych konkurencjach zdobyłem maksymalną liczbę punktów – wspomina dwudziestopięciolatek. Teraz czuje się lepiej przygotowany. – W ubiegłym roku nie byłem pewny decyzji o wstąpieniu w szeregi armii. Ale jak tylko przekroczyłem bramę Jednostki Wojskowej Komandosów i zobaczyłem służących tu żołnierzy, poczułem, że to jest moje miejsce. Zacząłem dużo czytać o wojskach specjalnych. Jestem przekonany, że zostanę jednym z nich – mówi zdecydowanie.
Oprócz Kamila do egzaminu tego dnia podeszło 59 osób, w tym 10 kobiet. Testy w lublinieckim Ośrodku Szkolenia WS podzielono na cztery tury, tak by ocenić przygotowanie w sumie ponad 250 osób. Co tydzień, do jednostki zgłasza się kilkadziesiąt chętnych, którzy marzą o tym, by założyć mundur komandosa. Ale miejsc na półrocznym kursie Jata jest tylko 30.
Cywil komandosem
W lipcu minister obrony narodowej podpisał zgodę na przeprowadzenie drugiego naboru cywilów do Ośrodka Szkolenia WS. Chętni musieli zarejestrować się na stronie Ośrodka i do końca września (za pośrednictwem wojskowych komend uzupełnień) złożyć wniosek do dyrektora Departamentu Kadr MON. – Na naszej stronie zarejestrowało się 308 kandydatów, ale niezbędne dokumenty do WKU złożyło ponad 250. Tylu chętnych zaprosiliśmy do Lublińca na egzaminy wstępne – mówi kpt. Łukasz Rosiński.
Egzaminy podzielono na cztery tury. – W wyznaczonym terminie stawia się u nas kilkadziesiąt osób. W pierwszej kolejności sprawdzamy dokumenty: dowód osobisty, poświadczenie o niekaralności, zaświadczenie od lekarza o braku przeciwwskazań do wysiłku fizycznego, a następnie przystępujemy do testów w hali sportowej – mówi zastępca komendanta Ośrodka Szkolenia WS.
Jak wygląda sprawdzian? Na początek kandydaci są dzieleni na kilka mniejszych zespołów. W hali sportowej muszą się sprawdzić w trzech konkurencjach: skłony tułowia w przód tzw. brzuszki, bieg wahadłowy 10×10 metrów (kobiety – bieg zygzakiem) oraz podciąganie na drążku wysokim (kobiety – ugięcia ramion na ławeczce). Mężczyźni muszą przebiec jeszcze dystans 3000 metrów, kobiety – 1000 metrów, a następnie wszyscy jadą na basen, by tam przepłynąć dowolnym stylem 50 metrów. To, od jakiej dyscypliny zacznie się sprawdzian, jest przypadkowe, ważne, by wszystkie zaliczyć pozytywnie.
– Kryteria egzaminu sprawnościowego są identyczne jak rok temu. I mimo że ciągle zdarzają się osoby nieprzygotowane do ćwiczeń, to mam wrażenie, że i tak poziom jest wyższy niż podczas pierwszego naboru. Kandydaci mają lepszą kondycję i są bardziej zmotywowani – mówi Mixu, instruktor WF-u z Jednostki Wojskowej Komandosów w Lublińcu. – Jest kilka osób, które do sprawdzianu podchodziły rok temu, ale nie wszyscy z nich wykorzystują swoją drugą szansę – ocenia instruktor. – Na stronie internetowej Ośrodka podane są kryteria, według których trzeba się przygotować do egzaminu. Zachęcam kandydatów do treningów – przypomina.
Niepewna swojego przygotowania jest na przykład Anna. Ma 41 lat i jest mamą czwórki dzieci. – Do tej pory wszystko robiłam dla rodziny, teraz chcę zrobić coś dla siebie – mówi. Przyznaje, że do egzaminu przygotowywała się od miesiąca, ale nie przećwiczyła wszystkich wymaganych dyscyplin. – Zobaczę, może się uda – mówi na koniec. Niestety, egzamin kończy już po pierwszej konkurencji. Z kolei Roksana, 24-latka z Bydgoszczy, przekonuje, że o służbie w wojskach specjalnych marzy od kilku lat. – Chciałabym służyć wśród komandosów, bo to elita naszej armii. Od wielu miesięcy przygotowywałam się do egzaminu. Trenowałam sama i pod okiem profesjonalisty, trzymałam dietę. Mam nadzieję, że dam radę – mówi. Szczęścia zabrakło jej na ostatniej, morderczej dla kobiet konkurencji, czyli podczas pompek. Zrobiła kilka powtórzeń, ale by zaliczyć tę konkurencję, trzeba było wykonać 30 pompek. – Dla mężczyzn najtrudniejsze zawsze były podciągnięcia na drążku, ale w tym roku najwięcej z nich odpada podczas biegu. Dla kobiet niezmiennie największym wyzwaniem są ugięcia ramion. Tylko jednego dnia na tej konkurencji opadło 8 pań – mówi Mixu.
