Przejechali tysiące kilometrów, by podopiecznym polskich domów dziecka wręczyć prezenty pod choinkę. Żołnierze służący w bazie NATO w Geilenkirchen pojawili się m.in. we Wrocławiu, Radomiu i Gniewie. Podarunki dostało w sumie 250 dzieci. Pod choinką znalazły się m.in. zdalnie sterowane samochodziki, maskotki i gry komputerowe.
Akcję zorganizował chorąży Tomasz Chudzik, niemiecki podoficer Luftwaffe, z pochodzenia Polak. – Moi rodzice wyemigrowali do Niemiec w latach osiemdziesiątych. Miałem wtedy 13 lat. Wychowywałem się w Hamburgu – opowiada. W niemieckim lotnictwie służy od 1996 roku. Zaczynał jako żołnierz służby zasadniczej, potem ukończył szkołę podoficerską niemieckich sił zbrojnych. Dziś, jako mechanik, służy w natowskiej bazie w Geilenkirchen (Niemcy), w której stacjonują samoloty rozpoznawcze dalekiego zasięgu AWACS. – Z Polską czuję się bardzo związany. Moja żona jest Polką, a dzieci, choć urodziły się w Niemczech, dobrze mówią w moim ojczystym języku – mówi podoficer.
Listy do Świętego Mikołaja
Na pomysł pomocy polskim dzieciom wpadł ponad rok temu, gdy załoga AWACS przyleciała do Dęblina na pokazy lotnicze. W imprezie wzięli też udział wychowankowie domów dziecka. – Razem z przedstawicielami Szkoły Orląt rozdawaliśmy lotnicze gadżety, naklejki czy smycze. Przekazaliśmy też 6 tysięcy złotych dla domu dziecka w Lublinie. Ale pomyślałem wówczas, że możemy zrobić dla tych dzieci więcej – wspomina Tomasz. Po powrocie do Niemiec założył stronę internetową (http://www.nato-helps-children.com/about-us.html ) poświęconą wsparciu polskich domów dziecka. Żołnierze postanowili kupić dzieciom prezenty pod choinkę. Do inicjatywy przyłączyli się wojskowi z 16 państw, m.in. USA, Włoch, Niemiec i Polski. Nie tylko ci z niemieckiej bazy AWACS-ów, lecz także służący w Sojuszniczym Dowództwie Sił Połączonych NATO w Brunssum w Holandii. Wówczas prezenty trafiły do 120 dzieci z placówek w Radomiu i Lublinie. – Nie jesteśmy oficjalnym stowarzyszeniem, dlatego też w przeprowadzaniu akcji wsparła nas i wciąż wspiera Fundacja Spadkobierców Tradycji Dywizjonu 303 – mówi Tomasz.
Żołnierze postanowili powtórzyć akcję. W tym roku obdarowanych dzieci było ponad dwa razy więcej. – Zanim zaczęliśmy kupować prezenty, dzieci napisały listy do Mikołaja. Chcieliśmy spełnić ich marzenia i kupić im to, o czym faktycznie marzą – wyjaśnia Tomek. W paczkach znalazły się więc samochodziki, lalki, maskotki, gry, klocki i książki. Wszystkie prezenty przyjechały ciężarówką aż z natowskiej bazy. – Pewna pięcioletnia dziewczynka z Wrocławia marzyła o choince z bombkami. Żony polskich żołnierzy służących w Brunssum kupiły dla niej świąteczne drzewko i wielki karton ozdób choinkowych – opowiada chorąży.
Spotkanie z żołnierzami – bezcenne
Tuż przed świętami podarunki trafiły do dzieci z domów dziecka we Wrocławiu, Lublinie, Radomiu i Gniewie. – Każde spotkanie było wyjątkowe i pełne emocji – opowiada Tomek. Dzieci z „Pogodnego Domu” w Lublinie dostały zdalnie sterowane samochody, lalki i kosmetyki. W placówce wychowuje się 78 dzieci w wieku od 5 do 23 lat. – To już druga świąteczna wizyta żołnierzy u nas. Dzieci czekały na nią z niecierpliwością. Te młodsze nie mogły doczekać się prezentów, te starsze spotkania z żołnierzami. To niewątpliwie spore wydarzenie dla nas wszystkich – mówi Elżbieta Nycz, zastępca dyrektora „Pogodnego Domu”. Podobne emocje towarzyszyły wizycie w Gniewie. – U nas żołnierze byli po raz pierwszy. Cieszymy się, że chcieli sprawić niespodziankę naszym podopiecznym. Prezenty dostało dziewięcioro dzieci, którymi się opiekujemy – mówi Bożena Frymarska, dyrektor Rodzinnego Domu Dziecka w Gniewie.
W sumie wymarzone prezenty od natowskich żołnierzy otrzymało ponad 250 podopiecznych z kilku placówek wychowawczych. – Święta mogę uznać za zakończone. Stało się to w momencie, gdy zobaczyłem uśmiech tych wszystkich dzieci – żartuje chor. Raimond Schoemacher, holenderski żołnierz, który razem z Tomkiem rozwoził prezenty.
Dlaczego żołnierze pomagają? – To potrzeba serca. Lubię sprawiać radość. Dzieci z domów dziecka są w tej szczególnej sytuacji, bo nie mają swoich rodzin, dlatego też w okresie świąt mogą się czuć samotniej niż zwykle. Mamy możliwość spełniania marzeń, dlatego robimy to, wcielając się w rolę Mikołaja – mówi Tomek. Spełnia marzenia dzieci, a o czym sam marzy? – By zainicjowana akcja z każdym rokiem nabierała coraz większego rozmachu – zapewnia.
autor zdjęć: arch. pryw. Tomasza Chudzika
komentarze