Można tu oczyścić matrycę celownika czy naprawić lornetki noktowizyjne. Specjaliści z kontenerowego warsztatu remontu sprzętu optyczno-noktowizyjnego gotowi są do pracy w ciągu 15 min. Gdy trzeba, naprawę wykonają na poligonie. Jedyny taki mobilny warsztat w Polsce zaprezentowała na targach zbrojeniowych w Kielcach 10 Brygada Logistyczna.
– Warsztat ten służy nam do naprawiania sprzętu noktowizyjnego, który znajduje się w wyposażeniu polskiej armii, czyli między innymi lornetek noktowizyjnych NPL BROM oraz celowników noktowizyjnych PCS5 i PCS6 – wyjaśnia st. sierż. Hubert Szatkowski, kierownik warsztatu. Kontenerem wyposażonym w niezbędne dla fachowców narzędzia dysponuje 10 Brygada Logistyczna od roku. Do tej pory przeprowadzono w nim kilkadziesiąt napraw sprzętu z jednostek południowej Polski, czyli tych, za których logistykę odpowiada 10 Brygada.
Jedną z głównych zalet warsztatu jest jego mobilność. – Wyposażony jest on w odpory zewnętrzne, które wysuwają się, a warsztat unosi się do góry. Wówczas podjeżdża odpowiedni wóz z platformą, na której mocuje się kontener – wyjaśnia st. sierż. Szatkowski. Gdy warsztat jest już na miejscu, jego rozłożenie trwa około 15 min. Po tym czasie specjaliści mogą przystąpić do naprawy sprzętu. Warsztat jest wyposażony w agregat prądotwórczy o mocy 12 kW, który zapewnia zasilanie wszystkim zainstalowanym w kontenerze urządzeniom. Nie musi więc być podłączony do żadnej sieci przemysłowej, choć oczywiście może.
Wnętrze kontenera zostało podzielone na trzy część. Pierwsza to stanowisko mechanika wyposażone w minitokarkę, miniszlifierkę, wiertarkę stołową oraz komplet niezbędnych narzędzi, takich jak gwintowniki czy noże tokarskie. Kolejna część to stanowisko elektryka, na którym naprawia się elektryczne systemy urządzeń. W trzeciej nie wykonuje się remontów, lecz przeglądy sprzętu. Znajduje się tu komplet urządzeń do sprawdzania rozdzielczości, równoległości osi optycznych i innych wskazań, którym podlegają przyrządy optyczne. Tutaj także przeprowadza się azotowanie, czyli usuwanie wilgoci z wnętrza celownika. – Napełniamy go azotem, bo wtedy matryca nie chłonie wilgoci, która jej szkodzi – mówi st. sierż. Szatkowski. Producenci tego typu sprzętu zalecają, by taki zabieg wykonać raz w roku. – Dzięki warsztatowi nie trzeba wysyłać sprzętu do producenta, możemy go naprawić sami – przekonuje podoficer. Dodaje, że niezbędne są jednak specjalne uprawnienia, które można zdobyć na kursach prowadzonych na przykład przez producentów.
Nad uszkodzonym sprzętem w warsztacie pracuje się od kilku minut do maksymalnie dwóch dni. – Według przepisów wojskowych, które nas obowiązują, po 48 godzinach sprzęt trzeba oddać do nadrzędnych jednostek – wyjaśnia kierownik warsztatu.
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze