moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Miłość w czasach powstania

W słynnej scenie z płonącymi kieliszkami spirytusu w „Popiele i diamencie” Maciek (Zbigniew Cybulski) i Andrzej (Adam Pawlikowski) wspominają poległych w powstaniu przyjaciół. Nagle Maciek wypowiada znamienne słowa: „Ależ wtedy się żyło!”. Paradoksalnie wspomnienie śmierci przywracało równocześnie pamięć o miłości, która w walczącym mieście wybuchła z siłą epidemii.

Słuchając kwestii Maćka, w pierwszej chwili można zadać sobie pytanie, kto miał czas myśleć o miłości w ferworze walki na barykadach lub w piwnicach bombardowanego miasta. W „Pamiętniku z powstania warszawskiego” Miron Białoszewski pisał między innymi: „W tym smrodzie [piwnicy] pamiętam leżących pokotem po nocnej akcji powstańców z łączniczkami i sanitariuszkami pod jednymi kocami. Niektóre kobieciny troszeczkę się gorszyły, ale tylko tak, na zaszmeraniu i spojrzeniu. Więcej się chyba dziwiły. Jak można w takiej sytuacji myśleć o czymś takim”. Czy była w tym sprzeczność? Najpierw było zachłyśnięcie się wolnością w pierwszych dniach powstania, kiedy skończyła się długa „noc okupacji”, a później w piekle masakrowanego co dnia miasta, gdy o życiu i śmierci dosłownie decydowały chwile, nie zwracano już uwagi na konwenanse – kochało się szybko, by choć na chwilę nie myśleć o strachu, by zagłuszyć rozpacz po stracie najbliższych, lub, po prostu, by przez moment poczuć bliskość drugiej osoby. Porucznik Zbigniew Blichewicz „Szczerba”, dowódca jednej z kompanii Batalionu „Bończa”, po ciężkich walkach na Starym Mieście spotkał kobietę, o której później nie mógł zapomnieć do końca życia. We wspomnieniach wyjawia tylko inicjał jej imienia, gdyż K. była mężatką, żoną inżyniera. Jednak wtedy, w ruinach miasta, w przerwie między walkami, musiał jej zaimponować ten młody oficer noszący na piersi Virtutti Militari za odbicie katedry św. Jana. „Bezwiednie poszedłem za nią – wspomina por. Blichewicz. – Nagle zarzuciła mi ręce na szyję i przylgnęła do mnie całym ciałem. Czułem jej ciepło, gorące piersi na moich i usta, które wpiły się w moje namiętnie i długo. Zawirowało mi w głowie. Objąwszy ją prawym ramieniem, oddałem pocałunek z równą siłą. Trwało to długo. W pewnej chwili K. oderwała się od moich ust. Poczułem jej gorący oddech na mojej twarzy: «Och, Zbyszek! Jak dobrze jest żyć!» – szepnęła z jakąś dziką pasją”. „Szczerbie” i K. udało się jeszcze kilka razy spotkać na osobności, w ruinach, ale po kapitulacji ich drogi rozeszły się na dobre.

 … i że cię nie opuszczę, aż po grób

Jednak równie często wiele powstańczych par decydowało się sformalizować swój związek wbrew zdrowemu rozsądkowi. Ślub dawał nadzieję, był obietnicą powrotu do normalnego życia. Zdarzało się również, że narzeczeni dawali dowody swej wierności jeszcze przed ceremonią ślubną. Tak było w wypadku Janiny Trojanowskiej „Niny” i Jerzego Zborowskiego „Jeremiego”. Po upadku powstania oboje trafili do siedziby gestapo przy al. Szucha. Jak wspominała matka „Niny”: „Niemcy segregowali jeńców: na lewo – śmierć, na prawo – życie. «Jeremiego» odstawili na lewo, «Ninę» – na prawo. Ona jednak przeszła na lewo. Niemcy byli trochę zdziwieni, ale machnęli ręką”.