Oko w oko z komisją
Podczas egzaminu sprawnościowego więcej szczęścia miała 29-latka z Warszawy. Ela do Ośrodka próbuje dostać się po raz drugi. – W ubiegłym roku zbagatelizowałam egzaminy, wydawało mi się, że skoro jestem sprawna, to bez problemu sobie poradzę. Odpadłam zaraz na pierwszej konkurencji – wspomina. Jest magistrem socjologii, zaczęła pracę w korporacji, ale niedługo później rzuciła to zajęcie i założyła firmę, która specjalizuje się w pracy na wysokościach. Skąd u niej pomysł na założenie munduru? – Od zawsze interesowałam się wojskiem. Szybko przekonałam się, że wojska specjalne to wyjątkowa część naszej armii i to właśnie tu chcę służyć. Marzy mi się jednostka GROM – wyznaje.
Tylko 19 z 60 osób ukończyło tego dnia egzamin sprawnościowy. Szczęśliwcy kolejnego dnia spotkali się z komisją kwalifikacyjną. W jej składzie zasiada m.in. zastępca komendanta Ośrodka Szkolenia WS, starszy podoficer Jednostki Wojskowej Komandosów oraz współpracujący z ośrodkiem specjaliści: „Filip”, były dowódca zespołu bojowego JWK i prof. Barbara Wiśniewska-Paź, konsultant Ośrodka Szkolenia Wojsk Specjalnych JWK. Podczas rozmowy komisja weryfikuje dodatkowe uprawnienia kandydatów, różnego rodzaju kursy i szkolenia. Sprawdzana jest też ogólna wiedza cywilów na temat wojsk specjalnych, motywacja do podjęcia służby zawodowej, postawa patriotyczna, a także oceniane są umiejętności z zakresu autoprezentacji i komunikacji.
Dodatkowe punkty podczas rozmowy można otrzymać za posiadanie prawa jazdy (różnych kategorii) oraz uprawnień ratownika wodnego, medycznego czy górskiego, potwierdzoną certyfikatami znajomość języków obcych, wykształcenie wyższe niż wymagane (minimum to gimnazjum). – Na tym etapie odrzucamy kandydatów, gdy widzimy, że to co napisał w dokumentach nijak się ma do rzeczywistości. Interesuje nas przede wszystkim motywacja i wiedza ludzi – podkreśla „Filip”.
Ci, którzy przeszli wszystkie etapy rekrutacji, zostaną skierowani do Wojskowej Komisji Lekarskiej oraz Wojskowej Pracowni Psychologicznej. Dopiero po ocenie medycznej, w ciągu kilku tygodni, zostanie ustalona najlepsza trzydziestka, która 1 lutego 2018 rozpocznie kurs Jata.
Elewi z Jaty
Nauka w Ośrodku Szkolenia WS będzie trwała sześć miesięcy, według takiego samego programu nauczania, jaki obowiązywał rok temu. Elewi podczas nauki będą mieć status służby kandydackiej i zostaną skoszarowani na terenie jednostki, a po miesiącu złożą przysięgę wojskową. Kurs dzieli się na trzy etapy: część adaptacyjną, szkolenie podstawowe oraz szkolenie specjalistyczne – typowe dla wojsk specjalnych.
Absolwenci pierwszego kursu Jata rozpoczęli już służbę w Jednostce Wojskowej Komandosów i JW Agat. Pięciu kursantów jest już także po selekcji do gliwickiej jednostki specjalnej, a to oznacza, że w przyszłości będą mogli rozpocząć służbę w zespołach szturmowych.
autor zdjęć: Magdalena Kowalska-Sendek
komentarze