Historycy wyliczyli, że w czasie 63 dni Powstania Warszawskiego zawarto 256 ślubów, czyli cztery na dzień. W rzeczywistości mogło ich być znacznie więcej, gdyż nie wszystkie zdołano zarejestrować. Wprawdzie 18 sierpnia generał Antoni Chruściel „Monter” ogłosił rozkaz, w którym uzależniał wydanie pozwolenia na ślub od zgody Szefostwa Duszpasterstwa Komendy Okręgu AK, ale w praktyce mało kto się tym przejmował. Dowódcy liniowi zachęcali wręcz swoich podkomendnych do zawierania uślubów, bo – ich zdaniem – podnosiło to morale całego oddziału. Także kapelani ułatwiali przyjmowanie sakramentu małżeństwa: zapowiedzi ogłaszano tylko raz, a sama ceremonia trwała jedynie kilka minut. Za obrączki służyły często różnego rodzaju nakrętki, krążki lub po prostu nie było ich wcale. Na „wesele” starano się wynaleźć jakieś „frykasy” – na przykład kromkę chleba posmarowaną smalcem lub puszkę konserwy. Prezentem ślubnym od dowództwa było zwolnienie ze służby na noc poślubną (zdarzały się przepustki nawet na dwa – trzy dni), dodatkowy przydział jedzenia lub… możliwość wspólnej kąpieli w wannie pełnej wody.

Każdy ślub był wyjątkowy

13 sierpnia 1944r. Śródmieście Północne. Ślub sanitariuszki Alicji Treutler „Jarmuż” i plut. pchor . Bolesława Biegi „Pałąka” w kaplicy  przy Moniuszki 11. Ślubu udziela kpt. ks. Wiktor Potrzebski „Corda”Ceremonie ślubne stanowiły przerywnik w całym ciągu pogrzebów, które kapelani odprawiali od rana do wieczora. Dla tych nowożeńców, którym było dane przeżyć powstanie, był to często najważniejszy dzień w życiu. Sanitariuszka Beata Rybińska w sierpniu 1944 roku miała siedemnaście lat, gdy postanowiła poślubić ciężko rannego żołnierza Leszka. Rodzina początkowo oponowała, ale determinacja dziewczyny przełamała wszelkie wątpliwości. „Kaplicę” ślubną urządzono w gabinecie jej ojca. Powieszoną na ścianie ikonę Matki Boskiej przystrojono kwiatami z okolicznych balkonów. Rolę sukni pani młodej pełnił biały szpitalny fartuch, zamiast welonu na głowie miała wianek z biało-czerwonych pelargonii, a na rękawie powstańczą opaskę. Narzeczonemu odprasowano mundur – niemiecką panterkę w maskujące łaty. Do „ołtarza” szedł, opierając się na ramieniu swej wybranki. Beata Rybińska po latach wspomina: „Cały nasz oddział doszedł w chwili naszej przysięgi małżeńskiej. Był 3 września 1944 roku, godzina 12.00. Stanęli za nami. Patrzyłam na nich, wielu miało pozawijane głowy, ręce na temblakach, opierali się na kulach. Nie było prawie zdrowego człowieka. Oddział liczył 94 osoby, a po powstaniu zostało 16. W tym czasie miał miejsce silny nalot na naszą dzielnicę i słychać było wybuchy bomb”.

Cztery dni później w zrujnowanej kaplicy Przytulisko przy ulicy Wilczej sakramentalne „tak” powiedzieli sobie łączniczka Jadwiga Wolska „Greta” i słynny kurier Jan Nowak-Jeziorański. Jak pisze Jeziorański, w podjęciu decyzji o ślubie nie byli zbyt oryginalni: „«To już koniec. Kwestia dni, może dwóch tygodni. Zakończymy nasze życie akordem bardziej uroczystym. Weźmiemy ślub – powiedziałem. Poszedłem do kwatery kapelanów przy Skorupki. Proszę księdza, żeby dał nam ślub, a on mówi, że nie ma czasu, że od rana do nocy ma same pogrzeby. «Po co wam teraz ślub? Przecież to już koniec» itd. Ale w końcu zgodził się przyjść”. Krótkiej uroczystości ślubnej trwającej siedem minut asystowali żołnierze z oddziału „Chwaty”. Niemieckie stanowiska były trzysta metrów od kaplicy, w Alejach Ujazdowskich. Zamiast „Marsza Mendelssohna” młodej parze zagrała „krowa”, jak nazywano niemiecki ciężki moździerz. W prezencie ślubnym „chwaty” podarowały nowożeńcom kilka puszek konserw, jak się okazało, mocno przeterminowanych. „Zdaje się – wspominał Nowak-Jeziorański – że to były sardynki. Dostałem straszliwego ataku bólów wątrobianych. Myślałem, że nie tyle zginę w parę godzin po ślubie, co zdechnę. Ale przetrwałem”.

Paradoksalnie znacznie trudniej mieli ci powstańcy, którzy ślub wzięli na krótko przed powstaniem. Odcięci od rodzin przez niemieckie ataki, często nie wytrzymywali nerwowo. Tak było między innymi w przypadku dowódcy jednego z plutonów Batalionu „Miotła”, kaprala podchorążego Stanisława Domina „Boruty”. Pod koniec sierpnia ten dobry żołnierz, wykonawca wielu egzekucji na konfidentach w czasie okupacji, popadł w całkowite zobojętnienie i abnegację, zamartwiając się o los młodej żony, którą pozostawił w Ursusie. W końcu został zdjęty z dowództwa pododdziału.

Najpiękniejsze zdjęcie z powstania

Sanitariuszka z Batalionu „Kiliński” Lilka Treutler i podchorąży Bolesław Biega „Pająk” mieli szczęście, że ślub brali 13 sierpnia niedaleko siedziby jednostki propagandowej AK. Na uroczystości zjawili się filmowcy z kamerą i fotograf Eugeniusz Lokajski. Dzięki nim możemy zobaczyć, jak dwoje młodych ludzi przysięga sobie wierność na całe życie – w tej chwili nie było istotne, czy krótkie, czy długie... Panna młoda w jasnej bluzce i ciemnej spódnicy, pan młody w pożyczonym mundurze, z ręką na temblaku po zranieniu w pierwszych dniach powstania – oboje z biało-czerwonymi opaskami na ramionach wsłuchują się w słowa księdza. Te piękne kadry i zdjęcie zawdzięczamy także decyzji dowódcy „Pająka”, porucznika Franciszka Szafranka „Fraszy”. To dzięki niemu młodzi zdecydowali się na ślub. Biega wspominał, że kiedy został ranny , przyszedł do niego również ranny dowódca i zapytał go bez ogródek: „«No dlaczego wy się nie pobierzecie?». Mówię: «No jak w takiej sytuacji możemy się pobrać?». «Ja to załatwię». Przez gońca posłał notatkę do dowództwa batalionu i wieczorem goniec wrócił [z wiadomością], że kapelan batalionowy «Corda» przyszedł dać nam ślub. Zaraz «Frasza» posłał po gońca na pocztę powiedzieć Lilii, że jutro ma być jej ślub o godzinie jedenastej i niech się stawi. I przyszła”.

„I przyszła” – można rozważać te proste słowa, patrząc na ślubne zdjęcie, które stało się ikoną. I przychodziła miłość nawet wtedy, gdy „szkło bolesne – obraz dni, czaszki białe toczy przez płonące łąki krwi” jak śpiewała Ewa Demarczyk wiersz Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. I rozumiemy trochę lepiej słowa Maćka Chełmickiego, choć do końca nie zrozumiemy tego nigdy.

Bibliografia

Z. Blichewicz: Powstańczy tryptyk. Gdańsk 2009.

S. Koper: Miłość w Powstaniu Warszawskim. Warszawa 2013.

L.K. Niżyński: Batalion „Miotła”. Warszawa 2014.

M. Białoszewski: Pamiętnik z powstania warszawskiego. Warszawa 1988.

Archiwum Historii Mówionej. Muzeum Powstania Warszawskiego.

Piotr Korczyński , historyk, redaktor kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia”

autor zdjęć: Eugeniusz Lokajski „Brok” / źródło: MPW

dodaj komentarz

komentarze


Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
 
Posłowie dyskutowali o WOT
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Gunner, nie runner
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
Sprawa katyńska à la española
Kadisz za bohaterów
NATO on Northern Track
SOR w Legionowie
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Wojna w świętym mieście, część druga
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
25 lat w NATO – serwis specjalny
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Kolejne FlyEye dla wojska
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Wojna w świętym mieście, epilog
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Święto stołecznego garnizonu
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Charge of Dragon
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Wojna na detale
W Italii, za wolność waszą i naszą
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Na straży wschodniej flanki NATO
Sandhurst: końcowe odliczanie
NATO na północnym szlaku
Szybki marsz, trudny odwrót
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
Tusk i Szmyhal: Mamy wspólne wartości
Zachować właściwą kolejność działań
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Front przy biurku
Pod skrzydłami Kormoranów
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
Ramię w ramię z aliantami
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
Rekordziści z WAT
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Żołnierze-sportowcy CWZS-u z medalami w trzech broniach
Szpej na miarę potrzeb
Wytropić zagrożenie
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Zmiany w dodatkach stażowych
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO